Artykuły

Zębata paszcza, a w niej bakterie

"Karius i Baktus" w reż. Jarosława Antoniuka w Teatrze Lalki i Aktora w Łomży. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

W repertuarze teatr ma kilkanaście spektakli dla dzieci. Jedna z ostatnich premier to "Karius i Baktus" - historia dwóch wrednych osobników, harcujących w buzi pewnego chłopca. Rzecz przezabawna i pedagogiczna zarazem, wymieniona wyżej dwójka bowiem to nikt inny, jak bakterie. Uwielbiają słodycze, boją się tylko dentysty. A że Marek zębów nie myje, cukierki pochłania kilogramami, Karius i Baktus (tu przedstawieni jako dwaj chłopcy) znaleźli raj na ziemi i spokojnie demolują zęby malucha. Ale któregoś dnia Marek musi iść do dentysty...

Prostą fabułę, wymyśloną przez Norwega Thorbjorna Egnera, gra tu troje aktorów (w dwóch obsadach). My widzieliśmy skład następujący: Marzanna Gawrych (Karius), Bogumiła Wierzchowska-Gosk (Baktus) i Marek Tyszkiewicz (narrator plus trzy inne epizodyczne role).

I świetnie się bawiliśmy: spektakl cieszy oko scenografią, przede wszystkim zaś prostotą i humorem. Ten ostatni to zasługa głównie Tyszkiewicza - zwija się jak w ukropie, gra cztery postaci, a na każdą ma inny patent. Oto narrator w meloniku (brzuchaty, w przykrótkich spodniach, swój gość), za chwilę mamusia o piskliwym głosiku (mało która pani tak kręci biodrami, ale co tam, skoro jest prześmiesznie), po niej Marek w bejsbolówce (łobuziak, wiadomo), wreszcie dentysta, niby-rozanielony, ale z wzrokiem kobry (to połączenie, zapewniam, jest możliwe!). Tyszkiewicz ma świetnie opanowany ruch sceniczny, tu każde machnięcie ręki ma swój ciężar, przykuwa uwagę, przede wszystkim zaś bawi niepomiernie (ach, ten krok baletnicy!).

Piecyk w zębie

Mamy tu i żywy plan, i animację lalek maleńkich i większych (bakterie też rosną!). I wszystko, czego trzeba do baśniowej atmosfery: świetlne czary-mary (scena wygląda czasem, jakby przysiadła na niej chmara świetlików), czarodziejski kufer (kryjący liczne skarby), a nawet bańki mydlane.

Wszystko to na scenie, która - jakżeby inaczej - jest zębatą paszczą. Bakterie wiercą w niej beztrosko, piłują, świdrują, a jak już wywiercą, to od razu anektują teren, rozkładając choćby... dywanik i piecyk.

Miło popatrzeć na mnóstwo inscenizacyjnych zabiegów: a to cukierki wpadają do paszczy (ogromne, niczym walizki owinięte błyszczącym celofanem, ich prezentacja wypada jak rewia); a to mamusia podryguje z wielką torebką w formie tubki z pastą; a to wreszcie dentysta przybywa z wiertarką.

Nie zdradzimy, co się stanie z wrednymi bakteriami. Dość powiedzieć, że skończą marnie... ale na tyle dobrze, że nawet maluchy, które przez spektakl się doń przywiążą, niespecjalnie przejmą się ich losem. Za to zęby będą myć częściej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji