rekomendacje kulturalne Człowiek z La Manczy
"W pewnej miejscowości Manczy, której nazwy nie mam ochoty sobie przypominać, żył niedawno temu pewien szlachcic, z tych co to mają kopię w tulei, starodawną tarczę, chudą szkapę i gończego charta...". Już po tym fragmencie zorientować się można, że chodzi o don Kichota, bohatera pierwszej nowoczesnej powieści Miguela Cervantesa. To wspaniałe dzieło miało już setki najróżniejszych adaptacji i odniesień - literackich, filmowych, scenicznych. Do najbardziej udanych należy musical "Człowiek z La Manczy", do którego muzykę skomponował Mitch Leigh, słowa piosenek napisał Joe Darion, zaś całe libretto wymyślił Dale Wasserman (autor głośnej adaptacji "Lotu nad kukułczym gniazdem"). Jego premiera w 1965 roku stała się wydarzeniem i już rok później otrzymał nagrodę "Tony" dla najlepszego musicalu. Wydaje się, że gdyby w Polsce przyznawano podobne wyróżnienia, w tym sezonie laur za inscenizację najlepszego musicalu powinien dostać Jerzy Gruza. "Człowiek z La Manczy" wystawiony przez niego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, to bez wątpienia wydarzenie nudnego, jak na razie, sezonu.
Gruza dobrze wyczuł materię tej sztuki. To nie jest typowy, śpiewany musical o dość banalnej - przynależnej zresztą temu gatunkowi - treści. Wątek dramatyczny, wspaniale zarysowane "podwójne" postaci, pełna napięcia akcja są w istocie ważniejsze i mocniejsze niż muzyka i taniec. To z pewnością spowodowało, że Gruza zdecydował się wystawić spektakl z zespołem dramatycznym, a nie w gdyńskim Teatrze Muzycznym, skąd tylko ściągnął "posiłki". Premierowa obsada jest znakomita. Na widowni mówiło się nawet, że Cervantes musiał znać Wiktora Zborowskiego i to z myślą o nim pisał Don Kichota. Wysoki, chudy, z rozwianym, lekko posiwiałym włosem, aktor wygląda jakby zszedł ze starego sztychu (zresztą cała scenografia Anny Rachel wprowadza poetycki nastrój widowiska), a do tego wspaniale śpiewa. Zborowski świetnie wywiązuje się z bardzo trudnego zadania aktorskiego, bowiem gra "dwie postaci w jednej" - Cervantesa i Don Kichota. Z Gdyni ściągnął Gruza pełną temperamentu, świetnie śpiewającą Elżbietę Mrozińską.