Artykuły

O demokracji trzeba mówić już dzieciom

W gdańskim Teatrze Miniatura trwa konkurs na sztukę dla dzieci "Demokracja. Nie tylko dla dorosłych". O swojej pracy opowiadają jurorzy: Anna Czekanowicz-Drążewska z fundacji MiastoKreacja, pomysłodawczyni rywalizacji, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, autorka książek dla dzieci, Zbigniew Rudziński z Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu, Jakub Roszkowski, dramaturg, reżyser, kierownik literacki Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, Romuald Wicza-Pokojski, dyrektor Teatru Miniatura.

Przemysław Gulda: Dlaczego warto, a może wręcz trzeba mówić dziś dzieciom i młodym ludziom o demokracji?

Jakub Roszkowski: To, co dzieje się teraz w naszym kraju, na naszych ulicach, sprawia że - niestety - chyba nie trzeba szczególnie uzasadniać wyboru takiego właśnie tematu. Demokracja to ogromna wartość, ale też często niedoceniana, niezauważana - bo zbyt oczywista, bo przecież była, jest i będzie. Dopiero w momencie, w którym demokratyczne mechanizmy zacinają się, zatrzymują, odczuwamy jej brak. Ale też wtedy bywa już za późno. Dlatego od najmłodszych lat ludzie powinni uczyć się ją zauważać, rozumieć i rozważnie, odpowiedzialnie z niej korzystać.

Roksana Jędrzejewska-Wróbel: Demokracja to słowo, które jest dzisiaj nieustająco obecne w mediach. Stało się przedmiotem sporu i międzynarodowej dyskusji. Nie sposób przed nim uciec, wydaje się więc oczywistym, że każdy powinien mieć na temat demokracji jasno sprecyzowaną opinię. Tymczasem moim zdaniem problem z nieustannie powtarzanymi słowami polega na tym, że w pewnym momencie przestajemy rozumieć, co naprawdę znaczą. Słowo odkleja się od kontekstu, staje się - jak piłka - przedmiotem rozgrywki, sloganem przerzucanym między graczami. Ja, jako dorosła osoba, czuję się w takiej sytuacji zagubiona, a co ma powiedzieć młody człowiek, jeśli nie chce bezmyślnie powtarzać cudzych opinii? Dlatego wydaje mi się, że najważniejszą i najbardziej oczywistą rzeczą jest w takim momencie zadanie sobie pytania, czym tak naprawdę jest demokracja dla każdego z nas. Nie jako abstrakcyjne pojęcie czy kalejdoskop luźnych skojarzeń, ale konkretna, dotycząca mnie osobiście rzeczywistość. Warto to zrobić i podzielić się tymi przemyśleniami z młodymi ludźmi. Moim zdaniem demokracja to przede wszystkim rozmowa, spotkanie, wolna przestrzeń, w której każdy - bez strachu - może wyrazić swoją opinię. Konkurs na sztukę o demokracji zorganizowany przez Teatr Miniatura jest właśnie do takiej rozmowy zaproszeniem.

Jak mówić do najmłodszych o tak skomplikowanych tematach bez uproszczeń i ideologizacji?

Roksana Jędrzejewska-Wróbel: To trudne pytanie, na które nie mam łatwej odpowiedzi. Bo przecież mówiąc do dzieci, aby być zrozumianym, pewne sprawy trzeba uprościć. A chcąc przekazać pewne wartości, zawsze narażamy się na ryzyko ideologizacji. Co nie znaczy, że nie trzeba próbować, a potwierdza to lektura prac konkursowych. Po przeczytaniu prawie 50 tekstów okazuje się, że jest coś, co łączy najlepsze sztuki. Moim zdaniem są to: prosty i komunikatywny, ale nie dydaktyczny język oraz wiarygodni psychologicznie bohaterowie, którzy myślą samodzielnie, a nie realizują założoną z góry przez autora tezę. Bardzo pomaga poczucie humoru, brak dosłowności oraz osadzenie akcji wydarzeń w spójnej, ale niebanalnej rzeczywistości. Ważną sprawą jest też otwarte zakończenie zmuszające widza do zajęcia własnego stanowiska. Bo demokracja to system samostanowienia o sobie, możliwość wypowiadania się, wpływu na rzeczywistość. Dlatego warto przy okazji konkursu przypomnieć młodym, urodzonym w demokracji ludziom, że ten system nie został nam ani narzucony, ani dany w prezencie. Wręcz przeciwnie - wybraliśmy demokrację świadomie, walczyliśmy o nią. Jednak kiedy już jest i staje się oczywista jak powietrze, w przedziwny sposób zaczynamy ją lekceważyć. Tego typu właśnie problemy w różny sposób dotykają najlepsze konkursowe sztuki.

Romuald Wicza-Pokojski: Teatr, który zamyka się wokół jednej idei, jest martwy. Teatr, który prezentuje jednowymiarowy pogląd na daną ideę, jest nieznośnie płaski. Oczywiście, że uproszczenia są niezbędne, ale pomimo tego treść może być różnorodna. Właściwie chodzi o emocje, które towarzyszą treściom i na tym opiera się sztuka teatru.

Dlaczego teatr jest dobrym miejscem na tego typu rozmowę?

Anna Czekanowicz-Drążewska: Teatr jest idealnym miejscem na każdą rozmowę, bo sam jest właśnie rozmową. Jest jedynym w swoim rodzaju miejscem, w którym spotykają się dwa światy - opowiadający i odbierający, najkrócej mówiąc - widz i aktor. I nie jest tak, że komunikat płynie tylko w jedną stronę. Dlatego między innymi każde przedstawienie to osobny byt. Nie da się dwa razy powtórzyć tych samych emocji, tej samej więzi, jaka rodzi się między sceną a widownią. Teatr wreszcie to miejsce najlepsze, by mówić o demokracji, bowiem jest demokracji upostaciowieniem. Miejscem, w którym ścierają się opinie. Nie bez powodu nie tak dawno temu, kiedy świętowaliśmy 250-lecie teatru publicznego w Polsce, w wielu wypowiedziach pojawiało się stwierdzenie, że opowiadać historię polskiego teatru to opowiadać historię polskiej demokracji.

Romuald Wicza-Pokojski: Teatr to przestrzeń wspólna, bezpieczna, gdzie uczestnicy nastawieni są na współodczuwanie. Warto o tym pamiętać, że możemy przeżywać, doświadczać, a to są prawdziwe emocje wywołane fikcją. Świadomość, że to, co się dzieje, nie dzieje się naprawdę, tworzy zdrowy dystans dla tych emocji. Możemy poznać swoje reakcje w bezpiecznej sytuacji i to jest od wieków cenna wartość teatru.

Jaki jest poziom prac tegorocznego konkursu? Jakie podejście do tematu w nich dominuje?

Zbigniew Rudziński: Ten konkurs jest adresowany do wszystkich i już przez to nosi znamiona demokratyzmu. Poprzez wyraźnie określony temat stwarza autorowi pewne ograniczenia, wyznacza ramy, ale przecież nie odbiera możliwości wypełnienia sztuki swoimi treściami, swoją wrażliwością etyczną i estetyczną. Ważne niezwykle są również indywidualne umiejętności twórców w artykułowaniu tych treści. Z tym było różnie. Konkurs jest umową pomiędzy uczestnikami i jego organizatorami. Niektórzy autorzy, całe szczęście niewielu, nie respektowali reguł tej umowy - nie pisali o demokracji, tylko na inne tematy - znamy taki mechanizm m.in. z telewizji: dziennikarz zadaje konkretne pytanie, a np. polityk na nie nie odpowiada i mówi co chce, co wie, co warto, co musi... Inni znów autorzy tak bardzo chcieli wypełnić oczekiwania organizatorów, że próbowali pisać sztuki tylko i wyłącznie dotyczące demokracji - abstrakcyjnego pojęcia, poza realnym codziennym życiem. Powstawał wtedy wykład, lekcja, jakaś wątła próba dialogu, czyli bardziej twór dydaktyczny niż artystyczny. W sztukach jeszcze innych autorów nie pada ani razu - lub prawie wcale - słowo demokracja, wolność, równość, ale opisane wydarzenia, konflikty i postawy bohaterów właśnie te pojęciach egzemplifikują, pokazują mechanizmy. Takich wypatrywałem najbardziej. Bolały natomiast teksty, w których starano się powiedzieć dzieciom, że głównym i często jedynym atrybutem demokracji jest głosowanie jako sposób wyboru najwłaściwszego rozwiązania. To za mało, to zbyt daleko idące uproszczenie uwłaczające inteligencji odbiorcy niezależnie od jego wieku. Wśród miejsc realizowania się demokracji w nadesłanych sztukach dominuje klasa, szkoła, podwórko, polana w lesie, czyli małe ojczyzny. Akcja jednej z nich dzieje się nawet - świetny pomysł! - w wyborczej urnie... W niejednej konkursowej pracy jest też mocno akcentowane prawo do demokracji, wyboru i równości najmłodszych obywateli, prawo do podmiotowego ich traktowania i wbrew zasadzie: "dzieci i ryby głosu nie mają".

Jak wyglądają prace na tak specyficzny temat na tle innych tekstów dramatycznych dla dzieci, z którymi obcuje pan na co dzień?

Zbigniew Rudziński: Organizowałem wiele konkursów i przeczytałem mnóstwo utworów. Jednak o demokracji pewnie tylko kilka. Dla większości piszących była ona do tej pory wartością ulotną, przejrzystą, mało odczuwalną jak powietrze, a może tak oczywistą, wbudowaną w naszą świadomość, niezagrożoną, że aż pomijaną w codziennej refleksji o rzeczywistości. Mało kto interesował się konstytucją, bo nie było takiej potrzeby. To się w ostatnich miesiącach bardzo zmieniło. Demokracja nie jest jeszcze w nas dostatecznie ugruntowana, do końca zrozumiana. Musimy się, w tym dzieci i młodzież, jeszcze dużo nauczyć. Nie tylko poprzez lekcje i wykłady, poznanie definicji. Wspaniale, że pomaga w tym teatr, czyli skondensowana i zmetaforyzowana rzeczywistość, życie... i ten konkurs.

Czy znaleźliście w ocenianych pracach coś, co was oczarowało, zdziwiło, dało do myślenia?

Anna Czekanowicz-Drążewska: Przyznam się, że najbardziej mnie zdziwiło, że często bardzo deklaratywnie i szablonowo mierzymy się z demokracją, jakby brakowało nam języka - poza językiem utartych sloganów. Ale jednocześnie, po lekturze 49 tekstów - z których część zresztą nijak się miała do tematu konkursu - właściwie w każdym z nich znalazłam coś ciekawego, nawet jeśli była to jedynie próba "mierzenia się" z teatrem.

Romuald Wicza-Pokojski: O, tak! W tekstach pojawiały się sceny, wątki, które niosły ponad oczywistość: demokracja to decyzja większości. Nagradzamy jeden tekst, a wyróżniamy trzy, taka jest reguła, jednak mógłbym wypisać całą listę interesujących spojrzeń na temat demokracji. Wniosek mam następujący, że z wieloma autorami warto byłoby popracować nad wydobyciem treści, których zalążek tkwi w ich tekstach. Czasami kończą się one w chwili, kiedy temat dopiero zaczyna się rozwijać.

Do finału konkursu "Demokracja. Nie tylko dla dorosłych" zakwalifikowały się trzy sztuki: "Wolf" Anny Andraki, "NieWażny głos" Jakuba Kaprala i "Kleszcz" Jarosława Murawskiego. Rywalizacja rozstrzygnięta zostanie podczas dwudniowego finału, zaplanowanego na sobotę i niedzielę, 16 i 17 września.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji