Artykuły

Dyrektor Teatru Horzycy - nieoczekiwany zwrot akcji

- Urząd nie spełnił wszystkich ustalonych warunków naszego porozumienia, więc umowy w zaproponowanym przez nich kształcie podpisać nie mogę - mówi Romuald Pokojski w rozmowie z Grzegorzem Giedrysem w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Grzegorz Giedrys: Patowa sytuacja wokół konkursu na dyrektora Teatru Horzycy trwała dwa lata. Była nadzieja, że problem rozwiążą rozpoczęte w tym roku rozmowy z Urzędem Marszałkowskim. Przyniosły jednak ostatecznie fiasko. Dlaczego tak się stało?

Romuald Pokojski: Chaos, na jaki został narażony teatr, był i jest kompletnie niepotrzebny. Mogliśmy wspólnie realizować dobry program już od dwóch sezonów. Dla mnie powrót do Torunia oznaczał możliwości dalszego rozwoju i pozytywną kontynuację tego, co dla toruńskiej sceny zrobili poprzednicy. Urząd nie spełnił wszystkich ustalonych warunków naszego porozumienia, więc umowy w zaproponowanym przez nich kształcie podpisać nie mogę. Rozmowy ze mną generalnie zaczęły się po dwóch latach. Pomimo że porozumieliśmy się w sprawie kontraktu na pięć lat i co do mojego przyszłego wynagrodzenia, to istotne dla mnie ustalenia zostały zignorowane.

Jakie to były ustalenia?

- W samej umowie pojawiły się zapisy, o których wcześniej nie było w ogóle mowy. Dotyczyły akceptacji przez urząd osoby prowadzącej festiwal Kontakt. Do tego niezmiennie przedmiotem rozmów była kwestia oświadczenia, bez którego trudno myśleć o podpisaniu umowy.

Co miało się w nim znaleźć?

- Urząd wyjaśniłby w nim dwuletnią zwłokę w prowadzeniu tych negocjacji. Oficjalnie przyznałby się do błędnej decyzji, która wprowadziła chaos w życie teatru. Stan niepewności nikomu z nas nie służy. Zależało mi na tym, aby przy negocjacjach był obecny przedstawiciel zespołu Teatru Horzycy. Obawiałem się, że negocjacje nie muszą oznaczać dobrej woli. Urząd Marszałkowski postanowił, że takim mediatorem i obserwatorem będzie prof. Lech Śliwonik, przewodniczący rady ds. instytucji artystycznych przy ministrze kultury i dziedzictwa narodowego. Profesor też zwrócił uwagę, że dotychczasowa sytuacja wymaga takiego oświadczenia ze strony Urzędu Marszałkowskiego.

Żeby było jasne, dwa razy złożyłem propozycję formy oświadczenia i nie dostałem odpowiedzi w tej sprawie. Nie wyobrażam sobie teraz współpracy z organizatorem, który nie dotrzymuje ustaleń i cały czas kwestionuje moje kwalifikacje.

Takie głosy padły podczas rozmów?

- Podczas rozmów jasno artykułowałem, że nagły zwrot w uznaniu mnie jako kandydata na dyrektora wymaga wycofania się z dotychczasowych fałszywych ocen. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku marszałek wypowiadał się negatywnie o mojej działalności teatralnej. Brak jasnego stanowiska urzędu w tej kwestii tworzy niezdrową atmosferę, w której trudno byłoby pracować. Głosy podważające wybór komisji konkursowej pojawiały się w mediach zaraz po anulowaniu konkursu na stanowisko dyrektora Teatru Horzycy. Marszałek mówił, że brakuje mi doświadczenia w zarządzaniu teatrem dramatycznym. Po czym proponował kandydatów na stanowisko dyrektora, którzy nie prowadzili teatru w ogóle. Moim zdaniem samorząd powinien wyraźnie uznać korzystne dla teatru wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i wycofać swoją kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Czyli nadal takie postępowanie trwa?

- Tak. Do tego jeszcze dwa lata temu podczas konkursu przedłożyłem program działania teatru, a w czasie negocjacji ten materiał zaktualizowałem. Urzędnicy natomiast oczekiwali ode mnie dokładnego planu pięciu premier na kolejny sezon. Bez jakiegokolwiek umocowania prawnego nie mogę podjąć żadnych wiążących rozmów z twórcami co do warunków zatrudnienia, formy spektakli, terminów. Do tego na przygotowanie tego planu pozostawiono mi zaledwie kilka dni. To absurd. Prosiłem o czas do czerwca. Już raz urząd uznał negocjacje za zakończone pod koniec marca, ale 4 kwietnia dostałem pismo, tak jakby rozmowy trwały dalej. Wtedy wystosowałem list z prośbą o jednoznaczne określenie w sprawie realizacji wszystkich ustaleń z negocjacji. W piątek minął termin, który urząd wyznaczył na podpisanie umowy. Nie przyszedłem, bo nadal nie otrzymałem odpowiedzi. Nie można udawać, że nic złego przez te dwa lata się w Toruniu nie wydarzyło.

Co dalej?

- Nie podpisałem umowy. Rozumiem, że rozmowy zostały zerwane, skoro urząd zamierza ogłosić kolejny konkurs. Będę się zastanawiał nad następnymi krokami.

Prawnymi?

- Rozpatruję taką ewentualność. Proszę jednak pamiętać, że w tym wszystkim najważniejszy jest teatr. To dobry zespół, który potrzebuje skupienia na pracy twórczej, a nie tkwienia w chaosie.

A konkurs?

- Już raz konkurs wygrałem. To jedyne moje przewinienie. Jak mówiłem, nie wyobrażam sobie współpracy z organizatorem, który nie respektuje ustaleń. Żałuję, że tak się potoczyły nasze negocjacje. Mimo to z całej mocy zachęcam wszystkich chętnych do wzięcia udziału w tym nowym konkursie. Teatr im. Wilama Horzycy zasługuje na kolejnego dobrego szefa.

***

Historia kryzysu w Teatrze Horzycy

Pod koniec sierpnia 2015 r. ze stanowiskiem dyrektora toruńskiej sceny pożegnała się Jadwiga Oleradzka. Na początku tego samego roku samorząd województwa, któremu podlega ta instytucja, zdecydował, że jej następcę wyłoni w otwartym konkursie. Wygrał Romuald Pokojski. To on w głosowaniu - stosunkiem głosów osiem do jednego - otrzymał nominację komisji konkursowej na stanowisko. Jednak zarząd województwa unieważnił postępowanie. Zdaniem samorządu kompetencje Pokojskiego były zbyt niskie, aby pokierować toruńskim teatrem.

Przeciwko tej decyzji protestowała znaczna część środowiska teatralnego w kraju, pod petycją w tej sprawie podpisało się blisko 4 tys. osób. Dezaprobatę dla poczynań zarządu województwa wyraziła też ówczesna minister kultury Małgorzata Omilanowska. - Podjęta decyzja godzi w zasady demokracji i nie służy budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, jest jednocześnie wyrazem lekceważenia pracy komisji konkursowej i podważania kompetencji jej członków - informował resort.

Zarząd po spotkaniu z minister Omilanowską w końcu zdecydował, że obowiązki szefa sceny dramatycznej przez sezon będzie pełnił Andrzej Churski, ówczesny dyrektor administracyjny teatru.

Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że samorząd nie ma prawa unieważnić konkurs. Sprawa trafiła zatem do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Urząd Marszałkowski cały czas czeka na jego werdykt. Później władze województwa przedstawiły zespołowi teatru swojego kandydata na stanowisko - pracownicy tę koncepcję odrzucili. Tak samo zareagowali, gdy pojawił się pomysł, aby instytucję marszałek województwa prowadził z prezydentem Torunia.

W styczniu 2017 r. zarząd województwa zadecydował o rozpoczęciu negocjacji z Pokojskim w sprawie uzgodnienia umowy o zarządzanie teatrem. Samorząd liczył, że w ten sposób zakończy kryzys. Rozmowy nie przyniosły rezultatu. Urzędnicy w środę rozpisali nowy konkurs na dyrektora Teatru Horzycy - postępowanie chcą zakończyć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji