Artykuły

Zagubiony Steve zawitał do Faktorii

"Randka z feministą" Samanthy Ellis w reż. Michała Derlatki w na Letniej Scenie Teatru Wybrzeże w Pruszczu Gdańskim. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

"Randka z feministą" - udana premiera na Scenie Letniej Teatru Wybrzeże w Pruszczu Gdańskim w podwójnej obsadzie.

Przed wojną podczas letniej kanikuły w warszawskich kawiarnianych ogródkach zwykle grywano błahe komedyjki i farsy, dla publiczności, spragnionej prostej rozrywki, nie wymagającej większego wysiłku intelektualnego, a pozwalającej na chwilę szczerego śmiechu.

Tak jest nadal, także na Scenie Letniej Teatru Wybrzeże w Pruszczu Gdańskim wystawiane są przede wszystkim sztuki zabawne.

W zakolu rzeki Raduni rzymska "Faktoria", a w niej widownia pod gołym niebem, choć scena już zadaszona. W sobotni wieczór odbyła się tu premiera "Wieczoru z feministą" brytyjskiej pisarki Samanthy Ellis.

Przedstawienie dowcipnie wyreżyserował Michał Derlatka, a historia miłosnych perypetii bohaterów opowiedziana jest z przymrużeniem oka.

Nad sceną pojawia się zielony księżyc na wędce, podglądamy jaka garderobiane pomagają aktorom zmienić kostium, pracownicy techniczni sypią sztuczny śnieg, zbierają rekwizyty. Jest i głos z offu, czytający didaskalia sztuki (to Mirosław Baka).

Dekoracje i kostiumy zaprojektowała Magdalena Gajewska autorka wielu udanych scenografii w teatrze Wybrzeże m.in. do "Arabelli".

Na scenie dwoje aktorów Joanna Kreft-Baka i Krzysztof Matuszewski grają różne postacie: zakochaną parę, byłych kochanków i niechętnych małżeństwu rodziców.

Niewątpliwe gwiazdą wieczoru była Joanna Kreft-Baka, królowa transformacji. Oglądamy ją jako subtelną i dziewczęcą Kate, ostrą jak żyleta rzeźbiarkę Carinę i Morgan (byłą hi-piskę), matkę Steva, tytułowego feministy.

Aktorka jak najczystszej wody diament mieni się wszelkimi barwami. Jest zabawna, apodyktyczna, liryczna i zagubiona. Wciela się w różne postacie zmieniając nie tylko ruchy i gesty, ale też barwę głosu.

Dzielnie partneruje jej Krzysztof Matuszewski, którego oglądamy jako zagubionego, fajtłapowatego feministę Steve'a, ortodoksyjnego Żyda Rossa, ojca Kate oraz Joego, jej szefa, reprezentującego typ cynicznego macho.

Jak to na Scenie Letniej bywa otoczenie sprawia niespodzianki. Kiedy nad Faktorią przelatuje samolot aktor dowcipnie komentuje: Czyżby nalot? Krzysztof Matuszewski najbardziej podobał mi się jako Ross pragnący widzieć córkę w starym, ślubnym welonie jej matki. Fakt, że od dawna jest z nią rozwiedziony, zupełnie mu nie przeszkadza, bo "ona wtedy była w nim szczęśliwa". Śledzimy zaskakujące zwroty akcji, a że przeciwieństwa się przyciągają Ross i Morgan nieoczekiwanie stają się parą.

Są w przedstawieniu sceny wzruszające i kilka znanych prawd; pierwsza to ta, że kobiety mają słabość do brutali, a druga, że nigdy nie jest za późno na miłość, o którą zawsze warto walczyć.

W nastrój spektaklu wpisują się też fragmenty muzyczno-humorystyczne - jak "Tradycja" ze "Skrzypka na dachu", "Cry Baby" Janis Joplin czy muzyka Rammstein, przygotowane przez Joannę Sówkę-Sowińską.

"Randka z feministą" pokazała, że teatr aktorem stoi i basta! Widzowie gorąco klaskali po przedstawieniu, a wychodząc komentowali: pogmatwane, jak to w życiu.

Przedstawienie grane jest w dwóch obsadach aktorskich: w jednej występują Anna Kociarz i Maciej Konopiński w drugiej Joanna Kreft-Baka i Krzysztof Matuszewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji