Artykuły

Anna Kadulska: Nikt się nie spodziewał, że będę aktorką

- Lubię robić coś po raz pierwszy. Zapisuję się na jakiś ekstremalny obóz przetrwania, jadę na warsztaty tańca, urządzam sobie wycieczki po lesie - bez butów czy też z zawiązanymi oczami, zdana na osobę, która mnie prowadzi. Robię takie rzeczy dla siebie, ale i by także móc z nich potem czerpać podczas pracy w teatrze - mówi Anna Kadulska, aktorka Teatru Śląskiego w Katowicach.

Anna Kadulska pochodzi z Jaworzna, gdzie się wychowywała. Jest absolwentką PWST w Krakowie. Od 1991 roku jest aktorką Teatru Śląskiego w Katowicach. Gra również w spektaklach Teatru bez Sceny Andrzeja Dopierały.

W 1994 roku otrzymała I nagrodę za rolę Anieli w 'Ślubach panieńskich' na Ogólnopolskich Konfrontacjach Teatralnych w Radomiu. Jest laureatką Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubinie. W 2000 roku zdobyła Złotą Maskę za rolę Lady Milford w spektaklu 'Intryga i miłość'. Rok później dostała wyróżnienie na XXVI Opolskich Konfrontacjach Teatralnych 'Klasyka Polska' za rolę Muzy w przedstawieniu 'Wyzwolenie'.

W 2002 roku otrzymała Brązowy Krzyż Zasługi z rąk Prezydenta RP oraz odznaczenie Zasłużony Działacz Kultury od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jest laureatką II miejsca w plebiscycie na najpopularniejszego aktora w Teatrze Śląskim w sezonie 2005/2006. Otrzymała również nagrodę za rolę Szwaczki II w spektaklu 'Szwaczki' na VII Festiwalu Dramaturgii Współczesnej 'Rzeczywistość Przedstawiona'. W 20. edycji 'Subiektywnego spisu aktorów teatralnych' z 2012 roku krytyk Jacek Sieradzki wymienił Annę Kadulską w kategorii zwycięstwo doceniając za rolę w 'Mewie'.

W 2015 roku otrzymała swoją drugą Złotą Maskę - za role Heli i Panny Alicji w 'Morfinie' w reżyserii Eweliny Marciniak. W 2017 roku była nominowana do tej nagrody za trzy role: Marlene Dietrich w spektaklu 'Leni Riefenstahl. Epizody niepamięci' w reżyserii Eweliny Marciniak i za rolę Śmierci w spektaklu 'Wujek 81. Czarna ballada' Roberta Talarczyka w reżyserii autora w Teatrze Śląskim, a także za rolę Margarety w spektaklu 'Przytuleni' w reżyserii Gabriela Gietzky'ego w Teatrze bez Sceny w Katowicach.

***

TEATR ŚLĄSKI

Jestem aktorką Teatru Śląskiego od 1991 roku, czyli już od 26 lat! Urodziłam się i wychowałam w Jaworznie. Na studia wyjechałam do Krakowa. Nie planowałam, by po skończeniu szkoły przyjechać do Katowic, ale tak się stało. Widocznie tak miało być. Umówiłam się na rozmowę z ówczesnym dyrektorem, Jerzym Zegalskim. Przyjął mnie i zaproponował role.

Dlaczego zostałam aktorką? Na przekór, bo nikt się tego nie spodziewał. Bo chciałam udzielać wywiadów (żart!), bo lubiłam się uczyć wierszy na pamięć, bo podziwiałam aktorów na scenie. Do PWST dostałam się dopiero za drugim razem. Już po zdaniu egzaminów komisja zdradziła mi, dlaczego nie przyjęto mnie za pierwszym podejściem. Chcieli sprawdzić, czy droga, którą wybrałam, to na pewno ta, którą chcę iść. Chciałam. Miałam naprawdę wielkie pragnienie, by być aktorką. Ale muszę przyznać, że nie jest to zawód dla każdego. Trzeba mieć dużo siły i samozaparcia, by go uprawiać.

Z perspektywy tych 26 lat bycia na scenie widzę, że zostałam aktorką, dlatego, żeby móc żyć życiem swoich wszystkich postaci, które zagrałam i których - mam nadzieję - wiele przede mną. Ze swoimi rolami żyję po wielokroć. Każda z nich zostawia we mnie swoje piętno. Przez to zwielokrotnienie moje życie jest ciekawsze. Żyję dzięki temu w wielu wcieleniach. Aktorstwo jest też być może dla mnie zasłoną dymną, ucieczką od normalnego życia, które przecież jest najistotniejsze... Wiele sprzeczności jest w tym zawodzie.

Ostatnich kilka sezonów było dla mnie bardzo pracowitych. Dostałam Złotą Maskę za dwie role w spektaklu 'Morfina' w reżyserii Eweliny Marciniak, a ostatnio nominację za rolę m.in. Marleny Dietrich w jej 'Leni Riefenstahl. Epizody Niepamięci'. Jaką ja miałam trudność, by się w niej odnaleźć! Intuicja od początku podpowiadała mi, by ją odrzucić. Mówiłam o moich wątpliwościach z reżyserką, ja swoje, ona swoje, zrezygnować i mieć spokój, czy dalej walczyć. Walczyć, żeby nie zagrać, czy walczyć, żeby zagrać, odnaleźć Marlenę. Sprzeczności mówiłam już o tym? Uległam.

Ewelina to szalona, potwornie wymagająca, bezkompromisowa reżyserka. O wspaniałej wyobraźni i bardzo trudnej wrażliwości. Uświadomiła mi, że mogę być tak bezradna i silna jednocześnie. Jeżeli pojawiłaby się taka okazja, podejmę wyzwanie i chętnie z nią popracuję.

Co do roli Marleny Dietrich - mam wrażenie, że ona sama (Dietrich) nie dała mi zagrać tej roli! Nie umiałam do niej dotrzeć. Ciągle improwizowałam, szukałam. I tu świta mi pytanie - na ile walczyć ze sobą, kiedy nie jest się przekonanym do czegoś w stu procentach? Czy należy od razu rezygnować z jakiegoś pomysłu tylko dlatego, że nam 'nie leży', że mamy z nim problem? Oto jest pytanie!

TEATR BEZ SCENY

W lutym obchodziliśmy jubileusz 20-lecia Teatru Bez Sceny, w którym obecnie gram w 4 tytułach: 'Psiunio', 'Przytuleni', 'Dla Julii' i 'Oskar i Ruth'. Ostatnia moja rola to postać Margarety w 'Przytulonych' zauważona nominacją do Złotych Masek, za co bardzo jestem wdzięczna, bo zrealizowana w tak niewielkim, prywatnym teatrze.

Teatr bez Sceny to z jednej strony jest zupełnie różne miejsce niż Teatr Śląski. Z drugiej - wcale nie! W obu mogę się spełniać artystycznie, grać ciekawe kobiety, zdobywać nowe doświadczenia. No - może z tą różnicą, że u Andrzeja Dopierały, założyciela Teatru bez Sceny, mamy wpływ na role, które wybieramy i zawsze są to spektakle bardziej intymne - a ja uwielbiam kameralność. W Śląskim nie zawsze tak jest, duża scena wymaga bowiem innego rodzaju ekspresji.

Dlaczego gram także w Teatrze bez Sceny? Bo Teatr Śląski w jakimś sensie mi 'nie wystarcza'. Żartujemy sobie z Andrzejem, że jak nie będziemy mieć gdzie grać, to tam będziemy do końca naszych dni. Ta scena powstała z potrzeby! Potrzeby serca przede wszystkim. Mamy tu możliwość wypowiedzenia się na ważne dla nas tematy z nadzieją, że są to także ważne zagadnienia dla widzów. Babrzemy się więc w tej niełatwej naturze ludzkiej...

DWORZEC KOLEJOWY

Dworzec to takie miejsce, w którym się czeka. Na pociąg, na przygodę, na coś nowego. Towarzyszy temu stanowi niepewność. Czy ten pociąg, na który czekamy, przyjedzie? Czy też nadjedzie jakiś inny - w zupełnie odwrotnym kierunku? Do mnie podjechał pociąg do Katowic. Na jeden się spóźniłam, do drugiego nie pozwolono mi wsiąść, a ten trzeci - do Katowic - mnie przyjął. Lubię dworce, bo one są związane z oczekiwaniem, wyzwaniem, jakąś niewiadomą - jak to w życiu.

Poza tym, lubię podróżować. Byłam w Indiach, Chinach, Meksyku, Korei Południowej, Nepalu. Zwiedziłam Europę i Polskę. Na co dzień szukam odskoczni w przyrodzie - na górskich szlakach. Uważam, że wyjazdy pozwalają zmienić punkt widzenia, spojrzeć na siebie i swoje życie z innej perspektywy. Jak się ciągle jest w jednym miejscu, to trudno nabrać dystansu - może więc warto odjechać kawałek, by zobaczyć drogę, którą się wędruje?

Jestem niespokojnym duchem. Wydaje mi się, że gdybym miała możliwość wyjechania gdzieś, to bym skorzystała z tej okazji. Nie chcę myśleć, że Katowice to jest ostatni mój przystanek. Z drugiej strony - błoga jest świadomość, że mam gdzie wracać po moich wojażach.

MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE

Proszę sobie wyobrazić, że jestem na tym zielonym dachu MCK po raz pierwszy! Przechodzę tą drogą prawie codziennie - z domu do pracy i z powrotem. Ale nigdy nie miałam czasu, by odwiedzić MCK. Cieszę się, że mi się to udało. Lubię robić coś po raz pierwszy. Staram się wymyślać sobie takie zadania, których nigdy wcześniej nie robiłam.

Zapisuję się na jakiś ekstremalny obóz przetrwania, jadę na warsztaty tańca, urządzam sobie wycieczki po lesie - bez butów czy też z zawiązanymi oczami, zdana na osobę, która mnie prowadzi. Bez zmysłu wzroku wyostrzają się inne. I uczę się zaufania do drugiego człowieka. Robię takie rzeczy dla siebie, ale i by także moc z nich potem czerpać podczas pracy w teatrze.

MCK to też ważny symbol nowych Katowic. Budują mnie, mieszkankę Katowic, pochwały dotyczące tego miasta. Cieszę się, kiedy moi przyjaciele, którzy mnie odwiedzają, wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Pięknieją nam Katowice bez dwóch zdań, chociaż ja lubię to miasto przede wszystkim za ludzi, których miała okazję tutaj poznać.

Przygotowując się do tego spaceru wpadło mi do ręki zdjęcie z moimi rodzicami. Mam na nim 5 lat. Zrobiono je na dzisiejszej alei Korfantego z widokiem na Pomnik Powstańców Śląskich. Kto by przypuszczał, że po latach, nieopodal pomnika, zrobię sobie ponownie zdjęcie, ale jako aktorka i do tego do gazety! Ta sytuacja sprowokowała mnie do przemyśleń - gdzie jestem dziś, a gdzie będę za 25 lat... Dziękuję za tę refleksję.

SIŁOWNIA JATOMI W SUPERSAMIE

Lubię wysiłek fizyczny. Dzięki ćwiczeniom ładuję akumulatory, poprawiam kondycję i się dyscyplinuje. Wysiłek powoduje, że wewnętrznie się wyciszam, resetuję umysł, odzyskuję spokój. Jasne, że lepiej wziąć kijki i iść w las 30 kilometrów, ale przecież często nie ma się na to czasu, dlatego zostają mi maszyny!

Uważam, że dbanie o siebie, o swój wygląd i zdrowie pomaga na scenie oraz w życiu. Ciało to mój warsztat pracy. Choć przy pracy nad 'Porwaniem Europy', gdzie jestem nieco obfitszych kształtów Kiciową, kostiumolog Andrzej Witkowski zakomunikował mi: - 'Będziemy cię musieli powiększyć tu i tam'. A ja mu na to: - 'Tyle pieniędzy wydaję na siłowni, a ty mi doprawiasz sztuczną pupę!'. To była oczywiście żartobliwa sytuacja.

Bywa że chodzę na siłownię trzy razy w tygodniu. Ostatnio, przed premierą, trochę się opuściłam. Mój trener, Wojtek Żyłka, od razu to zauważył! Ćwiczę z nim, bo ja chyba lubię mieć bat nad głową. On mnie mobilizuje do wysiłku, sprawia, że nie popełniam błędów, nie robię sobie krzywdy. I czasem jest moim powiernikiem - wysłucha, doradzi, pocieszy. Naprawdę warto zaglądać na siłownię! Można tu spotkać wielu ciekawych, innych ludzi i to też jest fajne.

ULICA SŁONECZNA I CMENTARZ

Od 17 lat mieszkam przy ulicy Słonecznej w Katowicach. Na dziewiątym piętrze - z widokiem na cmentarz, Można powiedzieć, że to przygnębiający widok. Ale ja uważam, że jest prawdziwy, przypomina mi nieodwołalny kres życia.

Czasami odwiedzam ten cmentarz. Znajduje się na nim grób Teresy Kałudy - mojej starszej koleżanki, 37 lat związanej z Teatrem Śląskim. Pamiętam jej rolę w 'Walentynkach' w reżyserii Beaty Dzianowicz. Przychodzę tu zapalić świeczkę i pogadać. To dzięki Teresie zagrałam jedną z ról - Małgorzaty w 'Balu u Wolanda' w reżyserii Łukasza Czuja w Teatrze Rozrywki. Spotkała mnie w windzie i dowiedziała się, że obecnie nie miałam żadnych prób, nad niczym nie pracowałam. Widziała, że byłam smutna, na pewno znała ten stan. Po chwili zadzwonił telefon. To była Teresa - Anka, w Chorzowie robią casting, pojedź i spróbuj. I tak oto, przez Teresę, wylądowałam w Rozrywce!

Wspominam też czasami inne nieżyjące już aktorki - Agatę Witkowską, Sławę Łopuszańską i Marię Wilhelm, z którą debiutowałam w Teatrze Śląskim. Zagrałam z nią w 'Skizie' Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Ewy Kutryś. Maria grała Lulu, a ja Muszkę. Była taką moją matką sceniczną.

Nieustannie myślę o śmierci. Może to mój sposób na jej oswojenie? Chociaż wiem, że do końca nie da się jej oswoić. '.Jestem w każdym twoim śnie, w każdym oddechu, w pulsie krwi, na serca dnie.' - to słowa z 'Tanga Śmierci' utworu, który śpiewam w spektaklu 'Wujek 81' - autorem słów i reżyserem jest Robert Talarczyk. Łatwiej mi myśleć o sprawach ostatecznych dlatego, iż - mam nadzieję - że jest jeszcze trochę tego życia przede mną jest. I ról, bo u aktorek wiadomo - im mają więcej lat, tym mniej ich dostają. Niestety.

Co po nas zostanie? Odpowiem tekstem Margarety z 'Przytulonych' Jonasa Gardella: 'Dwa litry prochu razem z trumienką, ale trzeba z tym żyć'! Właśnie - warto żyć, cieszyć się każdym dniem, nie zamartwiać się, nie być egzaltowanym. Aktorzy często za dużo myślą o swojej pracy, o rolach, które mają zagrać, a życie niespostrzeżenie za szybko im ucieka. Jestem tego świadoma i dlatego staram się zachowywać równowagę. Wiem, że moje życie jest nie tylko w teatrze - mimo, że w większości toczy się właśnie wokół niego!

To jeszcze zakończmy Szymborską: "Cieszy mnie, że przed śmiercią zawsze potrafię się zbudzić".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji