Artykuły

Postawa humanisty

Felieton w gazecie jest jak deser, w dobrej - nie mniej pożywny niż danie podstawowe, w złej - jak ona sama niestrawny. Smakosze prasy są w sytuacji o wiele lepszej od pospolitych łakomczuchów, nie naruszając etykiety mogą spokojnie pałaszować felietony, zasadniczą resztę zostawiając na później. Tak właśnie, z reguły rozpoczyna się comiesięczną lekturę "Dialogu". Od paru lat ukazywały się tam "Kartki z pamiętnika" Erwina Axera, obecnie wyszły w tomie zyskując byt samodzielny. Czy można się posilić deserem? No, właśnie.

Pisarstwo Axera cenione jest od dawna, wszak władał piórem od początku swej działalności. O ile jednak "Listy ze sceny" zebrane w trzech tomach odbierane były jako wypowiedzi reżysera, zarazem świetnego felietonisty, czyli człowieka biorącego udział w grze, to z obecnym tomem "Ćwiczenia pamięci" sprawa wygląda inaczej. Od czasu "Kartek" w "Dialogu" (w książce znalazły się jeszcze dwie wcześniejsze drukowane w "Teatrze" z 1963 i 69 roku) Axer zaczął funkcjonować coraz bardziej jako "znakomity pisarz", a więc niejako autonomicznie, bez związku ze swoją zasadniczą profesją. Zwycięstwo literatury nad ulotnością teatru?

Nie byłoby, w najzupełniej zasłużonych zresztą, zachwytach nad pisarstwem Axera nic dziwnego, gdyby nie owa wyczuwalna wyrąźnie chęć oddzielenia, a nawet więcej - przeciwstawienia jego pisarstwa i reżyserii. Chwali się literackie zalety tej prozy tym głośniej, im szczelniejszy było milczenie na temat jego teatru. Nie ma powodu ukrywać, że ostatniemu okresowi działalności Axera we Współczesnym towarzyszyła jeśli nie obojętność, to brak zainteresowania i zrozumienia ze strony krytyków. Jego głos w krzykliwej epoce kontrkultury, teatru otwartego, pisania na scenie, był słabo słyszalny. Współczesny był, jak wiadomo, teatrem literackim, którego podstawę stanowiła aktorska interpretacja tekstu. Dziś, gdy awangarda w teatrze zatoczyła szerokie koło, przynosząc obok korzyści także upadek rzemiosła aktorskiego i reżyserskiego, efekciarstwo przedstawień, skłonni jesteśmy coraz bardziej dostrzegać wartości wypracowane przez lata na Mokotowskiej. Słowo i myśl znów idą w cenę dewaluując eksperymenty.

Spisywanie wspomnień jest właściwością wieku i kondycji, historia pokazuje, jak wielu artystów z lubością oddawało się temu zajęciu. W większości wypadków wspomnienia były dalszym ciągiem polemik, budowaniem swego miejsca w historii. Jeśli Axer pisze, i to wybornie, można byłoby się spodziewać, że wzorem poprzedników zechce jeszcze raz bronić swego teatru, jego pozycji i programu, tym bardziej że czas pracował na jego korzyść - to, co było zagłuszone, dziś znów wydaje się aktualne. Tymczasem jego wspomnienia zdecydowanie odbiegają od powyższego wzoru, żadnych programów, polemik, manifestów, systematycznego wykładu poglądów na tzw. istotę teatru, określenie własnej drogi itp. Działalność teatralna stanowi rozdział zamknięty; jeśli Axer reżyseruje - to za granicą. Niemniej nie wszystkie związki z teatrem zostały zerwane; jeśli przyjrzeć się metodzie pisarskiej, jaką, zostały napisane te małe szkice czy eseje, okażą się one znacznie ważniejsze niż to, że występują w nich postacie znane z życia teatru.

Fragmenty prozy Axera osnute są rzeczywiście wokół wątków autobiograficznych, niekiedy wręcz intymnych. Ale nie składają się na historię wydarzeń z życia autora ułożoną w atrakcyjną opowieść vie romancée. Nie została zachowana w nich nawet chronologia faktów. Ich atrakcyjność polega na czymś zupełnie innym. Axer nie po to na przykład tak często wraca do swego dzieciństwa i młodości, ucieka w sny, marzenia, czas przeszły, by snuć opowieść o sielskich czasach, lecz by poprzez podobne zabiegi literackie przywrócić miejsca odległe lub pogrążone w niepamięci. Oto zjawia się na kartach książki Wiedeń, miasto rodzinne, w którym autor teraz najczęściej pracuje, Lwów, gdzie się wychował, Baden, dokąd jeździł na wakacje, czy przedwojenna Warszawa, miejsce studiów. Dzięki temu przywołana zostaje zanikła już prawie formacja ludzi, świat, w którym takie pojęcia, jak dobre wychowanie, maniery, smak, towarzyskie obycie miały swój sens także światopoglądowy. Świat, w którym kodeks postępowania zawierał pojęcia honoru, przyzwoitości, obyczajności, a forma wyrażania uczuć była nie mniej ważna od ich treści. W świecie tak rozumianej kultury autor czuje się zakorzeniony, pokazuje czytelnikowi rodowód swego myślenia nader jawnie, aczkolwiek nie bez cieniutkiej ironii.

Axer nie jest kronikarzem, nie opisuje swego świata i minionej rzeczywistości w sposób epicki. Pokazuje siebie i otoczenie w sytuacjach, które odsłaniają, unaoczniają świadomość danej osoby, środowiska, własną. Dopiero lektura tomu pozwala uświadomić sobie, jak bardzo teatralne jest jego widzenie świata, jak autentyczne wydarzenia życia, niemal banalne spotkania i rozmowy przechodzą pod piórem autora proces teatralizacji. Axer zapisuje świat w formie gotowych scenek, autentyczne, znane skądinąd, postacie stają się aktorami jego teatru. Aby wyrazić stosunek do przedstawianej osoby, autor nie używa wyświechtanych przymiotników, te są mu niepotrzebne, po prostu zapisuje charakterystyczny gest, sposób zachowania, no i słowa, przede wszystkim słowa, jak kwestie. Każdy szkic ma określoną dokładnie scenerię, dramaturgię, narastanie nastroju, punkt kulminacyjny i oczywiście pointę, jak w dobrym teatrze niedopowiedzianą i wieloznaczną, czasem bardzo poetycką.

Figurami Axerowskich szkiców są na równych prawach książęta krwi, wybitni i marni artyści, wysocy urzędnicy, członkowie najbliższej rodziny, jak i spotkani przygodnie ludzie. Wspaniała kolekcja typów ludzkich sportretowanych z przenikliwością psychologa i mądrością dojrzałego człowieka.

Axer z wyraźną przyjemnością zdziera ze swych bohaterów kostiumy, apanaże i inne błyskotki, pokazuje "ot, tyle jesteście warci, tak myślicie". Nielicznym tylko pozostawia swój szacunek i uczucia, jak we wspaniałym szkicu o Schillerze zamieszczonym tu na prawach wyjątku. Innym ofiaruje uznanie, dobrotliwą ironię, jeszcze innym współczucie i zrozumienie, wszystkim bez wyjątku krytycyzm. Efektem podobnej reżyserii staje się raz pełna wdzięku literacka zabawa, liryczny szkic, pokaz walenia głową w mur kretynizmu, a kiedy indziej kpina z zadufanych durniów, bez względu na to, czy będzie to minister, czy artysta.

Jednocześnie pojawia się w tej książce rzadko spotykany bardzo osobisty ton życzliwości wobec innych, właściwy ludziom, którzy z domu wynieśli niechęć do nienawiści i niekontrolowanego manifestowania uczuć. Ludzie tego pokroju, pozostając w pewnej harmonii ze sobą, potrafią zaakceptować wady i ułomności bliźnich, nie ścigają ich z bezwzględnością inkwizytora, stać ich na lekceważenie. W czasach bezinteresownej zawiści, wilczych stosunków międzyludzkich odartych z form i konwenansów, taka postawa wobec świata wydaje się szczególnie odświeżająca. Jest w niej miejsce nawet na zachwyt, życzliwe zainteresowanie, delikatność uczuć i zwyczajne ludzkie ciepło. Śmiem sądzić, że była ona jedną z głównych przyczyn, które pozwoliły Axerowi pozostawać dyrektorem Współczesnego przez trzydzieści pięć lat, co polecam uwadze młodszych kolegów dyrektorów. Amen.

Powyższe superlatywy nie mają oznaczać, że autor "Ćwiczeń pamięci" przedstawia siebie jako uosobienie łagodności i szlachetności. Jako protagonista swej książki bierze udział we wszystkich odsłonach, zgodnie jednak z obiektywizującym prawem teatru, na tych samych prawach co inni. Ironia dotyczy wszystkich dramatis personae. Skoro Axer nie oszczędza innych, nie może stosować taryfy ulgowej wobec siebie. Wyciągnięcie konsekwencji z podobnego stanowiska wymaga odwagi już nie tylko pisarskiej. Nieczęsto zdarza się w literaturze autobiograficznej podobne wyznanie: "Sokorski czynił wrażenie człowieka, który odczuwa ulgę, a zarazem trochę się wstydzi. Na zakończenie objął mnie i oświadczył, że pod względem moralnym należymy do ludzi różnych kategorii. W zasadzie mu wierzyłem, ale tym razem nie byłem pewien, czy mam rację". (Axer przyjął stanowisko dyrektora T. Narodowego, mimo, że Melina, dotychczasowy współdyrektor Współczesnego, który został z Narodowym połączony, podobnej nominacji nie dostał; władze podały jako powód niewłaściwe pochodzenie obcoplemienne).

Nie zadaję sobie pytania, czy Erwin Axer jest przede wszystkim pisarzem, czy przede wszystkim reżyserem, sądzę, że jest przede wszystkim człowiekiem żywym, myślącym świadkiem swojego czasu. To wbrew pozorom niemało, łatwo jest formułować programy, normy, szlachetne idee, o wiele trudniej jest sprawdzać ich kategoryczność na sobie samym. I nawet jeśli nie w każdym przypadku konfrontacja idei z własnym postępowaniem wypada oczyszczająco, to jej podjęcie musi budzić szacunek. Sprawdzanie przyjętych wartości w konkretnych sytuacjach, ofiarowywanych przez życie, jest jedną z najtrudniejszych operacji, jakie człowiek przeprowadza na sobie samym, a stać na nią jedynie nielicznych.

Jerzy Stempowski, milczący patron omawianej książki (autor zamieścił tylko fotografię) powiada, że zdolność porządkowania stworzonego świata fikcji według wartości wyróżnia artystę spośród innych śmiertelników. Można powiedzieć, że zdolność porządkowania doświadczeń życia według podobnych wartości określa humanistę. Stempowski powinien być usatysfakcjonowany humanizmem swego ucznia, wypracowanym nie w kurzu bibliotek, lecz w zetknięciu się z rządami Kalibana na wyspie Prospera. O spotkaniu takiego chłopca marzył przecież w jednym z esejów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji