Artykuły

Trzy premiery baletowe

PIERWSZA w tym roku premiera baletowa była oczekiwana ze zrozumiałym zainteresowaniem. Po długim "bezkrólewiu" w kierownictwie naszego baletu, powierzono w sezonie obecnym kierownictwo EUGENIUSZOWI PAPLIŃSKIEMU, który nie tylko dopełnił szeregi artystów baletu zdolną i wykształconą młodzieżą swego "Zespołu Tańca", ale i wprowadził swych współpracowników, choreografa JERZEGO GOGÓŁA i młodego baletmistrza WITOLDA GRUCĘ, jak również świetnego pedagoga - klasyka, MILĘ KOLPIKÓWNĘ. Pierwszy spektakl baletowy całkowicie utwierdził nas w przekonaniu, że wybór naczelnego baletmistrza okazał się szczęśliwy. Papliński mądrze i umiejętnie rozplanował pracę, licząc się z kierunkiem uzdolnień i umiłowań każdego baletmistrza. I tak Gogolowi został powierzony balet romantyczny "ŚWITEZIANKA", a Grucy nowoczesny spektakl "ZACZAROWANA OBERŻA". Sobie Papliński pozostawił zadanie najtrudniejsze, mianowicie skomponowanie choreografii do trudnej muzyki Malawskiego "WIERCHA". Dzięki swej wybitnej muzykalności baletmistrz zwyciężył na całej linii, potrafił bowiem nadać właściwy kształt ruchowy tej skomplikowanej partyturze. Choreografia Paplińskiego nie jest tańcem NA TLE muzyki Malawskiego, tylko wiernym odtworzeniem mchowym jej melodyki, rytmu, stylu, dynamiki każdej frazy, impulsu emocjonalnego zawartego w zmianie tempa; wszystko to miało swój odpowiednik w ruchu. I przy tym całkowitym zespoleniu choreografii z muzyką, sam taniec jest piękną stylizacją i dramatyzacją folkloru góralskiego, szczęśliwie powiązanego w ujęciu Paplińskiego z klasyką baletową. Układ grup jest bardzo piękny, a wykonanie "corps de ballet" żywe, interesujące i zdyscyplinowane. Soliści dobrani są jak najtrafniej: utalentowana BARBARA WŁODARCZYK w roli góralskiej dziewczyny tańczy świetnie, gra z umiarem i inteligencją. Młody, bardzo zdolny tancerz FELIKS MALINOWSKI, jako Góral zakochany w dziewczynie, jest pełen męskiej swady i zaborczości, tańczy i wygląda doskonale. Drugim Góralem jest STANISŁAW SZYMAŃSKI. Satysfakcją i radością jest patrzeć na tego tancerza, a wielką trudnością pisać o nim. Bo nic oprócz superlatywów powiedzieć nie można. Ten niezwykle utalentowany młody tancerz łączy w sobie wspaniałą technikę, zawsze trafną, głęboko emocjonalną ekspresję, nieodparty wdzięk osobisty. Tyle się mówi o potrzebie tworzenia dobrych librett baletowych, rozpisuje się konkursy, a dla mnie rzecz jest prosta: Staś Szymański jest tematem libretta baletowego, dla niego trzeba komponować poemat choreograficzny, a tego interpretacja będzie rękojmią artystycznego powodzenia. Na tle wspaniałej kompozycji choreograficznej Paplińskiego, dziwnym nieporozumieniem wydaje się chór, nieruchomo stojący w jakimś amfiteatrze lub stadionie i bez najmniejszego włączenia się w akcje, wykonujący partię wokalną utworu Malawskiego.

Balet Morawskiego "Świtezianka", oparty w swej treści o balladę Mickiewicza, ma typowe oblicze baletów romantycznych: połączenie świata realnego z fantastyką, ludzi żywych ze zjawami, wodnicami, rusałkami. W choreografii Jerzego Gogóła te dwa aspekty akcji są wyraźne i ruchy wodnic w swej plastycznej ekspresji nie mają nic wspólnego z mazurem i wesołymi tańcami wiejskich dziewcząt. Niestety, dziwaczne kostiumy czynią akcję niezrozumiałą, wykonanie zaś polskich tańców w kusych, brzydkich tuniczkach jest nieporozumieniem. Gogół celuje w kompozycji lirycznych "adagio", pięknych "pas de deux", więc i tym razem duety Świtezianki ze Strzelcem obfitują w ładne pozy i powiązania ruchowe. MARIA KRZYSZKOWSKA w roli tytułowej tańczy ładnie, z precyzyjnym wykończeniem każdego ruchu i wydobywa wiele wyrazu, interpretując tragiczną postać Świtezianki. Pięknie prezentuje się i tańczy HENRYK GIERO. Zupełnie niewłaściwie obsadzona jest HANNA ZAWADZKA, należy koniecznie powierzyć tę rolę innej tancerce.

Ze wszech miar udanym debiutem baletmistrzowskim jest kompozycja Witolda Grucy "Zaczarowana oberża" z muzyką Szałowskiego. Tu wszystko jest w harmonii: praca choreografia, wykonawcy, dekoracje. Gruca czuje taniec współczesny, jego rytm, zmysłowość, tempo, napięcie, umie też przekazać te cechy twym wykonawcom. Soliści byli na wysokości zadania: rasowa tancerka OLGA GLINKÓWNA, doskonała klasyczka BOŻENA KOCIOŁKOWSKA, interesująca, niepokojąca KRYSTYNA MAZURÓWNA, uroczy ZBIGNIEW STRZAŁKOWSKI, ciekawy w nowej dla niego roli charakterystycznego tancerza WITOLD BORKOWSKI i dowcipny, bardzo dobry technicznie ANDRZEJ LUDWICKI. Zespół z całkowitym zaangażowaniem się emocjonalnym, w dochodzącej do paroksyzmu scenie finałowej, tańczył w nastroju obłąkańczym. Czy na tle tej współczesnej bachanalii potrzebny był akcent sentymentalnego realizmu, moment pogodzenia kochanków?

Jeśli dano trzy balety o krańcowo różnej tematyce i nastroju, jeśli powierzono kompozycje ich trzem baletmistrzom, zasadniczym błędem stało się wykonanie dekoracji i kostiumów przez jednego scenografa. BIELICKI doskonale czujący styl współczesny, nie celuje w podaniu folkloru polskiego i nie czuje romantyzmu. Ale autentyczne talenty trzech choreografów i dobre, a często świetne wykonanie artystów baletu, zadecydowały o prawdziwym sukcesie tego pierwszego w tym roku wieczoru baletowego. Orkiestrą dyrygował B. Wodiczko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji