Artykuły

"Kuszenie" bez tajemnicy

Pierwszy kontakt łódzkiego widza ze scenicznym kształtem dramaturgii Vaclava Havla - rozczarował i chyba nie tylko dlatego, że premierze "Kuszenia" towarzyszyły zrozumiałe, a mające swe źródła w pozaartystycznych względach, wygórowane nadzieje i oczekiwania.

Spektakl w Teatrze Nowym trudno zaliczyć do udanych. Jest nużący, zalewa nas potokiem słów, gubi sens w niejednolitej konwencji, a przy tym ma dość banalną wymowę, spłaszczoną do tego jeszcze w finałowym rozwiązaniu.

"Kuszenie", sztuka napisana przed pięcioma laty oparta jest na faustowskim motywie ludzkich poszukiwań. Na jego kanwie snuje Havel rozważania o totalitarnym systemie nie dopuszczającym istnienia innych prawd oprócz oficjalnie uznanych.

Tytułowe kuszenie jest niczym innym, jak prowokacyjną manipulacją odbierającą człowiekowi jego godność obalającą jego zasady, normy moralne i etyczne.

Te istotne treści straciły dziś na znaczeniu. Czas przyniósł nowe, bądź odsłonił stare, a nam (a przynajmniej większości z nas) wcześniej nie znane teksty prezentujące temat w sposób zacznie bardziej głęboki i przejmujący, a zarazem doskonalszy artystycznie, czy choćby tylko - a może aż - po prostu intrygujący.

"Kuszenie" Havla - a ściślej jego łódzka inscenizacja - niestety, nie intryguje. W miarę rozwoju akcji mnożą się tylko nasze wątpliwości i znaki zapytania. Dramat zdaje się dość wątły, poczynania postaci - słabo się tłumaczą, a główna teza jest naciągnięta, podana w sposób tak uproszczony, że właściwie płaski.

Ile w tym winy autora a ile reżysera?

"Przez cały czas trwania prób "Kuszenia" - pisze Havel o przygotowaniach prapremiery sztuki w Burgtheater - telefonowali do mnie z Wiednia i pytali o znaczenie motywów, ciągle chcieli coś interpretować, wszystko chcieli mieć ideologicznie wytłumaczone. Na próbach bezustannie dyskutowali, zamiast nauczyć się porządnie tekstu, zagrać go żywo i z uczuciem. Jeżeli to wszystko posiada jakieś głębsze znaczenia, mogą one emanować tylko wówczas, jeśli nie będą grane - grana niech będzie sztuka."

Tego typu autorskie credo może prowadzić odbiorcę do jeszcze większych rozterek. Pozbawiony bowiem możliwości analizy głębszych znaczeń, rozszyfrowywania symboli, musi być, niestety, rozczarowany dramaturgiczną propozycją jej niekonsekwencją i uproszczeniem.

Jacek Zembrzuski, reżyser przedstawienia, nie zdołał, niestety, wybrnąć z tego problemu. Odnoszę nawet wrażenie, że próbując uatrakcyjnić spektakl, zaciemnił tylko jego obraz. Rzecz już może nawet nie w nakładających się i przeplatających konwencjach od realizmu, przez komedię do groteski. Gorsze efekty przyniósł brak konsekwencji w ustawieniu postaci. Z groteskowej galerii wyłamuje się swą naturalnością główny bohater przedstawienia - dr Jindrzich Foustka. Być może był to celowy zabieg reżyserski, mający na celu podkreślenie tragizmu postaci. Jeśli tak, to nie spełnił swego zadania. Sprowadzając problem do konkretnego jednostkowego wymiaru, odebrał mu uniwersalne, ponadczasowe znaczenie.

Zdaniem Havla, każda sztuka musi mieć swoją tajemnicę. Niestety, tajemnicy "Kuszenia" nie udało się nam poznać. Być może inna inscenizacja da widzom tę szansę, Oczywiście pod warunkiem, że taka tajemnica w ogóle w "Kuszeniu" istnieje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji