Artykuły

Przygody Jana Piszczyka. Ciąg dalszy

Któż nie pamięta wspaniałego filmu Andrzeja Munka "Zezowate szczęście...". Wiele razy był on prezentowany w telewizji, a sam obraz wszedł do historii polskiej sztuki filmowej. Rola Jana Piszczyka - tchórza, oportunisty, a jednocześnie zwykłego szarego człowieka, który znalazł się w środku wydarzeń historycznych, stała się wielkim sukcesem aktorskim, Bogumiła Kobieli.

W ubiegłym roku Jerzy Stefan Stawiński wydał drugą część przygód Piszczyka. Książka stała się wydarzeniem artystycznym i została laureatką Warszawskiej premiery literackiej w czerwcu ub. roku.

"Smutnych losów Jana Piszczyka ciąg dalszy", to utwór znaczący w dorobku Stawińskiego i jednocześnie pozycja, która jest swoistym komentarzem artystycznym "polskich losów" z lat 1952 - 1968. Dlatego też warto sięgnąć po tę książkę. A piszę o tym z okazji adaptacji książki i realizacji przedstawienia według prozy Stawińskiego przez Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie.

Na scenie teatru koszalińskiego widzimy innego Piszczyka i inną rzeczywistość niż w pamiętnym filmie Andrzeja Munka. Akcja drugiej części powieści i jednocześnie przedstawienia, zaczyna się w roku 1952, kiedy to Jan Piszczyk jako "wróg ludu" przebywa w więzieniu. I tutaj jednakże daje sobie jakoś radę - pisze "prasówki" dla dyrektora więzienia, w których operując słownictwem tamtych lat, zdaje relację z ataku amerykańskiej stonki na nasze pola i innych tego typu działań dywersyjnych. Piszczykowi powodzi się coraz lepiej, jednak jako człowiek wpływowy, ulega sugestii dobrze zapowiadającego się naukowca Fabiana Tubalnego (nasz bohater spotka go jeszcze na swojej drodze życiowej), który uparcie twierdzi, że wkrótce "partia roztopi się w narodzie". W rezultacie naczelnik więzienia "spada" ze swojego stanowiska, a Piszczyk przestaje być więziennym dziennikarzem. Na szczęście przychodzi rok 1956 i nasz bohater opuszcza swoją celę. Natychmiast zostaje uznany za osobę represjonowaną, ofiarę kultu jednostki, wręcz bohatera narodowego. (A jak pamiętamy, Piszczyk znalazł się w więzieniu pod zarzutem, iż w ubikacji napisał kilka szkaradnych słów).

Na fali październikowej odwilży, Jan Piszczyk zaczyna szybko piąć się w górę. Zmienia nazwisko na Paszkowski (lepiej brzmi i nie przypomina chłopskiego rodowodu) i korzystając z koniunktury "urządza się" w życiu. Marzy mu się nawet doktorat. Jest już blisko celu, jednak znowu "burza historii" - nadchodzi rok 1968 i promotor Piszczyka traci posadę. Nowy kierownik zakładu rezygnuje z opieki naukowej nad panem Janem. Na dodatek nowe nieszczęście spotyka ob. Piszkowskiego - umiera mu ojciec. Jednak tym razem Stawiński nie opuścił swojego bohatera- ojciec zostawił Piszczykowi pokaźny spadek: przez wiele lat zbierał różne złote monety, które przedstawiają, wartość miliona złotych (jest rok 1968). Co będzie dalej, jak ułożą się kolejne losy Jana Piszczyka - przekonamy się w trzeciej części powieści, którą Jerzy Stefan Stawiński zamierza napisać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji