Artykuły

Praska opera Masłowskiej

"Paw królowej. Opera praska" w reż. Jacka Papisa w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Pamiętacie "Osmędeuszy" Mirona Białoszewskiego? Te powązkowskie "Dziady", nazwane przez autora "oratorium szyldowym"? Otóż "Osmędeusze" doczekały się współczesnej repliki. Spektakl zatytułowany jest "Paw królowej - opera praska" i można go oglądać od niedawna w Teatrze Wytwórnia na Pradze. Powstał na podstawie powieści Doroty Masłowskiej pod tym samym tytułem, którą zaadaptował i wyreżyserował Jacek Papis.

Gdzie Rzym, a gdzie Krym, gdzie Masłowska, a gdzie Białoszewski? Teatr Osobny to przecież nie Teatr Wytwórnia, Powązki to nie Praga, a bohaterowie młodej pisarki: Retro Stanisław czy Pitz Patrycja to nie Sylwester, bohater sztuki Białoszewskiego, zgładzony podstępnie przez zazdrosną bogaczkę Katakumbową. Zgoda, ale "Paw królowej" ma z "Osmędeuszami" wiele wspólnego, mianowicie wyrósł na tej samej kulturze popularnej. Białoszewski parafrazował dziadowskie ballady i recytacje weselnych deklamatorek, Masłowska parafrazuje telewizyjny żargon i rapowe nawijki. Oboje budują mitologię plebejskiego przedmieścia, tylko że od czasu Białoszewskiego przedmieście rozrosło się na całą Warszawę i jest dziś wszędzie, głównie dzięki mediom.

To powinowactwo bardzo dobrze słychać i widać na spektaklu w Wytwórni. Jacek Papis świetnie wyczuł muzyczno-popularny rodowód "Pawia królowej" i zaproponował zamiast klasycznej adaptacji spektakl śpiewany. Muzyczną epikę zmienił w epicką muzykę. Ale nie spodziewajcie się Piwnicy pod Baranami, to zamierzony kicz. Począwszy od muzyki, która parodiuje przeboje "Muzycznej Jedynki" i "Radiostacji" , przez pstrokate stroje aktorów, zakupione niechybnie na pobliskim Stadionie, aż po plastikowe meble - na scenie króluje tandeta. Tandetna i kiczowata jest gra aktorów, którzy wdzięczą się do widzów, celowo przerysowują postaci, dostają spazmów i histerycznie się awanturują. Ale w którymś momencie tej zwariowanej śpiewogry kicz przestaje przeszkadzać, zaczynamy razem z bohaterami Masłowskiej nawijać, myśleć ich kategoriami, przegryzać chińskie zupki i dukać po angielsku "You never I always". I czuć rosnącą pustkę, którą trzeba zapełnić natychmiast słowami, cokolwiek by znaczyły. Sprawdźcie sami, miasto Warszawa, państwo Polska, dzielnica Północ Praga, ulica Markowska. Jeszcze dziś i jutro, o 19-tej. Elo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji