Artykuły

Pan Blum nie żyje - aktor, który miał szczęście do mistrzów

14 sierpnia, dwa dni po 66. urodzinach, zmarł Andrzej Blumenfeld. Ceniony aktor filmowy, teatralny, radiowy. Artysta z ogromnym dorobkiem.

Andrzej Blumenfeld zwany był przez znajomych panem Blumem. Ale to określenie okazało się czymś więcej niż prostym skrótem nazwiska. Blumenfeld miał bowiem okazję zagrać postać Leopolda Blooma w legendarnej inscenizacji "Ulissesa", którą przygotował Henryk Baranowski w nieistniejącym już teatrze Szwedzka 2/4 na Pradze. I to była rola jego życia, wielka kreacja.

Wszyscy, którym dane było oglądać ten spektakl, pamiętają doskonale Blooma - mężczyznę, który doskonale łączył wielkie namiętności, nieśmiałość i niespełnienie, nieokiełznany apetyt na miłość i pożądanie z prozą codziennych obowiązków. Dobrze się stało, że spektakl "...tak chcę. Tak", czyli wstrząsająca impresja o umierającym czasie, został zarejestrowany dla telewizji. Warto byłoby go przypomnieć, choć widz przed telewizorem nie będzie w stanie odczuć w pełni tej zmysłowej opowieści. Nie poczuje chłodnej bryzy -scena i widownia wypełnione były wodą, czy zapachu pieczonej przez Blooma wątróbki. Kiedy prześledzimy jego drogę artystyczną w teatrze okaże się, że miał szczęście do mistrzów. Zaczynał od roli Posłańca w głośnej "Antygonie", którą Adam Hanuszkiewicz otwierał Teatr Mały. Potem po trzech intensywnych sezonach spędzonych w Koszalinie i Słupsku przeniósł się do Teatru Wybrzeże, gdzie zagrał Mortimera w "Marii Stuart". Grał tam w najważniejszych inscenizacjach Ryszarda Majora i Stanisława Hebanowskiego. Był Księdzem Piotrem w również legendarnych "Dziadach" wyreżyserowanych przez Macieja Prusa. I ten reżyser ściągnął go potem do Teatru Dramatycznego do Warszawy, gdzie zadebiutował w równie głośnej Gombrowiczowskiej "Operetce".

Dramatyczny okazał się dla niego miejscem szczególnym. Przystanią, do której chętnie powracał. Grał w spektaklach Prusa, Jareckiego, Łapickiego, Cieślaka. Potem zachwycił się nim Grzegorzewski, więc przeszedł do Studia, a następnie do Narodowego. Tu występował w spektaklach Kutza, Bradeckiego, Zadary, Seweryna i oczywiście Grzegorzewskiego. W Dramatycznym najwyraźniej czuł się najlepiej, bo powrócił do niego w 2013 roku.

Wystąpił w wielu filmach, serialach, swego głosu użyczał w dubbingach oraz był jednym z filarów Teatru Polskiego Radia. Ciekawym wyzwaniem, co polskim aktorom nie zdarza się zbyt często, był udział w dobrze znanej w Polsce hollywoodzkiej produkcji Kena Scotta "Wykapany ojciec". Wcielił się w postać polskiego emigranta w Nowym Jorku, ojca głównego bohatera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji