Artykuły

O trzech wiedźmach i królu

"Hokus pokus, czary mary... i Król" Marty Guśniowskiej w reż. Pawła Aignera w Opolskim Teatr Lalki i Aktora. Pisze Martyna Friedla w Gazecie Wyborczej - Opole.

Opolski Teatr Lalki i Aktora w Opolu na początek sezonu proponuje realizację dowcipnego dramatu Marty Guśniowskiej "Hokus pokus, czary mary. i król" w reżyserii Pawła Aignera.

Dramat jest figlarnym odczytaniem znanych bajek. Guśniowska czerpie z nich dla siebie to, co udaje za stosowne, okrasza koncepcjami z własnej wyobraźni i wprowadza rubaszny humor. Tekst nigdy dotąd nie był wystawiany.

Dawno, dawno temu...

Fabuła opowiada o przygodzie trzech wiedźm (charyzmatyczne: Dorota Nowak, Mariola Ordak-Świątkiewicz i Elżbieta Żłobicka), które miejscowy król (ujmujący Andrzej Mikosza) prosi o dziecko. Wyjątkowe kobiety znajdują sposób na to, by uzyskać efekt w sposób magiczny, a nowonarodzony dziedzic tronu zostaje oddany pod ich opiekę. Jako że morale mają niskie, i skupione są wyłącznie na sobie, zadanie okaże się dla nich wyjątkowo trudne.

W baśniowym świecie

Akcja spektaklu rozgrywa się w kilku miejscach: m.in. w chatce czarownic, na królewskim zamku, w lesie, na statku i w gospodzie. Ograniczona przestrzeń małej sceny nie stanowiła dla twórców przeszkody. Zdecydowano się na podkreślenie bajkowości wyobrażonego świata: w uniwersalnej, zielonej scenerii umocowano do podłoża i ścian otwarte książki i pojedyncze kartki z książek. Domek czarownic o ruchomym dachu i ścianach, który początkowo znajduje się w centralnej części jest dekonstruowany, by szybko zmieniać plany akcji.

Wprowadzono również niewielki, okrągły ekran. Animacje na projekcjach multimedialnych sprawiają wrażenie, jakby pochodziły z innego świata, niż sceniczny (nie w znaczeniu wizji bohaterów, lecz proponowanych stylistyk), ale urozmaicają całą oprawę. Twórcy, chcąc zbliżyć się do młodych widzów nawiązują również do elementu gry video.

Nieczęsto spotykanym walorem w teatrze jest warstwa zapachowa - tutaj wprowadzono ją m.in., dzięki gotującej się warzywnej zupie, której aromat szybko rozchodzi się na widowni. Być może niejadki po spektaklu chętniej skuszą się na obiad lub kolację.

Efektownie i z humorem

Docenić należy wielość środków artystycznych, które zaproponowano w "Hokus pokus...". Aktorzy kreują postacie zarówno samodzielnie, jak i z zastosowaniem lalek. Spora ich część przypomina dziecięce zabawki - niektóre są obszyte kolorowym materiałem (jak czerwona żaba i różowa kura), a wypełnienie mają miękkie, jak przytulanki; część z nich posiada mechanizm na kółkach (pelikan, klacz i pies). Zespół teatru ożywia je i nadaje ekspresji poprzez modulację głosu i gestykulację. Trzeba zauważyć, że ponownie czworo aktorów przy asystenturze pracowników technicznych, stwarza świat, w którym bawi co najmniej kilkunastu bohaterów.

Przy intrygujących i bardzo widowiskowych lalkach, które w połączeniu z kostiumem i aktorem, tworzą groteskowy, ale przyciągający efekt - zabrakło rozwiązań inscenizacyjnych, które dostatecznie umocowałyby ich obecność na scenie. Przykładem postać Kowala. Kiedy pojawia się na scenie, trudno oderwać od niego oczy, co jest niewątpliwą zasługą współpracy artystów teatru i scenografa (znany ze stałej współpracy z Aignerem Pavel Hubicka). A jednak pomysł na postać, której pozorna głupota przejawia się w ciągłym uderzaniu młotem w głowę, jest zbyt oczywisty. Tego rodzaju komizm pojawia się zaraz obok świetnie rozegranych scen, jak ta z sepleniącym pelikanem (kapitalna Dorota Nowak).

Dużo pracy włożono w przygotowanie detali, nawet jeśli niektóre postacie pojawiają się tylko na chwilę. Tak jest w przypadku Psa z Kulawą Nogą (żart z uobecnieniem na scenie figury ze znanego powiedzenia, kiedy tylko zostaje wypowiedziane). Pojawia się w tym miejscu znak rozpoznawczy teatru Aignera, ale też opolskiego zespołu w szerokim rozumieniu, ponieważ Pies (ale też inne elementy żywego planu, jak ryba i żaba) animowany jest bodaj przez montera dekoracji.

Mocny zespół, efekty różne

Po współpracy Aignera i Guśniowskiej zawsze można się spodziewać żartów zarówno zrozumiałych dla dzieci, jak i tych, które ubawią dorosłych - tak jest też tym razem. Niemniej zdaje się, że nie jest to jeden z lepszych tekstów autorki, choć trudno oceniać po prapremierowej propozycji, w której zapewne dokonano skrótów i zmian na potrzeby adaptacji. Może to zweryfikować kolejne wystawienie. Niedociągnięcia widać szczególnie w zakończeniu spektaklu, które traci nie tylko dynamikę całości, ale też jej błyskotliwość. Można odnieść wrażenie, jakby spektakl potrzebował jeszcze czasu, by się rozwinąć, a niektóre pomysły dramaturgiczne nie znalazły pełnej realizacji na scenie. Być może twórcy poczuli zmęczenie materiału. Nie zmienia to jednak faktu, że nazwiska dalej przyciągać będą widzów, i że ich oczekiwania pod wieloma względami zostaną spełnione.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji