Artykuły

Kiedy lud wierzy w wojnę

"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Na pożegnanie ze Starym Teatrem Jana Klata pokazał "Wesele" Wyspiańskiego. Słychać przebój "Chrześcijanin tańczy", widać Małą Powstankę. Takie "Wesele" to bezlitosny obraz dzisiejszych nastrojów, ale też spektakl o Starym Teatrze i jego legendarnym wielopokoleniowym zespole.

"Cóż tam, panie, w polityce?", pierwsza kwestia dramatu Wyspiańskiego, działa bez pudła. Na początku spektaklu Jana Klaty te parę słów niczym detonator uruchamia gorzki śmiech, którym wybuchają wspólnie chłop Czepiec i krakowski inteligent Dziennikarz, a zaraz potem - kilkuminutową ostrą muzyczną sekwencję. Nastrój od razu udziela się widowni.

Wspólnota uwodzona przez widma

Przedstawienie przerywano oklaskami. W brawurowo zagranym pożegnalnym "Weselu" dyrektora Starego Teatru Jana Klaty chocholi taniec nie jest puentą spektaklu. Odwrotnie - trwa cały czas, przewija się przez kolejne sceny. To spektakl o wspólnocie uwodzonej przez widma umarłych, które sama sobie wyobraża. Dlatego Chochoł jako osobna postać nie jest tu potrzebny, jego rolę odgrywają posępne dźwięki metalowego zespołu Furia grającego na żywo z wysokości pomnikowych postumentów.

Recenzencki zwyczaj każe czasem pisać z irytującym patosem: "Wesele naszych czasów". "Wesele" Klaty takie właśnie jest. Jak wygląda krajobraz Bronowic, czyli Polski A.D. 2017? Nawet scenografia Justyny Łagowskiej niesie w sobie ironię: na scenie kikut ściętego drzewa z opustoszałą kapliczką, w tle kiczowato barwne łowickie pasy.

Kiedy lud uwierzy w wojnę

Skoro Polską rządzą dziś wojenne fantazje, to przychodzące nocą widmo Rycerza Czarnego (Małgorzata Gorol, topless i z biało-czerwoną opaską na ramieniu) jest jakąś Małą Powstanką - w końcu widmo mówi o żądzy krwi i wałach z trupów. A wizje Wernyhory Zbigniewa Rucińskiego to niezrozumiały, ale budzący lęk bełkot o wojnie i smucie.

Dzisiejszy patriotyzm nie może się obyć bez patriotycznej konfekcji. Gdy więc pada słynna fraza: "Nie polezie orzeł w gówna", Czepiec (Krzysztof Zawadzki) eksponuje patriotyczną koszulkę z godłem, krzyk ulicznej mody ostatnich lat. Ten wściekły przedstawiciel klasy ludowej narodowe rojenia potraktował poważnie. W finale jego wejście z chłopami zbrojnymi w kosy na sztorc raczej przeraża, niż dziwi inteligenckich weselników. Dopiero z kosą na gardle Gospodarz (Juliusz Chrząstowski), inteligent, umie wygłosić opis polskiej wspólnoty krytyczny również wobec własnej warstwy.

Chrześcijanin tańczy, inteligent podrywa

W "Weselu" Klata jest bezlitosny dla niedobitków inteligenckich autorytetów. Wywody Dziennikarza (Roman Gancarczyk) nie są, jak się je czasem odczytuje, błyskotliwym, choć kabotyńskim flirtem. Raczej smętnym, namolnym i desperackim podrywem powtórzonym kilkakrotnie do kolejnych kobiet na scenie, wreszcie do pierwszej z brzegu pani z widowni - może z którąś się uda?

Poeta (Zbigniew W. Kaleta) w pierwszym dialogu z Maryną (Jaśmina Polak) sam odpowiada sobie oklepanym tekstem, jak katarynka. Inteligentka Rachela Katarzyny Krzanowskiej nie jest zaś rozpoetyzowaną pensjonarką, lecz kobietą dojrzałą, błyskotliwą i rozgoryczoną.

Dostaje się też Kościołowi. Ksiądz Bartosza Bieleni nie rozstaje się z gitarą. Młodziutki, długowłosy, rozanielony jest zarazem sprytnym graczem, sprawnie upupia weselników oazowymi piosenkami. Internetowy hit sacro polo "Chrześcijanin tańczy" to jeden z refrenów chocholego tańca.

Na miarę najlepszych spektakli Klaty

Klata mówi, jak jest? Powyższe rozwiązania sceniczne nie świadczą o odkrywczych rozpoznaniach, te tematy wracają w rozmowach o Polsce dzisiejszej i nie tylko. Ale "Wesele" Klaty nie ma być intelektualną analizą współczesności, lecz raczej obrazem nastrojów oraz przedstawieniem o sile tekstu Wyspiańskiego. A ten bardzo dobrze tu działa.

Pierwszy akt "Wesela" w Starym jest na miarę najlepszych spektakli Klaty: dynamiczny, ostry i gorzki. W kolejnych przeważa smętny stupor, tak jednak najwidoczniej miało być, trudno, by było inaczej. Zresztą teatr Klaty nigdy nie był szczególnie optymistyczny, nie niósł wiary w zmianę świata, zwłaszcza na lepsze. A skoro wszystko trwa latami bez większej nadziei, to i Jasiek, co gubi złoty róg, jest podwójny, staro-młody. Grają go 26-letni Krystian Durman, najświeższy aktorski nabytek krakowskiej sceny, i wchodzący w finale 82-letni Andrzej Kozak, na scenie Starego od pół wieku.

Czwarte "Wesele" Starego, trzecie Dymnej i Karkoszki

"Wesele" Klaty jest też oczywiście przedstawieniem o Starym Teatrze - i jego legendarnym wielopokoleniowym zespole. Najważniejszy dramat Wyspiańskiego pojawia się na tej scenie czwarty raz - wcześniej wystawiał je Andrzej Wajda w 1963 i 1991 oraz Jerzy Grzegorzewski w 1977 r.

W przedstawieniu Klaty wieśniaczkę Kliminę gra Elżbieta Karkoszka - Isia w spektaklu sprzed 54 lat i Marysia u Grzegorzewskiego. Krakowską mieszczką Radczynią jest u Klaty Anna Dymna - Matka w drugim "Weselu" Wajdy, a u Grzegorzewskiego - Zosia. W nowym spektaklu jednym z dwóch Stańczyków jest Jan Peszek, który rolę tę grał już u Wajdy.

Młodsi koledzy dotrzymują kroku legendom - energię spektaklowi daje też Monika Frajczyk jako charakterna i ironiczna Panna Młoda.

Koniec reżyserskich osobowości w Starym?

Każde z "Wesel" w Starym było szeroko dyskutowaną autorską wizją reżysera, z każdą się kłócono, każda budziła emocje - ale żadnej nie byłoby bez osobowości reżysera. Dziś koncepcja kolejnego sezonu, którą Staremu wraz z nowym dyrektorem wybrało Ministerstwo Kultury, nie zawiera ani jednego reżyserskiego nazwiska.

Olbrzymia część środowiska teatralnego zgadza się ponad podziałami: wyjątkowy charakter krakowskiego teatru jest zagrożony. Program wybranego przez resort na dyrektora Marka Mikosa to odejście od tego, co w polskim teatrze najwartościowsze i oryginalne. Ironią losu jest to, że właśnie rząd rzekomo przywiązany do tradycji depcze najlepsze tradycje narodowej sceny i chce zastąpić je importowanymi anglosaskimi wzorcami, konserwatywnymi i komercyjnymi.

Jeśli w przyszłości historia polskiego teatru w ogóle będzie kogoś jeszcze interesowała, to z pewnością znajdzie się w niej owacja po piątkowej premierze. Na scenie stanął cały zespół Starego Teatru (nie tylko obsada "Wesela"), a także pracownicy techniczni i administracyjni. Drżącymi głosami odczytali pełen zaniepokojenia o los instytucji apel do ministra kultury. Prosili o dialog, by teatr mógł zabierać dalej głos w sprawach ważnych. Wicepremier Gliński wkrótce wysłucha artystów. Ale czy posłucha? "Nic nie słysom, nic nie słysom".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji