Gwiazda za murem
W Teatrze Dramatycznym odbyła się niedawno prapremiera sztuki "Gwiazda za murem", napisanej specjalnie dla tego teatru przez Jacka St. Burasa Autor opowiada o młodziutkiej Żydówce, marzącej o karierze pieśniarki i - realizującej swoje marzenie za murami warszawskiego getta. Buras ukazuje bardzo skrótowo - jedynie wypunktowując - historię dziewczyny, jej dramatyczny wysiłek, by zachować osobiste plany i nadzieje. Na scenie widzimy więc kruchą początkującą pieśniarkę, walczącą przeciwko przerażającej rzeczywistości - własnymi marzeniami i śpiewem. Jest to ciekawy pomysł ukazania problemów getta w ogóle, a jednocześnie problemów dzielnej, ale bezsilnej dziewczyny. Widz zaskoczony jest zestawieniem dwu wątków: życia na pograniczu śmierci i marzenia o estradowej karierze. Z getta uratowało się niewielu ludzi. Sztuka Burasa nie obiecuje, że do tych wybrańców należeć będzie pieśniarka. Mimo że autor snuje opowieść o konkretnej żydowskiej dziewczynie, nie ona jednak jest bohaterką spektaklu, lecz wszyscy mieszkańcy, getta. Dzięki temu sztuka ma szersze, ogólnoludzkie odniesienie, ale również dlatego przedstawienie jest statyczne. I autor i reżyser Jan Szurmiej zdecydowali się pokazać "Gwiazdę za murem" w dwudziestu obrazach. Najmocniejszą więzią całego spektaklu okazała się interesująca muzyka Jerzego Satanowskiego. Stwarzała ona właściwy nastrój, pogłębiony recytacjami Zbigniewa Zapasiewicza.
Przypuszczalnie dekoracje Wiesława Olko i kostiumy Ireny Biegańskiej zgodne są z ogólnymi założeniami reżysera Stroje ani zbyt realistyczne, ani zbyt dekoracyjne. Scenografia raczej aluzyjna. W sumie jednak, mimo braku błędów, oprawa plastyczna "Gwiazdy za murem" nie dodaje spektaklowi walorów artystycznych.
W przedstawieniu biorą udział niemal wszyscy aktorzy Teatru Dramatycznego. Na widowni odnosi się wrażenie, że oni nie tylko grają. Że razem z J. St. Burasem i Janem Szurmiejem budują piękne epitafium.