Artykuły

Widzę obrazy

- Po to zrobiłem ten spektakl, żeby dotrzeć do najsilniejszych emocji: cierpienia, straty - mówi reżyser LESZEK MĄDZIK o spektaklu "Odchodzi" inaugurującym teatralne obchody urodzin Tadeusza Różewicza.

Tomasz Wysocki: W rozmowach o swoich przedstawieniach nie przyznaje się Pan do źródeł inspiracji. A w przypadku "Odchodzi" [na zdjęciu] wyraźnie Pan mówi, że impulsem do jego realizacji była książka Różewicza.

Leszek Mądzik: Dla mnie to także było pewne zaskoczenie. Kiedyś w rozmowie z panem Tadeuszem Różewiczem dyskutowaliśmy o "Matka odchodzi". Podpowiedział, bym ją przeczytał. Wziąłem się za lekturę, bo wiedziałem, że kiedyś spyta, co o niej sądzę. Okazało się, że czytając, od razu widzę obrazy. To było dla mnie niesamowite, bo ja nigdy nie sięgam do literatury. Korzystam z tego, co widzę, z pejzaży, z malarstwa. Tym razem konkretna sytuacja okazała się bardzo wizualna. Zobaczyłem w niej gotowy scenariusz. W tytule chciałem skorzystać tylko ze słowa "odchodzi". To przesunęło ciężar przedstawienia na moje doświadczenia, objęło osoby, które straciłem, a które dla mnie były bliskie.

Do świadomego przeżycia czyjejś śmierci trzeba w jakiś sposób dojrzeć.

Do każdej sytuacji, dotykającej tajemnicy człowieczeństwa, trzeba dojrzeć. Staje się to bardziej świadome, kiedy przeczuwamy, że lada moment i nas dotknie takie doświadczenie. Wtedy potrzeba takiej dojrzałości budzi się w nas sama. Po to zrobiłem ten spektakl, żeby dotrzeć do najsilniejszych emocji: cierpienia, straty. Za nimi kryje się refleksja na temat sensu naszej obecności na tym łez padole.

Wraca Pan z tym przedstawieniem z Ameryki. Jak w pełnym witalności Nowym Jorku był odbierany spektakl o umieraniu?

Zrobił na wielu mocne wrażenie. Z dwóch powodów. Po pierwsze - Amerykanie są przyzwyczajeni, że w teatrze bombarduje się ich za pomocą różnorakich, coraz bardziej wymyślnych rozwiązań technicznych. My z kolei posługujemy się bardzo ubogimi środkami, wykorzystujemy kawałek tkaniny, szkło. Okazało się jednak, że to działa, a nowoczesne, multimedialne zdobycze techniki ich ogłupiają. A po drugie: Amerykanie żyją w ciągłym pośpiechu i nie mają czasu głębiej zastanowić się nad sobą. Nie ma w ich życiu momentu refleksji nad tym, że każdy jest niepowtarzalną istotą. W totalnej gonitwie nie dostrzegają procesu przemijania. Nie ma w nich nawet zdziwienia, że kogoś już nie ma, bo tę ludzką lukę wypełnia jakaś inna osoba. I ta spirala ciągle się napędza. Zauważam, że rzeka tamtego myślenia, tamtej pogoni dociera i do nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji