Artykuły

Słuchowisko w teatrze dramatycznym

Życie codzienne polskiego teatru odzwyczaiło publiczność od prapremier. Nader rzadko goszczą one na naszych mało urozmaiconych repertuarowo scenach dramatycznych. Wydarzeniem zawsze jest nową sztuka Mrożka, Różewicz jako dramaturg zamilkł, Iredyński nie żyje, a ich następcy? Są. "Dialog" drukuje nowe rzeczy dramatyczne, ale i tak nie trafiają one do eksploatacji teatralnej, pozostają najczęściej pożywką garści maniaków, krytyków, kierowników literackich. Teatry, bardziej niźli nowy tekst dramatyczny, wolą pseudomusical, "agitdramat" i dobrą komedię, bo one gwarantują "kasę".

Zgadzam się, iż nowe utwory dramatyczne nie zawsze są ciekawe, ale musimy sobie uzmysłowić, że w ogóle współczesna literatura polska ma się nie najlepiej. A może czas nie ten, by powstawały arcydzieła? Nie możemy zapomnieć również o tym, iż arcydzieła pojawiają się raz na jakiś czas. Jak mają powstawać nowe dramaty, skoro już istniejące nigdy nie ujrzały światła sceny? Jak ma się rozwijać młody dramaturg, skoro, jego utwór nie sprawdził się w rzeczywistej robocie teatralnej? Dramat jest tą sferą literatury pięknej, która musi się weryfikować w odbiorze scenicznym, w innym przypadku pozostaje tylko suchym tekstem, a przecież znaczy nie tylko poprzez słowa. Dlatego należy się cieszyć z każdej choćby najmniejszej inicjatywy ułatwiającej kontakt ze współczesną polską dramaturgią.

Grzegorz Mrówczyński - dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu - w swoim programie artystycznym zarezerwował miejsce dla prapremier(najczęściej współczesnych sztuk polskich). Różnie bywa z realizacją tych zamierzeń, ale to jakby zostało wpisane w koszta. W tym sezonie ten punkt repertuaru przeznaczono "Małżeństwu Marii Kowalskiej" pióra Marii Nurowskiej.

Na swój debiut sceniczny przyszło autorce czekać dwa lata (druk w "Dialogu", marzec 1987). Autorka, znana powieściopisarka, której nieobce są arkana scenariuszowe i słuchowiskowe, bohaterką swojego dramatu uczyniła jak zwykle kobietę niekonwencjonalną. Podczas pierwszej lektury tego tekstu wydawało mi się, iż pojawił się interesujący dramat mówiący inaczej o ludziach, których doświadczyła rodzima historia. Minęły jednak dwa lata, prasa, na ile się dało, opisała już "białe plamy" - pokolenie AK, lata stalinowskiego mroku. Na scenach wielu teatrów mogliśmy obejrzeć, kilka nowych i odgrzanych sztuk (np. "Portret" Mrożka czy "Cmentarze" według Hłaski) i gdy sięgnąłem przed premierą po raz drugi po tekst "Małżeństwa Marii Kowalskiej", spostrzegłem, że za dużo tu słów, zwyczajnego gadulstwa, nikt nie odkrywa żadnych rewelacji.

Ot, dość chaotyczna opowieść o młodej łączniczce, która wyszła w czasie wojny za mąż, po powstaniu straciła kontakt z mężem, emigracja, powrót, stalinowskie śledztwo i więzienie, dziecko, kariera naukowa, spotkanie po latach ze starą emigracją i powrót do kraju - a może tylko do córki, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego. Jak powiedziała mi po premierze zaprzyjaźniona osoba, "skrzyżowanie Domu z Przesłuchaniem".

Tekst Nurowskiej nie sprawdził się, moim zdaniem, na scenie. Miast fascynującej dramaturgii, wysłuchaliśmy słuchowiska. Temat zdawałoby się gorący, zwłaszcza teraz, gdy w prasie publikuje się listę katyńską, a jednak letni.

Postaci Nurowskiej niczym papierowe cienie poruszają ustami i deklamują wyuczone partie życiorysów. Oglądamy strzępy wspomnień bohaterki z dzieciństwa. Wraz z publicznością przygląda i przysłuchuje się wszystkiemu siedzący w loży prosceniowej ubrany na czarno Stańczyk ze skrzypcami (?) w dłoni. W finale pojawi się on na scenie niczym (?) chochoł, by zmącić tę narodową kadź historii. Tego jednak nie ma u Nurowskiej, wprowadził te sensy reżyser - Grzegorz Mrówczyński.

Generalnie Mrówczyński eliminował, bądź niwelował reportażowość, od której dramat Nurowskiej nie jest wolny. A szkoda, dramatyzm nie jest wcale najmocniejszą stroną "Małżeństwa Marii Kowalskiej".

Czasami sztuce i reżyserowi pomaga scenografia, w tym przypadku jeszcze bardziej zacieśniała i tak już płaską przestrzeń akcji. Rumowisko sprzętów, barykada z przedmiotów codziennego użytku, spowita w pewnych fragmentach narodowymi flagami, zmusza aktorów do wykonywania niemal ściśle wyliczonych kroków: dwa w przód, dwa w tył, cztery w bok itp.

O ile w pierwszej części powiało patriotycznym stereotypem, o tyle w drugiej wyczarowany na scenie Paryż mógł tylko rozśmieszyć tandetą. I tak na placu boju z widownią pozostali aktorzy z importowaną z Warszawy Jadwigą Jankowską-Cieślak na czele.

Czy można mieć pretensje do aktorów, że źle zagrali? Nie, nie zagrali, bo nie było czego grać. Jak można zagrać charyzmatycznego ubeka - Pierwszy (Wojciech Siedlecki), gdy nakreślony jest banalną i grubą krechą? Większe możliwości aktorskie daje postać Drugiego, z czego skrzętnie skorzystał Mariusz Puchalski i tym samym powstała jedyna interesująca rola męska. W drugim akcie co prawda postacie zaczynają nabierać rumieńców, ale takich trochę chorobowych, które szybko mijają. Na ich miejsce zjawia się znów powierzchowność, schemat...

Niestety, specjalistce od portretów kobiet we współczesnej powieści polskiej nie udała się rola dramatyczna. Maria Kowalska okazuje się w gruncie rzeczy bardzo zwyczajna i jednowymiarowa. Niby odniosła sukces, niby posiadła autorytet, ale czy tak naprawdę i do końca? - sama wątpi...

Jankowska-Cieślak, podobnie jak cały zespół, napotkała te same problemy - czym wypełnić postać, którą musi zagrać każdego wieczoru. W pierwszej części z uporem powtarza, niczym automat, strzępy własnego życiorysu, w drugiej - i jako kobieta, i jako autorytet naukowy - boryka się z teraźniejszością, która nie może się wyzwolić z więzów przeszłości. Nijaka ta Maria Kowalska, zmęczona, przegrana, smutna...

Wszystko zdawało się zapowiadać sukces: powieściopisarska firma Marii Nurowskiej, udział aktorskiej gwiazdy - Jadwigi Jankowskiej-Cieślak, sprawny zespół Teatru Polskiego, a jednak... Zabrakło każdemu z tych ogniw czegoś, co trudno do końca sprecyzować. Choć wszystko, jak mi się zdaje, zaczyna się od tekstu sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji