Artykuły

Axer i "Mein Kampf"

Blisko pięć lat temu odbyła się w wiedeńskim Burgu prapremiera farsy wybitnego węgierskiego inscenizatora i pisarza, George'a Taborisa, zatyt. "Mein Kampf", czyli "teologiczna krotochwila". Natomiast na początku lutego br. wprowadził ją na deski słynnego hamburskiego teatru polski reżyser, Erwin Axer, który powierzył wystrój scenograficzny Ewie Starowieyskiej. Zdobyli oni uznanie za swoją pracę zarówno krytyki, jak i publiczności. Szczególnie chwali się Axera za umiar, za niezwykle konsekwentną robotę reżyserską i wysokie wymagania stawiane aktorom, podkreślając przy okazji z lubością, że urodził się tu Wiedniu.

Utwór mówi o wczesnych latach Adolfa Hitlera, który - chociaż jeszcze na dnie - już szykował się do skoku, już uściślał swoje rasistowskie teorie. Taboris, który jest z pochodzenia Żydem, skazał przyszłego wodza Trzeciej Rzeszy na obcowanie ze starozakonnymi. Zanim sam im zgotuje piekło na ziemi musi wpierw poczuć się "upokorzonym" przez los, który go do nich zaprowadził.

A wszystkiemu była winna bieda. "Wczesny" Hitler pewnego razu trafia do przytułku dla bezdomnych. Okazało się, że upodobała go sobie w szczególności żydowska biedota. Swoistą arystokrację tworzą to nim: handlarz Shlomo Herzl, który obcuje zarówno z Biblią, jak i z Kamasutrą; jeszcze wyżej w tej swoistej hierarchii widzi siebie stary kucharz dań koszernych, Lobkowitz. Sądzi, że posiadł wszystkie mądrości i dlatego przystoi mu być bogiem. Mieszkańcy przytułku dla bezdomnych patrzą na młodego Hitlera z jawnym zainteresowaniem, chociaż nie kryje on swej pogardy dla nich. Shlomo Herzl prawie go kocha - tak bardzo jest nim zauroczony. Gotów świadczyć mu usługi nawet wówczas, gdy przyszły dyktator przy każdej nadarzającej się okazji, dręczy swego adoratora, a nawet go maltretuje.

"Prawdziwym mężczyznom obce są takie uczucia, jak litość, miłosierdzie, żal nad czyimś losem, czy nawet zwyczajne politowanie". Z sadystycznym zadowoleniem Hitler usiłuje ludzi z przytułku podporządkowanie co z nimi zrobi, gdy tylko dorwie się do władzy. Jego bełkotliwe przemówienia są karykaturalnymi kalkami późniejszych wystąpień brunatnego wodza. Potok słów ma różne kadencje - od nawiedzonego po chrypliwe szkalowanie.

Mieszkańcy azylu przyjmują eskalujące, burzliwe pomówienia ze stoickim spokojem - tu szczególności Lobkowitz, który ani myśli zniżyć się do lęku. On wie swoje i byle obdartus nie będzie mu mącił jego podniosłych myśli. Tymczasem przetacza się przez scenę nie tylko żydowski dowcip, zderzają groteskowe sytuacje, ale widz staje się świadkiem nawet zdarzeń dwuznacznych i obscenicznych.

Erwin Axer prowadzi umiejętnie głównego bohatera po śliskiej płaszczyźnie między obłędem a normalnością, między urojeniem a groźnie narastającą rzeczywistością. Nie traci nigdy z pola widzenia tego, co kiedyś nastąpi. Dlatego, gdy sztuka dobiega końca widz odnosi wrażenie, że - mimo farsy - stanął przed bramą piekielnego holocaustu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji