Artykuły

Teatr życiem płacony

- W Polsce "komercja" i "biznes" to w środowisku artystycznym pojęcia nacechowane negatywnie. I byłoby dobrze, gdybyśmy w końcu zmienili swoje nastawienie, po to by rozwijać teatralny rynek. To konieczny warunek do rozwoju kultury - z reżyserem Iwanem Wyrypajewem rozmawia Przemysław Skrzydelski.

PRZEMYSŁAW SKRZYDELSKI Obserwuję teatr, który proponujesz w Polsce od ośmiu lat, i ciekawi mnie, czy to miejsce wpływa na twoją twórczość zarówno jako dramatopisarza, jak i reżysera. IWAN WYRYPAJEW Oczywiście dramaturg jest zależny od teatralnego i związanego z szeroko pojętą kulturą środowiska, w którym tworzy. Jestem jednak przekonany, że to właśnie dramaturgia stwarza teatr, wyznacza drogę rozwoju sztuki scenicznej. Tak więc staram się pisać i być wiernym temu teatrowi, którym się zajmuję i który rozwijam już od prawie dwudziestu pięciu lat. Tutaj w Polsce piszę i dla rosyjskiej sceny teatralnej, i dla niemieckiej, i dla polskiej. Teraz dużo sił i czasu poświęcam na rozwój naszej firmy producenckiej, którą otworzyliśmy wspólnie z moją żoną Karoliną Gruszką i naszymi przyjaciółmi. Nazwaliśmy ją Nancy. Mamy w planach wiele projektów, zarówno dużych, jak i kameralnych.

SKRZYDELSKI W kontekście polskiego życia teatralnego określenie "firma producencka" natychmiast przywołuje skojarzenia z teatrem mieszczańskim.

WYRYPAJEW Nie chciałbym używać tego określenia. Szanuję i lubię swojego widza właśnie tutaj.

SKRZYDELSKI Ale teatr rosyjski i polski mają jakąś zasadniczą cechę wspólną?

WYRYPAJEW Polski i rosyjski teatr są do siebie bardzo podobne. Nawet w swoim dążeniu do tego, by naśladować teatr niemiecki i zachodnioeuropejski.

SKRZYDELSKI Często w twoich wypowiedziach pojawia się wątek teatru jako drogi do wzajemnego porozumienia się i zrozumienia ludzi. Chciałbyś zatem pokazywać teatr o sensie życia i jednocześnie taki, na którym można zarobić? To się chyba wyklucza.

WYRYPAJEW W moskiewskim Teatrze Praktika [Iwan Wyrypajew był jego dyrektorem artystycznym w latach 2012-2015 - przyp. red. ] jest 87 miejsc. W 2013 roku, kiedy kurs wynosił 40 rubli za 1 dolara, w ciągu roku zarobiliśmy 43 mln rubli, czyli 1 mln dolarów. Na spektaklach, które mówią tylko o tym, co ważne, bezkompromisowe. Dlaczego w ogóle o tym mówię? Dlatego że w Polsce "komercja" i "biznes" to w środowisku artystycznym pojęcia nacechowane negatywnie. I byłoby dobrze, gdybyśmy w końcu zmienili swoje nastawienie, po to by rozwijać teatralny rynek. To konieczny warunek do rozwoju kultury. Na pewno pamiętasz, że to właśnie w warunkach dużej konkurencji i walki o widza pojawili się Szekspir, Molier i dziewięćdziesiąt procent wielkich artystów.

SKRZYDELSKI W Polsce to rzeczywiście mało zrozumiałe dla większości środowiska teatralnego, a przede wszystkim dla artystów.

WYRYPAJEW Spróbujmy się zastanowić: dlaczego tak jest? Przecież nie tylko dlatego, że pojęcie "rynek teatralny" kojarzy się z niskim poziomem kultury, tanimi farsami i popkulturą. To także kwestia odpowiedzialności. Jeśli nie inwestujesz w produkcję teatralną własnych pieniędzy, nie martwisz się ewentualną stratą. Wspólnie z żoną i naszymi partnerami sami inwestujemy w nasze przedstawienia, a nie jesteśmy ludźmi bogatymi i te pieniądze są dla nas ważne, dlatego wiemy, czym jest odpowiedzialność za produkt. Dążymy do tego, by uzyskać jak najwyższą jakość tego produktu. A jaki jest cel? Ja mam tylko jeden cel: duchowy rozwój człowieka. A ty myślisz, że celem biznesu są pieniądze?

SKRZYDELSKI Jednak najpierw trzeba do takiego punktu dojść, tzn. zdobyć pewną pozycję. Zatem teatr producencki w Polsce? Jak miałoby to praktycznie wyglądać?

WYRYPAJEW Mój pogląd jest taki: państwo powinno utrzymywać budynek, zespół techniczny i administracyjny, nie płacić żadnych pensji aktorom i ponosić tylko część kosztów produkcji spektakli. Dyrektorem sceny zostaje producent i stara się stworzyć teatr, który będzie zarabiał, zatrudnia więc dyrektora artystycznego, który opracowuje dla niego program na rok czy dwa lata, w zależności od kontraktu. Aktorzy zatrudniani są do roli albo na sezon (kilka sezonów), o tym decyduje producent wspólnie z dyrektorem artystycznym. Oczywiście przy takim modelu konieczna jest duża ilość grantów i konkursów, które można byłoby wygrać i przeznaczyć środki na produkcje. Powinny też zostać stworzone warunki dla mecenasów kultury i sponsorów, które pozwalałyby np. na zwolnienie z podatków, w przypadku gdy pieniądze są przeznaczane na kulturę.

SKRZYDELSKI A dziś polski teatr interesuje cię jako widza i twórcę?

WYRYPAJEW Jako człowiek związany z teatrem oczywiście zawsze będę miał czego się uczyć od kolegów w zawodzie, ale jako widz nie mam dokąd pójść.

SKRZYDELSKI W ogóle?

WYRYPAJEW Podobają mi się spektakle Anny Karasińskiej, która ma żywy kontakt z widzem.

SKRZYDELSKI Często podczas teatralnych debat specjaliści, także obserwatorzy polskiego teatru z zagranicy, podnoszą argument, że siłą naszego teatru jest to, że jest to teatr reżyserski. Przekonuje cię to?

WYRYPAJEW Wciąż myślę, że autorem w teatrze jest dramaturg, a reżyser to zawód wykonawcy. Tak więc zadaniem reżysera jest przedstawienie widzom sztuki autora. Ale to moje spojrzenie na teatr jest już dzisiaj bardzo niepopularne. Mógłbym wyjaśnić, dlaczego uważam za tak ważne, by wystawiać na scenie właśnie sztuki, a nie spektakle reżyserskie i na czym według mnie tak naprawdę polega wielkość zawodu reżysera, ale to temat na oddzielną rozmowę, właściwie nawet bardziej na całą książkę.

SKRZYDELSKI Zatem rola reżysera miałaby być na tyle służebna wobec autora, że nie może on wykreślić nawet jednego zdania np. z dramatu Wyspiańskiego?

WYRYPAJEW Tekst sztuki można skracać, lecz tylko w ostateczności. Jednak czego z pewnością nie wolno robić, to zmieniać struktury sztuki, jej dramaturgicznego mechanizmu, jej formy. No i oczywiście jej treści oraz sensu.

SKRZYDELSKI Ostatnio widać, że radykalne zabiegi na tekstach dramatów to po prostu część strategii aktualizowania ich znaczenia. Teatr chce o coś walczyć, zmieniać rzeczywistość, więc literatura na scenie przejmuje funkcje publicystyki. Zmienia się zatem również hierarchia zadań reżyserskich. Rozmawiając o tym, trudno uciec choćby od sprawy "Klątwy" w reżyserii Olivera Frlijcia.

WYRYPAJEW Nie widziałem tego spektaklu. Podejrzewam jednak, że chcesz, bym powiedział, co myślę o brutalności na scenie i czy istnieją granice tego, co dozwolone. Jest taka zasada, że każde działanie pociąga reakcję. Jeżeli reżyser z innego kraju przyjeżdża do Polski, która jest krajem katolickim, a w każdym razie ta energia jest tu bardzo silna, i robi sceny w tekście klasyka polskiej literatury, dodatkowo sceny z głównym idolem i duchowym liderem ogromnej części polskiego narodu, przy czym u autora niczego podobnego w tekście nie ma, to dlaczego dziwimy się, że dochodzi do skandalu?

Ale może teatr tego chce? Przecież to może być właśnie taki styl rozmowy z widzem. Możliwe, że twórcy przedstawienia są przekonani o swojej duchowej sile i chcą nauczać innych, ratować ich, oswobadzać. Na polskich scenach jest bardzo dużo misyjności, kiedy to artyści są przekonani, że mogą i powinni otworzyć innym ludziom oczy na ich niewiedzę. Wszystko, co się dzieje wokół "Klątwy", to jest, jak sądzę, właśnie część tego spektaklu. W tym punkcie moim zdaniem wszyscy powinni być zadowoleni. I ci, co protestują - bo jest powód do protestu - i ci, którzy wystawili takie przedstawienie: przecież cel został osiągnięty, skandal został wywołany. No i dyrekcja Teatru Powszechnego, wydaje się, również powinna być zadowolona, bilety dobrze się sprzedają. Zatem wszystko jest w porządku. Boję się tylko o aktorów i o ich bezpieczeństwo. W tym spektaklu gra aktorka, która jest mi bardzo droga, i martwię się o nią.

SKRZYDELSKI Jednak też wielu uważa, że to nowa droga dla teatru - konflikty uruchamiane poprzez spektakle; konflikty, które mają prowadzić do wywołania dyskusji społecznych. Najczęściej prowadzi to do kolejnego konfliktu.

WYRYPAJEW Widzę, że w polskiej sztuce jest rozłam. A kto w ogóle powinien decydować o tym, co jest grane na scenie, a co nie? Moje zdanie jest takie: że decyduje widz. I wyjaśnię dlaczego. Ponieważ jest taka duchowa zasada: jeśli cię nie pytają, milcz. Głupio coś komuś tłumaczyć, jeśli ten ktoś o to nie prosi. Widz kupił bilet na Moliera, przychodzi, a tam nagle zaczynają mu tłumaczyć, jak naprawdę stoją sprawy w polskiej polityce.

My, artyści, nagle wymyśliliśmy sobie, że możemy pouczać innych ludzi. A kto nam dał takie prawo? Funkcją artysty jest pokazywanie piękna, tworzenie dzieła sztuki o tym, co wielkie. Od pouczania są duchowi nauczyciele, księża i rodzice. Ale powtórzę pytanie: kto powinien decydować? Jestem pewien, że biznes i rynek wszystko uporządkują.

SKRZYDELSKI Reżyser poprzez swój spektakl nie ma prawa doprowadzić do sytuacji, w której widz poczuje się w jakiś sposób zaatakowany czy nawet obrażony?

WYRYPAJEW Wszystkie konflikty powstają dlatego, że spektakle są wystawiane za pieniądze podatników i ci mają prawo zgłaszać pretensje. Pretensje do dyrekcji warszawskiego Teatru Powszechnego możliwe są tylko z tego powodu, że to teatr miejski. Ale ja np. mogę wystawiać i takie przedstawienia jak "Klątwa", gdyż robię to za swoje pieniądze. Inna sprawa, czy zdecydowałbym się zainwestować własne środki w tego typu spektakl.

SKRZYDELSKI Wracając na chwilę do Rosji: są w teatrach tematy, których na scenie nie można poruszać? Oglądając niedawno choćby spektakl Grzegorza Jarzyny wystawiony w Teatrze Narodów w Moskwie, odniosłem wrażenie, że tam na scenach można powiedzieć bardzo dużo.

WYRYPAJEW Tak, taki ogólny przekaz jest możliwy. Nie wszystko natomiast można powiedzieć w sprawach politycznych czy historycznych.

SKRZYDELSKI Czego np. nie można powiedzieć?

WYRYPAJEW Są trzy kwestie: II wojna światowa - kontrowersje z nią związane, jeśli chodzi o Rosję, oraz religia i tematy, które prywatnie szkodzą ludziom władzy. Można mówić ogólnie o władzy, ale nie o konkretnych osobach.

SKRZYDELSKI A "Klątwa" mogłaby powstać w rosyjskim teatrze państwowym?

WYRYPAJEW "Klątwa" Wyspiańskiego tak, ale "robienie loda" na scenie prawosławnemu świętemu nie jest możliwe.

SKRZYDELSKI Skupmy się teraz na twojej dramaturgii i twoim teatrze. Niedawno uprościłeś jeszcze bardziej kontakt z widzem. Wyczuwam to w twojej "Słonecznej linii" z warszawskiego Teatru Polonia; to także jedna z twoich ostatnich sztuk.

WYRYPAJEW "Słoneczna linia" to terapia. Przy pomocy śmiechu ludzie uwalniają się od blokad i chorób. A dla mnie to spektakl o języku i formie. O tym, czym jest sztuka teatralna. I czym jest komedia. To przedstawienie o tym, czym jest teatr.

SKRZYDELSKI To brzmi, jakby to komedia wywoływała katharsis.

WYRYPAJEW Oczywiście. Taki jest cel: albo płaczesz - po obejrzeniu tragedii w jej prawdziwym gatunku, albo śmiejesz się - po obejrzeniu komedii. Ale zawsze, w obu przypadkach, masz wyjść z teatru oczyszczony. Jeśli chodzi o tragedię wysoką - to dziś gatunek utracony. Teatr na całym świecie poszedł w stronę psychologizowania, a tragedia to coś innego, ma konkretny cel: katharsis. Może nie mam racji, lecz myślę, że następny etap w sztuce to będzie zwrot ku teatrowi sakralnemu.

SKRZYDELSKI Widzisz taką szansę?

WYRYPAJEW Na początku była tylko sztuka sakralna (modlitwy, szamańskie, pogańskie rytuały), potem pojawiła się sztuka świecka i teraz, kiedy nie ma już więcej rozwoju nowych form, po kwadracie Malewicza, po pop-arcie, po tym, jak postmodernizm niczym pijany chirurg ratując chorego na wszelki wypadek, wyciął mu prawie wszystkie organy i zamierzył się już na serce... To co pozostaje? Pozostaje zrobić krok w stronę nowej przestrzeni sakralnej. Drzwi do tej przestrzeni noszą nazwę: żywy kontakt aktora z widzem. Albo "samoświadomość". Albo miłość.

SKRZYDELSKI W "Słonecznej linii" - w pewnym fragmencie tego dramatu - piszesz, że żeby żyć, trzeba wyjść z kuchni. A bohaterowie tej sztuki siedzą do końca w kuchni, nie wychodzą z niej.

WYRYPAJEW Ale odnajdują kontakt, osiągają pozytywny rezultat.

SKRZYDELSKI Lubisz swoich bohaterów. Do ich zakłopotania, głupoty, kompleksów podchodzisz z wyrozumiałością. Czy przez miłość do własnych bohaterów autor wykazuje miłość do widza?

WYRYPAJEW Twórczość to miłość. A miłość to twórczość. Cały akt stworzenia pełen jest miłości. On jest miłością. Cały. I co, Auschwitz również jest aktem miłości? - powstaje pytanie. O tym jest moja sztuka "Taniec Delhi" sprzed ośmiu lat. W tej chwili sam sobie postawiłem pytanie, ale nie dam odpowiedzi. Dlatego że po to, by zrozumieć, iż wszystko jest miłością, nie powinniśmy rozmawiać o tej miłości, lecz odkrywać ją w sobie. To bardzo trudne. I to jest droga.

SKRZYDELSKI W Polsce akurat ludzie lubią się kłócić. Może zadanie dla tego teatru, w którym trzeba nawiązać kontakt z widzem, tutaj jest naprawdę trudniejsze?

WYRYPAJEW Polacy nie są obojętni na to, co się dzieje w ich życiu, w ich kraju, na ich ulicach i na scenach. To wzbudza ogromny szacunek. Polska próbuje odnaleźć swoją tożsamość. Kim jest? Czym jest? Jakie jest jej miejsce w nowoczesnej Europie? I usiłuje zbudować system norm i wartości budujący porozumienie ponad podziałami. Proces ten jest trudny, ale wierzę w ten proces.

SKRZYDELSKI Czego wymagasz od aktorów, by udało wam się nawiązać kontakt między widzem a widownią?

WYRYPAJEW Obecności na scenie. Samoświadomości. Rozumienia tego, co robią. I koniecznie wewnętrznego spokoju. Na scenę trzeba wychodzić bardzo spokojnym i skoncentrowanym. Skupionym i z poczuciem humoru. Aktor powinien odczuwać lekkość i wtedy ta lekkość udzieli się widzom. I najważniejsze, o czym należy pamiętać: teatr jest służbą. Służymy widowni. Nasz Pan znajduje się tam, w fotelu. Założył nogę na nogę i oczekuje rozrywki. I jesteśmy wdzięczni za tę możliwość, by służyć temu konsumentowi. Dlatego, że jesteśmy jedynie oknami, przez które na tych państwa na widowni leje się boskie światło.

SKRZYDELSKI Karolina Gruszka i Borys Szyc w "Słonecznej linii" spełniają te założenia?

WYRYPAJEW To, że otrzymałem szansę, by siedzieć na widowni i patrzeć, jak w mojej sztuce na scenę wychodzą Szyc i Gruszka, uważam za niewiarygodną nagrodę i prezent od życia. Gruszka i Szyc są bez żadnych wątpliwości święci.

SKRZYDELSKI Borys Szyc jest takim aktorem, który - jak mi powiedziałaś po jednym z pokazów "Słonecznej linii" - zachwycił cię jak aktorzy dawniejszej epoki, jak Gustaw Holoubek.

WYRYPAJEW Szyc to wielki artysta. Bardzo wymagający w stosunku do siebie i szanujący swoją pracę i pracę kolegów. To dla mnie ogromne wydarzenie w życiu spotkanie z takim aktorem.

SKRZYDELSKI Twoje nawiązanie do Holoubka jest interesujące, był on bowiem aktorem weryfikującym sens swojej obecności na scenie poprzez siłę słowa. To było aktorstwo refleksji, a dziś w cenie są emocje, wyraźna psychologia. Ty z kolei, jak rozumiem, potrzebujesz tego dawniejszego stylu?

WYRYPAJEW Holoubek nie grał ról, lecz je wykonywał. Wychodził na scenę i jakby mówił widzom: popatrzcie, teraz zaprezentuję wam takie oto dzieło sceniczne. Moim zdaniem na tym właśnie polega istota teatru. Na scenę wychodzi się nie po to, by być Trieplewem albo Hamletem, tylko po to, by wykonać dla widza sztukę Czechowa albo Szekspira.

Teatr dramatyczny jest tym samym, czym jest balet klasyczny albo koncert muzyczny. Wychodzi skrzypek i gra na skrzypcach utwór autora. Podobnie aktor, tyle że ten gra na sobie. I grając na sobie, zaczyna poznawać tajemnicę wszechświata: okazuje się, że jesteśmy czymś więcej niż tylko rolą, którą gramy. Nie jestem postacią, jestem wykonawcą. A potem: nie jestem wykonawcą, jestem autorem, a potem: kim jest autor? Kim jestem? Jestem.

SKRZYDELSKI W twojej reżyserskiej strategii, by być tak blisko widza, jest jakieś podobieństwo do teatru Brechta? Przy okazji buntujesz się też przeciw Stanisławskiemu?

WYRYPAJEW Brecht nigdy nie zburzył czwartej ściany. On postąpił inaczej. Wyobraźmy sobie, że ta czwarta ściana to taka guma cienka jak prezerwatywa. Brecht naciągał tę gumę do samego końca: aktor wychodził poza scenę, jakby próbując się przebić, maksymalnie się zbliżyć do widza, ale jednak będąc cały czas okryty tą gumą; pochylał się nad widzem, właściwie już dotykając go tą gumą. Jednak przerwanie tej cienkiej warstwy czy zrobienie w niej dziury nigdy się nie wydarzyło. Było blisko, na granicy, ale do tego nie doszło.

SKRZYDELSKI Chcesz tę cienką warstwę zerwać? Zburzyć czwartą ścianę?

WYRYPAJEW U mnie w ogóle jej nie ma. Na rosyjskich scenach wraz z przyjściem Eugeniusza Griszkowca teatr ostatecznie utracił tę ścianę. Oczywiście nie cały teatr, lecz jego najbardziej postępowa część. Zwłaszcza teatr studencki. W ideale: dziś nie powinno być już żadnej ściany. Jednak gdy aktor zwraca się w stronę widowni, konkretnie do widzów, to wcale nie oznacza, że jest z nimi w prawdziwym kontakcie i nie ma ściany. Czy rozumiemy, co to znaczy żywe życie? Oto, na czym polega pytanie. Czy czujemy na czym polega sens życia? Kim my w ogóle jesteśmy, ludźmi czy czymś więcej? Oto o czym, moim zdaniem, może być teatr.

A temat nie jest już tak istotny. Czy mówisz o Bogu, o polityce, o seksie, o jedzeniu, o samochodach czy o pięknych kobietach. Nieważne, o czym, ważne tylko, czy jest w tym życie, czy nie. Dlatego że życie czyni nas żywymi, a naśladowanie życia czyni nas sztucznymi, od słowa "sztuka".

SKRZYDELSKI Niedawno, jak już wspominałeś, w związku z twoimi planami dotyczącymi teatru założyłeś grupę producencką. Jaki jest jej cel?

WYRYPAJEW Chcemy tworzyć spektakle maksymalnie wysokiej jakości i w takich warunkach, które temu sprzyjają. Teatry ze stałymi zespołami takich możliwości nam nie dają. Chcemy niezależności, aby pracować tak, jak nam się podoba. Będziemy produkowali przedstawienia, chcemy także tworzyć projekty edukacyjne i charytatywne.

I drugi cel: chcemy na swoim przykładzie pokazać, że przyszłość należy do teatru producenckiego. Jesteśmy gotowi na współpracę z tymi, którzy chcą coś zmieniać i rozwijać teatralną działalność. Mamy już w tej chwili precyzyjnie sformułowany program i bardzo profesjonalny zespół. Na czele naszej firmy stoją zarówno uznani, świetni menedżerowie, jak i profesjonalni producenci teatralni. Ja sam mam bardzo cenne doświadczenie prowadzenia Teatru Praktika. Mogę nazwać siebie producentem, wydaje mi się, że mam do tego prawo.

SKRZYDELSKI Ale są głosy, że takie nastawienie może zabić teatr. Że teatr potrzebuje dużej dawki ryzyka, to zaś wymaga ciągłego finansowania przez państwo - niezależnie od wszystkiego.

WYRYPAJEW Bilety do teatru oczywiście powinny być drogie - przecież to unikalna sztuka. Ale i ci, którzy nie mają pieniędzy, powinni mieć możliwość obejrzenia spektaklu, i to właśnie drogie bilety pozwolą na wprowadzenie bezpłatnych wejściówek, a studenci, niepełnosprawni i emeryci to grupy, o których powinno się myśleć w pierwszej kolejności.

A jednak teatr powinien być miejscem wyjątkowym, miejscem, do którego nie sposób zdobyć bilet. Spróbuj się tam dostać! To miejsce, które jest drogie, modne, prestiżowe, niemal niedostępne. Aktor jest tam świętym. Tekst sztuki teatralnej to boska muzyka. Teatr to nie jest gówno opowiadające o gównie. To Botticelli opowiadający o Sokratesie. Teatr to coś wielkiego. Nie chcę biednego, strasznego teatru. Nigdy nie należałem do takiego teatru. Nawet nasze podziemie w Teatrze.doc. w Moskwie to było jedno z najbardziej elitarnych miejsc w Rosji.

Wiesz, na czym polega rola współczesnego producenta? Każdy temat ma swojego widza, może mieć. Praca producentów polega na tym, by go znaleźć, wyselekcjonować. Zobacz, jak wyglądają dobre kampanie światowe. Kiedy mówię o teatrze producenckim, nie mówię, że to tania farsa dla bogatych ludzi.

W tej chwili produkujemy spektakl o wojnie w Czeczenii [wywiad był przeprowadzany w połowie lipca, przed premierą "Dziennika czeczeńskiego" Poliny Żerebcowej, która odbyła się 1 sierpnia - przyp. red.]. To zupełnie niekomercyjna rzecz, ale robimy to dzięki Muzeum Powstania Warszawskiego. Teatr producencki to teatr projektów i odpowiedzialności. I tylko tyle.

SKRZYDELSKI Gdy myślimy o takiej strukturze działalności, od razu pojawia się obawa, że widzowie będą kupować bilety niemal wyłącznie na farsy albo spektakle muzyczne.

WYRYPAJEW To zupełnie nieprawdziwa teza. Można produkować i ostre spektakle. Warlikowski sprzedaje się świetnie.

SKRZYDELSKI Jak wyglądają twoje najbliższe plany?

WYRYPAJEW Po "Dzienniku" będzie "Wujaszek Wania" Czechowa, wystawiany przez naszą grupę Nancy i Teatr Polski w Warszawie. Zwrócił na nas uwagę Andrzej Seweryn i pozwolił nam wejść na jego scenę. Postaramy się usłyszeć Czechowa i przekazać go widzowi. Marzy mi się, żeby zrobić elegancki, piękny spektakl. Wielkim zaszczytem jest dla mnie to, że Maciej Stuhr zgodził się zagrać Astrowa. To dla mnie kolejne wyzwanie: i Seweryn, i Stuhr, i Teresa Budzisz-Krzyżanowska, i Anna Nehrebecka, i Karolina Gruszka, i oczywiście utalentowani aktorzy Polskiego.

Kolejny ważny dla nas projekt jest z związany uniwersytetami Stanford, Harvard, Princeton i Yale. Pokażemy tam mój nowy dramat "Irańska konferencja": o tym, co się dzieje na świecie. Premiera pod koniec stycznia 2018 roku w Stanford w USA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji