Artykuły

Wszystko mi się udało

- Nie miałem nigdy żadnych problemów, bo i ja ich nie przysparzam. Robię swoje. Zawsze miałem wolną rękę, nikt się do nas nie wtrącał. Szybko się okazało, że panuję nad materią, że jestem samodzielny i sobie radzę, chociaż różne rzeczy na mój temat słyszałem - mówi ADAM ORZECHOWSKI, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, kandydat na dyrektora Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Rozmowa z Adamem Orzechowski [na zdjęciu], dyrektorem Teatru Polskiego w Bydgoszczy, który po zakończeniu sezonu teatralnego przenosi się do Gdańska:

W jakiej kondycji znajdował się bydgoski Teatr Polski w dniu, w którym zasiadł Pan 6 lat temu w fotelu dyrektorskim?

- W tragicznej.

To znaczy?

- Na przykład w sekretariacie była jedna zwykła maszyna do pisania z wytartymi czcionkami. I to wcale nie żart.

Załamał się Pan?

- Nie, wiedziałem, co tutaj zastanę, wiedziałem, że są problemy finansowe. Zresztą widziałem już w życiu różne teatry. A jeśli już mam pracować, muszę sobie wszystko poukładać. To układanie okazało się procesem długotrwałym.

Ludzi też Pan próbował poukładać?

- Powoli i konsekwentnie zmieniałem schemat organizacyjny tego teatru. Wiązało się to również ze zmianami personalnymi. Pojawili się nowi ludzie. W końcu zaczęło się układać. Jednak dopiero po trzech latach można było mówić o tym, że wszystko zostało poukładane. Pomyślałem nawet, że zespół artystyczny może być constans. Okazało się, że jednak tak się nie da: życie polega na tym, że jedni odchodzą, a inni przychodzą. Ktoś się zakochuje, ktoś zachodzi w ciążę, ktoś wyjeżdża... Ale ogólnie udało się.

Nie ma już nic do zrobienia?

- W teatrze nigdy nie można spocząć na laurach.

Obecnie zespół pracowników Pana satysfakcjonuje?

- Mamy na przykład bardzo dobrą ekipę techniczną, naprawdę znakomitą. Ciężko pracują, znają się na rzeczy, są kompetentni. W teatrze sprawnie działają pracownie, jestem zadowolony z rzemieślników, bardzo dobrze sobie radzą. Wiemy, że podziwiają nas w innych miastach.

A Pana dziecko - Festiwal Prapremier?

- Gdy się pojawił pomysł tego festiwalu, ludzie mówili: no taaak, może jakiś teatr tutaj przyjedzie... Nikt się nie spodziewał, że pomysł rozwinie się aż na taką skalę.

Odniósł Pan sukces, zreformował Pan scenę I w takim momencie zdecydował się na zmianę teatru? Nie czuje się Pan spełniony?

- To nie tak, ja czuję się spełniony, ale rzecz polega na tym, żeby się wciąż rozwijać.

Zatem kolejny teatr to kolejne wyzwanie?

- W pewnym sensie tak. Wiele argumentów wpłynęło na tę decyzję, chociaż bardzo podoba mi się Bydgoszcz. Stała się moim miastem. Pochodzę z Gdańska, urodziłem się tam i mieszkałem przez 20 lat. A do Bydgoszczy nie przyjechałem na chwilę, zabrałem ze sobą całą rodzinę, żeby się tu osiedlić i traktuję to poważnie. Ja się szybko wszędzie adaptuję, ale i moja rodzina, która weszła w nowe środowisko, czuje się bydgoszczanami. Nigdy nie mówiłem "Brzydgoszcz... Co ja tu robię?". Z drugiej strony to miasto cierpi z powodu ogromnych kompleksów. Niezbędny jest wewnętrzny PR. Nam się ciągle wydaje, że " Ojej, a w Warszawie to..., a w Krakowie, a w Gdańsku, Poznaniu..." Trzeba uwierzyć w to, co mamy. Po prostu się cieszmy.

Urzędy doceniają teatr? Mam na myśli na przykład dotacje.

- Nie miałem nigdy żadnych problemów, bo i ja ich nie przysparzam. Robię swoje. Zawsze miałem wolną rękę, nikt się do nas nie wtrącał. Szybko się okazało, że panuję nad materią, że jestem samodzielny i sobie radzę, chociaż różne rzeczy na mój temat słyszałem.

Od urzędników?

- Od tak zwanych życzliwych. Powiedziałem kiedyś, że dyrektor nie musi być kochany przez wszystkich. Nie jestem do kochania, ale po to, żeby ludzie, którzy tutaj przychodzą i ci pracujący w teatrze byli zadowoleni. Jak powiedziałem, dawałem sobie radę, a dotacja finansowa w czasie sześciu lat mojego kierowania teatrem wzrosła o milion złotych. Dzięki temu możemy wykonywać odważniejsze ruchy.

Czy za odważny ruch można uznać radykalne odmłodzenie zespołu?

- Ten zespół jest bardzo twórczy.

A czy to wystarczy, że jest twórczy? Dlaczego na bydgoskiej scenie tak rzadko pojawiają się starsi, doświadczeni aktorzy?

- Bo często są to ludzie przyzwyczajeni do teatru trochę bardziej tradycyjnego.

A pan jest nowoczesny i stawia Pan na młodość?

- Jestem zdroworozsądkowym człowiekiem, patrzę i albo mi coś pasuje, albo nie. Zdecydowałem się na wprowadzenie dramaturgii wyraźnej, drastycznej, współczesnej, opowiadającej o problemach tego świata. I okazało się, że widzowie są zainteresowani, choć mam świadomość, że bywają czasem zbulwersowani... Uważam, że teatr musi się posługiwać skrajnościami, wyostrzać obraz.

Którzy ze współpracujących z teatrem reżyserów najbardziej zapadli Panu w pamięć?

- Cieszę się ze współpracy z Iwoną Kempą, Pawłem Szkotakiem, Grzegorzem Wiśniewskim. I cieszę się, że im się udawało robić u nas dobre spektakle. Reżyserzy i scenografowie mówią często, że w naszym teatrze czuje się wspaniałą energię, panuje dobry duch, że tu się chce pracować. I mam nadzieję, że dalej tak będzie.

Co pozostawia Pan do zrobienia swojemu następcy?

- Powinniśmy mieć dwie sceny, możliwość większej eksploatacji spektakli. Niebawem zacznie się remont teatralnych budynków, trzeba, m.in., dostosować malarnię do prezentacji spektakli. Pozostawiam jeszcze festiwal.

TECZKA OSOBOWA

Adam Orzechowski pochodzi z Gdańska. Jest absolwentem Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. Reżyserował w teatrach: Szczecina, Poznania, Koszalina, Zielonej Góry, Kalisza, Łodzi, Warszawy, Gorzowa Wielkopolskiego i Gdańska. Z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku przez trzy sezony związany był pracą etatową. W lipcu 2000 został dyrektorem Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki. Na inaugurację sezonu przygotował "Poskromienie złośnicy". Wyreżyserował w Bydgoszczy także: "Skórzaną maskę", "Księżyc nad Buffalo", "Mieszczanina szlachcicem", "I znaczy inna", "Przygody rozbójnika Rumcajsa", "Ja, Feuerbach", "Czego nie widać", i "Płatonowa".

Stworzył prestiżowy Festiwal Prapremier, który jest widoczny na teatralnej mapie Polski. Przeprowadził gruntowną reformę kadrową i repertuarową teatru. Część zespołu została zwolniona, na ich miejsce weszli młodzi aktorzy, wielu tuż po studiach. Zrobił porządek nie tylko z wymagającym remontu budynkiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji