Artykuły

Sztuka imitacji

Dawno, dawno temu człowiek był szczęśliwy i bawił się jak dziecko: spontanicznie, radośnie i twórczo. Potem coś się zepsuło. Nogi przestały mu się podrywać do tańca, usta składać do śpiewek i gadek. Człowiek usiadł w hotelu i zażądał rozrywki. Pociągnęło to za sobą podobne skutki, co spożycie jabłka z zakazanego drzewa: czynność naturalna stała się czynnością wstydliwą. Rozrywka podzieliła los erotyki. Tu i tam wstyd i poczucie winy, nerwice i kompleksy, instytucje oficjalne i pokątne zaspokajanie potrzeb. Intelektualiści odwracają oczy od chichoczącego natrętnie tłumu i przenoszą wzrok na przedmioty bardziej godne uwagi; rozrywka dostaje się najczęściej w ręce grafomanów, partaczy i różnych innych szczwanych lisów, którzy korzystając z braku równowagi między podążą a popytem, bez skrupułów kupczą tandetą.

Sam jednak los producenta rozrywki nie jest do pozazdroszczenia. Pracy jego towarzyszy na przemian zawiść i pogarda, wokół zaś jeżą się trudności i niebezpieczeństwa. Ma osiągać lekkość nie popadając w naiwne uproszczenia, rozbawiać - unikając trywialności i głupoty, wzruszać - nie grzęznąc w sentymentalizmie itd. Geniuszowi problemy te rozwiązują się same; cóż jednak czynić wypada pisarzowi zwyczajnie utalentowanemu? W jaki sposób zabezpieczyć sobie sukces, nie narażając na szwank dobrego imienia? Jest niezłe wyjście z sytuacji: odwołać się do tradycji, sięgnąć po chwyty pewne i sprawdzone, ukuć sobie pancerz ze stylizacji.

Polska sztuka popularna kulała od dziecka. Stosunki między oświecanymi a prostaczkami zagmatwały się i utraciły naturalność, nie bardzo było wiadomo kto od kogo ma się uczyć, góra od dołu czy dół od góry. Egzaltowana miłość do ludu, jaką zapłonęli romantycy, dopełniła się rychło nienawiścią do tłumu, którą przeżywali moderniści. Próby stworzenia dramatów ludowych kończyły się na ogół fiaskiem, paru z nich jednak udało się zrobić karierę, tak ze względu na zalety, jak i pomimo wad.

Tadeusz Kwiatkowski poszedł śladem rozgarniętych rzemieślników, którzy wypełniają lukę we współczesnej kulturze materialnej i zaspokajają głód estetycznego przedmiotu, produkując fałszywe starocie: wykonał imitację fin de sieclowego wodewilu ludowego. Skrzyżował więc "Królową przedmieścia" z "Krowoderskimi zuchami", uszczknął co nieco, z "Krakowiaków i Górali", wszystko zaś razem spiął zręcznie aluzją do Szekspira. I powstała komedia muzyczna retro, nieco może przydługa i na zbyt wątłej osadzona intryże, ale nie gorsza, a miejscami zapewne i lepsza od pierwowzorom (Szekspira jednak wyjąwszy). Jest m niej wszystko, co ludzie lubią: Krowodrza, Zwierzyniec i Bielany, andrusy i "idze, idze, ty bajoku", ognista przekupka i cesarsko-królewski policjant bezbronny jak dziecię, ciężko pracujący tajniak i student agitujący bez wzajemności, jurny wigor przedmieścia i źdźbło sentymentalizmu.

Utwór nie przekracza w sposób widoczny możliwości teatralnego zespołu, a taneczna i wokalna amatorszczyzna, jaka tu i ówdzie daje znać o sobie, wpisana jest wręcz w jego poetykę i w jakimś sensie wzmaga nawet jego realizm. Jeśli dodać do tego łatwe melodie i rozmyślnie kiczowatą scenografię, opartą na uproszczonych formach i ostrych kolorach, otrzymujemy sztuczkę, której oglądanie nie uwłacza widzowi, która też, sądząc po reakcji sali, rzeczywiście rozbawia go i rozrzewnia, a i budzi pewne także poczucie lokalnego patriotyzmu i rodowej dumy. Czy można pragnąć czegoś więcej? Owszem, można.

Kwiatkowski ma wszystkie warunki po temu, by zostać kucharzem doskonałym, a z własnej woli wciela się w postać szefa gastronomu drugiej kategorii. Zamiast wysubtelniać podniebienie konsumenta i przyuczać go do smakołyków, serwuje mu jego nad miarę ukochany kotlet z kapustą, poczytując sobie (i słusznie) za zasługę, że nie oszukuje na mięsie i daje świeże tłuszcze. Pisarz, którego znamy jako autora świetnych tekstów kabaretowych i cienkiego satyryka, wypuszcza ze swego warsztatu, biorąc imię Szekspira nadaremno, nostalgiczno-folklorystyczną imitację miast złapać byka za rogi czyli pokazać prawdziwy obraz socjologiczny dzisiejszego Krakowa, jego nową, społeczną stratyfikację. Nie mitologizować Antków, nie wzdychać, że przemieniają się w magistrów, lecz ujawnić komiczną bolesność humorystyczne skutki tych gwałtownych przeistoczeń. Poprzekłuwać śmiechem jakieś rzeczywiste społeczne bąble, rozładować kompleksy. Odsłonić współczesne wyobrażenia hierarchii, znaleźć obecną postać mezaliansu.

Folklor, to rzecz piękna i cenna, trzeba go konserwować i ochraniać, złudzeniem jednak jest mniemanie, iż da się nim z pożytkiem zastąpić współczesną, żywą kulturę. Można sobie od czasu do czasu powrócić w korzenie, ale naprawdę miesza się na powierzchni. Sprawa zaś jest o tyle jeszcze delikatniejsza, że dwuznaczność społecznego żywiołu, w którym Kwiatkowski znalazł chwilowo upodobanie i który pragnie ocalić od zapomnienia, rzuca się w oczy. Przedmieście ma w sobie wiele egzotycznego czaru, ale i sporo najzwyklejszego, ordynarnego prostactwa. Pierwszy rzeczywiście zanika, drugie wyjątkowo uparcie trzyma się życia. Andrus-hidalgo odszedł, andrus-cham przetrwa wszystko i wszystkich. I trzeba ogromnie uważać, by apoteozując jednego, drugiemu, nie dostarczyć poetyckiego alibi. Zdarzyć się bowiem może, iż widownia ryknie takim śmiechem, od którego autorowi zrobi się nieswojo.

Przedstawienie "Romka i Julki" ma charakter swobodnej zabawy. Aktorzy bez trudności wcielają się w role Antków i Felków; paniom trochę gorzej idzie z dziewczęcą prostotą, ale starają się jak mogą. Święci tryumfy gra charakterystyczna, żywiołowość pokrywa techniczne braki. Najbardziej dobitnie zarysowują się przede wszystkim sylwetki Florianowej (Bogna Gębik), Antka (Krzysztof Stachowski), Janka (Henryk Nolewajka) i Tajniaka (Stanisław Michno). Ciężkie brzemię wodewilowych amantów dźwigają Elżbieta Bieniarz i Paweł Sanakiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji