Artykuły

Dobry wiatr z Koszalina

W ciągu niecałego roku od objęcia dyrekcji Bałtyckiego Teatru Dramatycznego im. J. Słowackiego w Koszalinie przez Andrzeja Marię Marczewskiego, na scenie tej odbyło się dziewięć premier. Sześć miałem możność obejrzeć w ramach trzydniowego przeglądu repertuaru teatru, w styczniu 1987 roku. Były to: "Seans" Ireneusza Iredyńskiego, "Bałkański szpieg" Duśana Kovaćevicia, "Emigranci" Sławomira Mrożka, "Legenda o szczęściu bez końca" Ulricha Plenzdorfa, "Na czworakach" Tadeusza Różewicza i "Zezowate szczęście 2 - czyli smutnych przygód Jana Piszczyka ciąg dalszy" Jerzego Stefana Stawińskiego.

Moją znajomość z teatrem koszalińskim zaczęła się... w Warszawie. Tu właśnie, bodajże w 1960 roku, obejrzałem głośnego wtedy koszalińskiego "Hamleta" w reżyserii Tadeusza Aleksandrowicza, ze Stanisławem Brejdygantem w roli tytułowej. Natomiast ostatnim przedstawieniem, które oglądałem siedem lat temu, był "Kordian" zrealizowany przez Andrzeja Rozhina. W "międzyczasie" udało mi się co prawda obejrzeć spektakle w reżyserii Komarnickiego, Kordzińskiego, Prusa, Skotnickiego, Ziębińskiego, ale przyznaję ze skruchą, że nie było tego za wiele. Warto przypomnieć, że w latach 1954-1984 w teatrze koszalińskim odbyło się 260 premier.

Zmiany po latach

W zespole artystycznym Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, podobnie zresztą jak w innych teatrach, oddalonych od wytwórni filmowych i ośrodków telewizyjnych, zmiany następowały dość często. Wystarczy powiedzieć, że w ciągu trzech dziesięcioleci placówką tą kierowało trzynastu dyrektorów artystycznych oraz występowało w niej 127 aktorek i 196 aktorów. Toteż z uznaniem oglądałem podczas trzech styczniowych wieczorów Ewę Nawrocką, ulubienicę publiczności koszalińskiej oraz Mieczysława Błochowiaka i Andrzeja Skupienia, wiernych temu teatrowi.

Andrzej Maria Marczewski, znany, ze swego temperamentu artystycznego i organizacyjnego, po uzupełnieniu zespołu kilkunastoma nowymi aktorami, wystartował w Koszalinie z powodzeniem. Do współpracy i na gościnne występy zaprosił Hankę Bielicką, Józefa Fryźlewicza, Jerzego Nowaka, Wiesława Nowosielskiego, Wojciecha Pastuszkę, Jerzego Stępniaka i Tadeusza Woźniaka. Uruchomił drugą scenę, przywrócił stałe dni występów w Koszalinie, zlikwidował martwy sezon w miesiącach letnich. Nie pozostało to bez wpływu na frekwencję. Również w czasie naszego pobytu na brak publiczności nie można było narzekać, choć mróz był wyjątkowy, sala niedogrzana, a do tego z prószącym w niej śniegiem. Dach i nie tylko dach, wymaga bowiem pilnej naprawy.

W tym pierwszym okresie Marczewski wyraźnie preferuje repertuar współczesny, zwłaszcza polski. W większości prezentowanych sztuk znajdują odbicie kłopoty i dolegliwości trapiące zwykłego człowieka. Zarówno te, które wynikają ze stosunków pomiędzy ludźmi, jak i uwarunkowania i zależności natury politycznej. W takim splocie okoliczności i uwikłań kształtuje się los Jana Piszczyka; tak toczy się życie Pauli ze sztuki enerdowskiego pisarza Ulricha Plenzdorfa; takim jest Ilja Cvorović, bohater "Bałkańskiego szpiega". Zaś zwieńczeniem tej panoramy różnorodnych oglądów ludzkiej egzystencji są "Emigranci" Mrożka.

Stawiński

Powieść Stawińskiego "Zezowate szczęście 2" odznacza się ciekawą i wartką akcją, obfitością spięć dramatycznych, ostrością satyrycznego widzenia. Posiada wyrazistego bohatera, który, co ważne, pokazany jest w działaniu. Wszystkie te walory sprzyjały adaptacji scenicznej, której dla teatru koszalińskiego dokonał reżyser przedstawienia, Andrzej M. Marczewski. Nie żałuje zgryźliwości i satyrycznej ostrości w ocenie okresu błędów i wypaczeń, a także niedomagań w latach późniejszych, w krytycznym zwierciadle przedstawia również bohatera. Podstawowy bowiem sens zarówno powieści, jak i jej teatralnego kształtu sprowadza się do pytania - co było przyczyną parszywego losu Jana Piszczyka? Czy jego cechy osobnicze, czy też warunki społeczno-polityczne? Przedstawienie nie daje na to jednoznacznej odpowiedzi. Bo jest to chyba i niemożliwe.

Taki sens przedstawienia potwierdziła lapidarna wypowiedź jednego z licealistów: "To jest i smutne, i prawdziwe i wesołe - jak w życiu". Duża w tym zasługa Andrzeja Błaszczyka, który wystąpił w roli Piszczyka. W przeciwieństwie do pamiętnej kreacji filmowej Bogumiła Kobieli, który miał coś przecież z liska-chytruska, Błaszczyk zagrał po prostu zwykłego człowieka.

Plenzdorf

"Legenda o szczęściu bez końca" jest z kolei przypowieścią o nieudanym życiu młodej kobiety, Pauli. Życie i śmierć Pauli, jej nieszczęśliwej miłości, opowiedziane są w kilkunastu scenach-obrazach, przerywanych songami, komentującymi wydarzenia sceniczne. Tutaj również nie otrzymujemy jednoznacznej odpowiedzi dlaczego do tego doszło. Przyczyn należy, zdaniem autora, szukać w złożonościach ludzkich losów, roli przypadku w życiu człowieka, zawiłościach otaczającego nas świata.

Przedstawienie "Legendy" zostało zrealizowane przez Andrzeja Marczewskiego z dużym rozmachem, rozbudowaną przestrzennie z wielką liczbą rekwizytów, ale funkcjonalną scenografią (Kika Lelicińska), bogatą oprawą muzyczną (Tadeusz Woźniak), a także z udziałem niemal całego zespołu aktorskiego na czele z Jadwigą Andrzejewską, przekonywającą w roli Pauli.

Kovaćević

Bohater "Bałkańskiego szpiega" Ilja Cvorović - to przykład chorobliwej podejrzliwości, która zmusza go niejako do podejmowania absurdalnych działań, kończących się dla niego tragicznie. Źródeł takiego postępowania Ilji można doszukiwać się w doznanych wcześniej krzywdach i nieszczęśliwych przeżyciach oraz opacznym rozumieniu polityki. Sztuka Kovaćevicia osadzona jest oczywiście w realiach jugosłowiańskich, w których nie brak wyraźnych odniesień do problemów, związanych z wydarzeniami na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Niemniej posiada ona i wartości uniwersalne, choćby ukazuje potrzebę zachowania tolerancji w stosunkach międzyludzkich. To sprawnie i w dobrym tempie zrealizowane przez Józefa Fryźlewicza przedstawienie, niestety w pewnych miejscach, zwłaszcza w scenach finałowych, raziło nadmiarem ekspresji aktorskiej. Celował w tym wykonawca głównej roli, Józef Fryźlewicz.

Różewicz

Na koniec chciałbym wymienić udaną realizację trudnej sztuki Tadeusza Różewicza "Na czworakach". Reżyser Wiesław Nowosielski dzięki rzetelnemu stosunkowi do tekstu, oszczędnemu stosowaniu pomysłów, i rozwiązań inscenizacyjnych, tak kuszących w realizacji sztuk Różewicza, przybliżył sens i znaczenie tego dramatu. Zawierzył aktorom i nie zawiódł się. Szczególne uznanie należy się Andrzejowi Błaszczykowi (Laurenty) i Iwonie Żelaźnickiej (Dziewczyna), a także Aleftynie Gościmskiej (Pelasia) oraz Mieczysławowi Błochowiakowi (Sitko).

ANDRZEJ Maria Marczewski jest czternastym dyrektorem artystycznym Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. Niech będzie nim jak najdłużej. Co najmniej do następnego jubileuszu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji