Trzy balety
BALET polski od dłuższego czasu znajduje się w impasie. Mamy ubogi repertuar, zwłaszcza mało w nim polskich utworów kompozytorów współczesnych. Rzadko też pojawiają się na scenach twórcze, nowoczesne układy choreograficzne. Dlatego każda premiera baletowa oczekiwana jest z wielkim zainteresowaniem. A nuż przyniesie zapowiedź jakiejś poprawy, może pojawią się jakieś nowe talenty?
W tych warunkach ze szczególnym zaciekawieniem oczekiwano ostatniej premiery baletowej w Operze Warszawskiej. Niestety, przyniosło rozczarowanie.
Już wybór utworów, które tworzą program tego wieczoru baletowego, budzi wątpliwości. "Wierchy" Malawskiego są piękną, muzyczną wizją folkloru góralskiego, ale nie nadają się do pokazywania w wersji baletowej. "Świtezianka" Morawskiego mimo pewnych zalet ma muzykę za mało rytmiczną i z tego powodu nastręcza duże trudności choreografowi i tancerzom. "Zaczarowana oberża" Szałowskiego posiada muzykę lekką, pełną temperamentu i nasyconą współczesnymi rytmami tanecznymi. Ale charakter tej muzyki predestynuje ten utwór raczej do operetki niż na reprezentacyjną scenę operową.
Każdy z tych baletów wystawił inny choreograf. Była to znakomita okazja, do rywalizacji w pomysłowości i umiejętnościach.
Niestety nie okazali pomysłowości ani Papliński w "Wierchach", ani Gogol w "Świteziance". Witold Gruca potrafił w interesujący sposób wykorzystać w "Zaczarowanej oberży" kilka pomysłów zagranicznych baletmistrzów, przeważnie amerykańskich,
Z KILKUDZIESIĘCIU wykonawców tego wieczoru baletowego wyróżnili się przede wszystkim: Maria Krzyszkowska (Świtezianka), pokazując nawet w niewielkiej roli swoje wielkie umiejętności, olbrzymią kulturę, prawdziwe piękno tańca. Podobnie Stanisław Szymański zademonstrował wirtuozerię techniczną w "Wierchach". Jednak wątpię czy rola krzepkiego górala jest odpowiednia dla tego eterycznego i finezyjnego tancerza.
Z całkowitym powodzeniem wypełnili swe zadania inni soliści: Krystyna Mazurówna, Barbara Włodarczyk, Henryk Giero, Witold Borkowski. Corps de ballet tańczył gorzej niż zwykle. Zawiodła też scenografia Wowo Bieleckiego. W "Wierchach" wręcz nie do przyjęcia, w "Oberży" i "Świteziance" - banalna.
Świetnie brzmiały orkiestra i chór, kierowane przez Bohdana Wodiczkę.