Artykuły

Trzy balety w Operze Warszawskiej

Jeśli już dziś w Operze na Nowogrodzkiej tworzy się repertuar z mysią o przyszłym Teatrze Wielkim na placu Teatralnym, to pierwszy w tym roku wieczór baletowy musiał wzbudzić we wszystkich, komu sprawa ta leży na sercu, najlepsze nadzieje.

Taki balet jak "Wierchy" Malawskiego, w choreografii Eugeniusza Paplińskiego, jest właśnie tym wielkim polskim widowiskiem, godnym inaugurować współczesny polski repertuar baletowy. Wiedząc, iż "Wierchy" mają być realizowane, melomani, znający skomplikowaną partyturę Malawskiego, zadawali sobie pytanie, jak też baletmistrz wybrnie z tak trudnego zadania. Istotnie, łatwo można było wpaść w zwykłe, utarte formy podania folkloru góralskiego i przy "akompaniamencie" muzyki, jeszcze i jeszcze raz powtórzyć znane wszystkim tańce Podhala. Jednakże Eugeniusz Papliński z podziwu godną, ambitną dociekliwością przestudiował partyturę Malawskiego i ona to stała się nie akompaniamentem, ale bazą jego choreografii. Tańce solistów są odpowiednikami tekstu śpiewanego, forte chóru znajduje odbicie w żywiołowych tańcach zespołu baletowego, a pieśni, wykonane przez chór pianissimo. wierne odzwierciedlenie w subtelnych ruchach i pozach solistów. Jeśli ktoś oczekuje od baletu tylko zwykłych pas de deux z obowiązującym eksponowaniem solistów, z osobnymi popisami zespołu - ten mógł być rozczarowany. Ale widz muzykalny wyczuł harmonię elementu widzianego i słyszanego, podziwiał wnikliwość, niebanalność nowej formy ujęcia tańca góralskiego, umiejętne, delikatne połączenie go z tańcem klasycznym. Dobrze, iż powołano Paplińskiego na odpowiedzialne stanowisko naczelnego balet-mistrza Teatru Wielkiego, dobrze iż mógł już w pierwszej swej pracy zadokumentować, że folklor polski może być udramatyzowany, klasycznie stylizowany i stanowić treść wielkiego widowiska. Młodzi soliści zrozumieli intencję choreografa i zarówno Barbara Włodarczyk, jak Stanisław Szymański i Feliks Malinowski dali kreacje dyskretne, pełne wewnętrznej treści, bardzo piękne tanecznie.

Drugi balet "Świtezianka" - to Mickiewicz, romantyzm, wiek XIX. Niestety, ani muzyka Morawskiego, ani kostiumy Bielickiego nie przyczyniły się do ułatwienia zadania baletmistrzowi Jerzemu Gogolowi, który ze zwykłą sobie maesterią skomponował dramatyczno-liryczne tańce solistów, obfitujące w nowe, oryginalne pozy. Wykonawcy Maria Krzyszkowska i Henryk Giero, stworzyli parę kochanków, wcielając w stopniu maksymalnym wszystkie odcienia uczuć bohaterów dramatu. W tańcu Krzyszkowskiej i Giero nie ma niczego przypadkowego; realizacja zamierzeń baletmistrza jest absolutna. Druga natomiast rola kobieca musi znaleźć inną interpretatorkę. Hanna Zawadzka bowiem, przyjemna i- dobrze tańcząca jako góralka, nie nadaje, się do roli dziewczyny uwodzącej Strzelca.

Krańcowo różny w swej treści balet "Zaczarowana Oberża" został świetnie zrealizowany przez Witolda Grucę. Ten młody, bardzo utalentowany choreograf, z wielkim poczuciem humoru przedstawił współczesny obraz dansingowo-barowy. Doskonale uplastycznione zostały postacie kelnerów, szatniarza, barmanki i gości. Olga Glinkówna, Bożena Kociołkowska, Krystyna Mazurówna, Zbigniew Strzałkowski, Witold Borkowski, Andrzej Ludwicki i cały corps de ballet doskonale interpretowali swoje role i przyczynili się do prawdziwego powodzenia spektaklu. W klimacie współczesności scenograf Bielicki czuje się doskonale, dekoracje i kostiumy w "Zaczarowanej Oberży" są bardzo interesujące i wybitnie podnoszą temperaturę całości.

Orkiestra pod batutą Bogdana Wodiczki brzmiała imponująco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji