Artykuły

Uwagi reżysera

Nie bardzo sobie cenię rozważania reżyserów na marginesie własnych inscenizacji. Dlatego uważam, że moje zadanie jest dość kłopotliwe. Reżyser wypowiada się w przedstaieniu. Tak jak umie i jak na to pozwalają okoliczności. Nie zawsze mu się udaje, nie zawsze bywa zrozumiany przez publiczność i krytyków. Tym gorzej dla niego. Nie znaczy to przecież, że powinien użyć cierpliwego papieru dla uzupełnienia, upiększenia i wyjaśnienia nie dość widać jasnej i pięknej działalności. Takie usiłowania wydają mi się zawsze trochę podejrzane. Próbuję się zazwyczaj powstrzymać od polemik. Nawet z recenzentami. Nawet, i zwłaszcza, w drobnych konkretnych sprawach, które łatwo sprostować. Np. kiedy powiadają, że piosenki w "Dawnych czasach" Pintera powinny być z lat pięćdziesiątych, a autor czarno na białym prosi o piosenki z lat trzydziestych, albo kiedy niedwuznacznie sugerują, że to ja jestem autorem pantomim, które stanowią przecież część, i to integralną, scenariusza Ionesco. Sztuka bez nich nie miałaby sensu lub miałaby inny sens. Nie gniewam się nawet na sprawozdawców w dziennikach za to, że zapraszamy ich do teatru na pierwsze przedstawienie, a oni - względnie ich redaktorzy naczelni - z reguły i wbrew dobrym obyczajom umieszczają swoje sprawozdanie w tydzień lub nawet dwa po premierze, okazując tym lekceważenie nie tyle nam, ile publiczności. Z chlubnym zresztą wyjątkiem "Życia Warszawy", które starym dobrym zwyczajem reaguje w porę.

Cóż tu jeszcze powiedzieć? O Ionesco? Jest już jak wiadomo klasykiem. Wystawia się chętnie klasyków sprzed stu, dwustu i dwóch tysięcy lat, jeżeli znajdzie się u nich coś aktualnego. Cóż dopiero jeżeli klasyk pisze nową sztukę i prosto z pieca można ją inscenizować.

"Macbett" jest w niejednej swojej sytuacji, frazie i myśli aktualny, jeśli nie u nas to w Europie i na świecie. Jest sztuką bardziej Ionesco niż Szekspira, a Ionesco nie grywano u nas zbyt dużo, jakkolwiek pisano i rozmawiano o nim sporo. Nie ma więc chyba powodu tracić zbyt wiele słów na motywację wyboru.

Przyczyny osobiste? Jak każdy dyrektor teatru, który jest zarazem reżyserem, rzadko reżyseruję to na co miałbym ochotę. Lata całe myślałem o tym żeby robić "Troilusa i Kressydę", "Zwiastowanie" Claudela i jeszcze parę innych sztuk. Nie trafiła się okazja. Trzeba robić sztuki dla teatru, bo są aktorzy, jest publiczność, są postulaty finansowe, repertuarowe, prawa polityki teatralnej, kulturalnej, personalnej. Wbrew temu, co o mnie czasem mówią czy piszą, bardziej od szlachetnej sztuki przenikania głębin duszy ludzkiej wolę zabawę w zmienianie myśli na ruchome obrazy. Wolę marionetki od ludzi, paradoksy od psychologii, głowę od serca (to ostatnie czasem mi mówią). Zresztą serce ma każdy, ja też, głowę niewielu. Krótko mówiąc, jeśli to nie szarganie świętości, wolę Shawa od Szekspira, Ionesco od Czechowa, itd., itd., itd. Video meliora, deteriora sequor, wolę gorszych od lepszych, łatwiejsze od być może trudniejszego. Chętniej robiłem "Arturo Ui", "Androklesa i lwa", "Tango", "Dochodzenie", "Matkę", "Macbetta" od "Potęgi ciemności" i nawet od "Trzech sióstr". Mea culpa ale nie mam przyznaję z tego powodu wyrzutów sumienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji