Artykuły

Najokrutniejszy miesiąc

Myśląc o Samuelu Beckettcie, nie potrafię nie myśleć o Antonim Liberze, od trzydziestu lat przyjaźnię się w końcu z człowiekiem, który niestrudzenie Becketta tłumaczy - pisze Zbigniew Mentzel w Rzeczpospolitej.

Beckett urodzony wieczorem w Wielki Piątek, kiedy Chrystus już nie żył, umarł w przededniu wigilii Bożego Narodzenia.

13 kwietnia, minęła setna rocznica urodzin Samuela Becketta. O tym, że Beckett urodził się w kwietniu, i to w Wielki Piątek, z pewnością dowiedziałem się od Antoniego Libery, od niego bowiem dowiaduję się o wszystkim, co pisarza tego dotyczy; fakt, że o śmierci Becketta Antoni Libera przypadkowo dowiedział się ode mnie, jest tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Usłyszawszy w którymś z radiowych programów, że Beckett nie żyje (umarł 22 grudnia 1989), pospieszyłem przekazać tę wiadomość Antoniemu Liberze, i pamiętam, że zareagował na nią słowami, które mnie zdumiały: "A więc tak to zostało urządzone!". Być może, powtarzam nie całkiem dokładnie, być może - co niczego nie zmienia - Antoni Libera powiedział: "A więc tak to zostało pomyślane!", jego głos w słuchawce zabrzmiał w każdym razie tak, że ciarki przeszły mi po plecach.

Tego samego dnia Antoni Libera w telewizyjnych wiadomościach mówił, że Beckett - urodzony wieczorem w Wielki Piątek, kiedy Chrystus już nie żył - umarł niemalże w przededniu wigilii Bożego Narodzenia, co można rozumieć jako symboliczny wyraz "rozminięcia się z Bogiem". Jeden z felietonistów warszawskiej "Kultury", niezdolny do rozróżnienia, co jest, a co nie jest duchową tandetą, zareagował na tę wypowiedź w prostacki sposób, pisząc, że Libera mąci ludziom w głowie.

Myśląc o Samuelu Becketcie, nie potrafię nie myśleć o Antonim Liberze, od trzydziestu lat przyjaźnię się w końcu z człowiekiem, który niestrudzenie Becketta tłumaczy (w podwójnym sensie słowa: z jednej strony - przekłada na język polski jego teksty, z drugiej - przełożone już utwory wyjaśnia, opatrując je przypisami i komentarzami). Kiedy poznałem Antoniego, swoją benedyktyńską pracę nad twórczością irlandzkiego pisarza zaczynał, sporządzając szczegółowe listy błędów, od których roiły się wcześniejsze przekłady jego tekstów. Czytałem z upodobaniem te wykazy kuriozów, zarykując się śmiechem, gdy Antoni z żelazną logiką dowodził, na przykład, iż wyrażenie błędnie tłumaczone jako "matka wyszywała na bębenku", tak naprawdę znaczy u Becketta "matka miała trypra".

Antoni Libera często z naciskiem podkreśla, że Beckett był człowiekiem bardzo skromnym, zgoła ascetycznym, i że jego małe mieszkanie w Paryżu przypominało celę mnicha. Sam Antoni przez długi czas wydawał mi się kimś podobnym: mnichem żyjącym w zakonie o surowej regule. Nigdy nie zapomnę upalnego lipcowego dnia, kiedy oszołomiony wakacyjnymi przygodami, w przerwie między jednym a drugim wypadem nad morze odwiedziłem Antoniego w jego kawalerce na warszawskim Żoliborzu. Przy zamkniętych szczelnie oknach, by nie słyszeć hałasujących na podwórku dzieci, siedział blady przy biurku zarzuconym papierami. Rzuciwszy okiem na wkręconą w maszynę do pisania kartkę, przeczytałem tytuł tekstu, nad którym pracował: "Jak zbudowane jest "Dzyń" Becketta"...

"Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień" - pisał Eliot, myśląc o kwietniu jako o miesiącu Męki Pańskiej. To właśnie kwiecień, "najokrutniejszy miesiąc", Beckett wybrał jako czas akcji swej niesamowitej sztuki "Nie ja" - utworu, który w twórczości pisarza jest mi najbliższy. Pewnego kwietniowego dnia, kiedy - jak w chwili śmierci ukrzyżowanego Chrystusa - na ziemi zapadają ciemności, niema bohaterka sztuki przemawia, zaczynając monolog-spowiedź. Spowiedź udręczonej istoty, która nigdy nie zaznała miłości i daremnie szuka sensu.

13 kwietnia, w setną rocznicę urodzin Samuela Becketta, otworzyłem słynny "czarny" tom jego "Dzieł dramatycznych" w przekładzie Antoniego Libery i już chyba po raz setny przeczytałem "Nie ja", pamiętając także o przypisach, w szczególności o przypisie 46, gdzie jest mowa, że akcja sztuki rozgrywa się w czasie między męczeństwem i śmiercią na krzyżu a zmartwychwstaniem, "rzecz jasna jednak - w wymiarze ludzkim, nie boskim, a więc nie dosłownie w ciągu nocy, dnia i nocy, lecz w ciągu długiej, metaforycznej nocy dziejów, kiedy to ludzkość próbuje wyzwolić się z mroku, szukając dróg zbawienia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji