Artykuły

Żyję życiem swojego ojca

- Nie wiem, czy to jest sztuka kontrowersyjna. Tak naprawdę, o co miałby się ktoś spierać, o to, że nie było takich czasów, kiedy tysiące młodych ludzi trafiało do więzienia tylko dlatego, że należało do Armii Krajowej i walczyło o Polskę? - mówi JAN KRZYSZTOFCZYK, autor "Kłopotu Pana Boga", wystawionego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach.

Rozmowa z Janem Krzysztofczykiem, pisarzem, autorem sztuki "Kłopot Pana Boga". Jej prapremiera odbyła się w poniedziałek [27 marca] w kieleckim Teatrze imienia Stefana Żeromskiego:

Jeszcze nikt nie widział sztuki "Kłopot Pana Boga", a już mówiło się, że to będzie przedstawienie kontrowersyjne. Dlaczego historia opisująca pierwsze powojenne lata w Polsce może wywołać tyle emocji?

- Nie wiem, czy to jest sztuka kontrowersyjna. Tak naprawdę, o co miałby się ktoś spierać - o to, że nie było takich czasów, kiedy tysiące młodych ludzi trafiało do więzienia tylko dlatego, że należało do Armii Krajowej i walczyło o Polskę? Ci, którzy się obrażą, to ludzie popierający tamten ustrój i żałujący tego, że komuna odeszła, bo wtedy można było kogoś wziąć za kark i dać po twarzy bez żadnej odpowiedzialności.

W "Kłopocie Pana Boga" opisuje pan najczarniejsze lata stalinizmu. Człowiek czyta ten dramat i ciarki przechodzą po plecach...

- Bardzo trudno pisało mi się tę sztukę, praca nad nią trwała pięć lat i wykończyła mnie psychicznie. Ale byłem pewien, że powinienem podjąć ten temat. W czasie okupacji i po jej zakończeniu nie mogłem walczyć, bo byłem kilkuletnim dzieckiem. Pomyślałem sobie, że jeżeli ściskam długopis w ręce, to powinienem na ten temat coś napisać, pozostawić po tych czasach ślad. Co mogę więcej? Iść na grób w lesie i zaświecić świeczkę tym, którzy tam zginęli. Tym ludziom jestem coś winien.

Twórcy spektaklu mówią, że właściwie oprócz filmów "Przesłuchanie" i "Pułkownik Kwiatkowski" nie ma żadnych artystycznych zapisów tamtych lat. No oczywiście jest jeszcze kontrowersyjny "Popiół i diament"...

- Młodzież w szkole była wychowywana na bzdurach i na kłamstwie. Ja miałem o tyle szczęście, że ojciec mi mówił, jak to naprawdę było. Ale przez pewien czas byłem rozerwany, nie wiedziałem, komu wierzyć. Gdy skończyła się wojna, miałem siedem lat, więc pewne fragmenty tamtej rzeczywistości pamiętałem. W szkole mówili o wielkiej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, a ojciec już w 1944 roku przyniósł do domu broszurę o zbrodni katyńskiej. I mówi mi: "Patrz synu, Sowieci mordowali Polaków". I wtedy wiedziałem już, kto to jest Sowiet.

Trudno wybaczyć zbrodnię?

- Gdy w 1989 roku Mazowiecki został premierem, to byłem taki dumny, usiadłem w fotelu, rozparłem się i mówię do żony: "Patrz, doczekaliśmy Polski". A pan Mazowiecki mówi, żebyśmy wszystkie krzywdy, które Sowieci i Niemcy nam wyrządzili, przekreślili grubą kreską. Ręce opadają, mamy to wymazać z historii, młodzież ma o tym nie wiedzieć, że takie rzeczy się działy? Nie namawiam do zemsty, ale pamięć musi pozostać. Prawie 150 tysięcy młodych ludzi, którzy walczyli w czasie okupacji, mordują przyjaciele - Sowieci. A przecież ludzie z Armii Krajowej wysadzali mosty, którymi miały jechać na Wschód niemieckie pociągi z bronią. A tymczasem okazało się, że Armia Krajowa to bandyci, więc trzeba ich wymordować, maltretować, bo oni chcą, żeby była Polska, a nie siedemnasta republika.

Pana ojciec był takim żołnierzem Armii Krajowej, który trafił do więzienia tylko dlatego, że walczył w podziemiu. Ile z niego jest w postaci głównego bohatera sztuki?

- Ojciec, tak jak główny bohater, był nieufny. Nie bał się, zawsze był sobą, nie dał się złamać, do śmierci należał do organizacji "Wolność i Niepodległość". Ja wciąż żyję jego życiem.

Krytycy porównują "Kłopot Pana Boga" z filmem gangsterskim i westernem. Mówią o bohaterze zarażonym śmiercią, który nie potrafi uwolnić się od zabijania.

- Trochę mnie te porównania denerwują. Nawet "Hamleta" można podciągnąć pod western lub jakiś bandycki film. Wszędzie tam, gdzie jest jakaś strzelanina czy zabójstwo, można doszukiwać się kryminału, a bohaterów porównywać do killerów. Ale to jest gruba pomyłka - bo killer to jest ktoś wynajęty do zabijania, a mojego bohatera - Stefana - nikt nie wynajął, on sam siebie wynajął. Owszem, jest pewne podobieństwo mojego dramatu do westernu, ale tylko z tej racji, że bohater ma westernowy honor i godność. I w moim dramacie nie jest ważne, jak Stefan żyje, że wciąż ucieka, że się poniewiera, że nie ma rodziny. Ważny jest jego honor. Ktoś chciał zgwałcić kobietę i on w jej obronie zabija. I przecież nie robi tego dla pieniędzy. Potem zabija ludzi w obronie chłopaka, w młynie skręca kark facetowi, który podłoży dziewczynkę pod czołg. On owszem ma porachunki, ale z ubowcami, rozpracowuje ich, wkrada się w ich szeregi. Nie jest więc płatnym mordercą, ale szpiegiem?

- Szpiegiem tak.

A potem wyrok wydadzą na niego zarówno ludowe państwo, jak i koledzy z podziemia, którym nie spodoba się, że stanął w obronie kobiety i zdekonspirował się.

- Tak, i tu jest jakieś fatum. Są ludzie, którzy przyciągają do siebie dobro i są ludzie, którzy przyciągają zło. A co przyciąga mój bohater? To właśnie Pan Bóg ma rozsądzić. Czy dostanie skrzydła anioła w nagrodę za to, że zabijał w obronie innych, czy będzie na wieki zamiatał piekło. To jest wielka niewiadoma.

Dziękuję za rozmowę.

* * *

Twórcy spaktaklu "Kłopot Pana Boga" O sztuce Jana Krzysztofczyka:

Jan Kanty Pawluśkiewicz, kompozytor: - Groza stalinowska jest niepodważalna, a sposób naszej adaptacji do niej - niezwykły. Dopiero z biegiem czasu uświadamiam sobie, w jakiej nieprawdopodobnej sytuacji psychicznej; zamulonej, spapranej i niechlujnej rzeczywistości żyłem. I nie mogę zrozumieć, dlaczego tak mało twórców podejmuje ten temat, nie wiem, czemu jest taka blokada. Czy to świadczy o kompletnej deprawacji narodu, który po siedemnastu latach wolności nie może się pozbierać? I dlatego pewnie tak emocjonalnie odebrałem sztukę Jana Krzysztofczyka.

Piotr Szczerski, reżyser spektaklu: - Krzysztofczyk jako pierwszy pokazuje powojenną historię Polski w sposób najbliższy faktom. Dla niego jest to kolejna okupacja, tym razem sowiecka. Trwała ona do 1989 roku i jakoś tak bez echa się rozeszła. Tak zostaliśmy zniewoleni, że nawet tego nie zauważyliśmy. A trzeba się rozliczyć z przeszłością, wielkim błędem było to, że nie przeprowadzono lustracji 17 lat temu.

Jan Polewka, scenograf: - W kinie i teatrze jest wielki strach przed opisem lat stalinizmu. To okrutne, złe czasy i być może dlatego pisarze pozostawili to pole. Krzysztofczyk się odważył, było wówczas tak, jak on to opisał w "Kłopocie Pana Boga", a pewnie jeszcze gorzej. Pamiętam ze swojego dzieciństwa ten wszechogarniający strach, tych znikających ludzi. Więc z jednej strony chciałem uczestniczyć w pracy nad przygotowaniem spektaklu, ale z drugiej bałem się wchodzić w ten czas po raz drugi.

Kim jest Jan Krzysztofczyk

Jan Krzysztofczyk mieszka we wsi Wiosna, nieopodal Końskich. To znany nie tylko w naszym regionie autor dramatów i utworów prozatorskich - między innymi "Święcone na pół", "Podział", "Czika", "Krzyk", "Kiedy kos przestaje śpiewać". Jan Krzysztofczyk mówi, że swój gorący temperament zawdzięcza przodkom - Hiszpanom. Za króla Filipa II zostali oni skazani na banicję, przywędrowali pod Kraków, gdzie nabyli dobra ziemskie. Ojciec pisarza brał udział w powstaniach śląskich, w wojnie polsko-radzieckiej został ranny, za co otrzymał od marszałka Piłsudskiego skład wódek i wyrobów tytoniowych oraz restaurację w Sosnowcu. I w tym mieście, w 1937 roku, urodził się Jan Krzysztofczyk. Uczył się u ojców michaelitów, potem w szkole morskiej w Gdyni, a następnie studiował prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Nigdy jednak nie pracował w zawodzie, imał się różnych profesji - był zawodowym bokserem, dyspozytorem pogotowia ratunkowego, asystentem lekarza sądowego przy sekcjach zwłok, urzędnikiem w radach narodowych w Sosnowcu i Katowicach, dziennikarzem, nauczycielem. Za przynależność od nielegalnej organizacji politycznej cztery miesiące przesiedział w więzieniu. W latach siedemdziesiątych przeniósł się wraz z rodziną na Kielecczyznę - przez pewien czas współpracował z "Echem Dnia", zdobył też kwalifikacje leśnika, hodował konie rasy małopolskiej. Dziś mieszka we wsi Wiosna, nieopodal Końskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji