Odeszli w ostatnim roku
Artyści, których nie ma już wśród nas. Odeszli w minionym roku.
Prof. Tadeusz Malak (9.02.1933 - 26.01.2017)
Wieloletni wykładowca i prorektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie w latach 1996-99.
Ukończył Wyższą Szkołę Ekonomiczną w Poznaniu, gdzie po studiach pisał doktorat. Zrezygnował jednak z pracy naukowej i w 1957 r. został aktorem Teatru Rapsodycznego. Rok później zdał eksternistyczny egzamin aktorski, a pięć lat później - egzamin reżyserski.
Był także związany z Teatrem im. J. Słowackiego, Starym Teatrem w Krakowie. W tym ostatnim występował między innymi w słynnych inscenizacjach Andrzeja Wajdy ("Biesy", "Z biegiem lat, z biegiem dni...") i głośnych "Dziadach" Konrada Swinarskiego.
Wyreżyserował m.in.. słynny spektakl "Ja jestem Żyd z Wesela" według opowiadania Romana Branstaettera, który był wystawiany na teatralnych deskach 633 razy. W 2009 r. dokonał telewizyjnej adaptacji przestawienia, zagrał w niej Filipa Waschutza.
Był twórcą i realizatorem wielu wydarzeń artystycznych Krakowa, autorem publikacji o teatrze, inicjatorem i współautorem książki o idei Teatru Rapsodycznego.
W 2001 r. został profesorem belwederskim. Otrzymał Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Zmarł po ciężkiej chorobie.
os
***
Wanda Laskowska (2.10.1921 - 30.12.2016)
W 1960 r. wyreżyserowała prapremierę "Kartoteki", jednego z najważniejszych polskich dramatów XX w.
Wanda Laskowska była wszechstronnie wykształcona. Przed reżyserią zgłębiała aktorstwo w słynnym Studiu Teatralnym Iwo Galla, na roku z Barbarą Krafftówną. Studiowała reżyserię w warszawskiej PWST i historię sztuki na UW. Tłumaczyła i wystawiała sztuki włoskiego awangardysty międzywojnia Luigiego Pirandella, z którego "Sześciu postaci scenicznych w poszukiwaniu autora" zrobiła w 1980 r. Teatr Telewizji.
Dramaturgiczny debiut Tadeusza Różewicza wystawiła w 1960 r. w Pałacu Kultury i Nauki na scenie Teatru Dramatycznego. Reżyserka była wtedy osiem lat po własnym debiucie - choć latami będzie powtarzać, że to aktorzy warszawskiego Współczesnego zrobili za nią "Ich czworo" Zapolskiej i że to oni nauczyli ją robić teatr.
I chyba nauczyli dobrze. Choć dramat o bezimiennym Bohaterze "w średnim wieku" nawiedzanym w łóżku przez tłum przechodzących postaci nie od razu znalazł akceptację. "Wtórny i niesamodzielny" tekst Różewicza krytykowała "Trybuna Ludu", ale recenzent doceniał jednak "takt, umiar, dyskrecję, swobodę" Laskowskiej. "Inteligentne" wyreżyserowanie "niełatwej" sztuki chwalił też "Express Wieczorny".
W latach 70. pracowała bardzo dużo - przygotowywała nawet cztery-pięć premier w roku. Ceniono ją za ironię, dystans i poczucie humoru. Robiła klasykę i polską dramaturgię współczesną. Coraz częściej poza Warszawą. W Kaliszu, Bielsku-Białej, Katowicach czy Krakowie, gdzie w 1972 r. wystawiła "Lęki poranne", sztukę Stanisława Grochowiaka o dramacie alkoholika, z młodym Jerzym Stuhrem.
W kolejnej dekadzie wystawiała Mrożka i Witkacego, ale też szturmujące polskie sceny anglosaskie farsy - w ciągu dwóch lat trzykrotnie reżyserowała "Jak się kochają w niższych sferach" Alana Ayckbourna, zrealizowała też "Czego nie widać" Michaela Frayna. Laskowska nie zarzuciła jednak ambitnych projektów. W tym samym czasie w Szczecinie wystawiła adaptację "Ulissesa" Jamesa Joyce'a.
Pod koniec kariery wróciła też do "Kartoteki", ale częstochowski spektakl z 1994 r. przeszedł bez większego echa. Rok później Wanda Laskowska zakończyła pracę artystyczną w wieku 75 lat.
Witold Mrozek
***
Andrzej Wasilewicz (10.03.1951 - 13.12.2016)
Zasłynął rolą Zenka Adamca, narzeczonego Ani Pawlakówny w "Nie ma mocnych" (1974), drugiej części trylogii o Kargulach i Pawlakach. Zagrał ją jeszcze podczas studiów na warszawskiej PWST. Po ich ukończeniu do 1980 r. był aktorem Teatru Powszechnego.
W 1975 r. dostał główną rolę w wojennym serialu "Trzecia granica", w 1977 r. wrócił do rodziny Pawlaków w "Kochaj albo rzuć", a potem wystąpił jeszcze w blisko 20 filmach, m.in. w "Bilecie powrotnym" (1978), "Arii dla atlety" (1979), "Wizji lokalnej 1901" (1980) i "Misiu" (1980). Na początku lat 80. wyemigrował do USA, gdzie kręcił filmy dokumentalne i programy telewizyjne dla Polonii. Realizował też pasję muzyczną - komponował i wykonywał ballady. W 1997 r. zagrał gościnnie w filmie "Szczęśliwego Nowego Jorku".
b
***
Zdzisław Pietrasik (20.11.1947 - 25.04.2017)
"Oglądam mnóstwo filmów, także tych złych. Nie lubię telewizji, choć czasem coś zobaczę, oczywiście oprócz meczów piłkarskich. Prywatnie jestem teatromanem" - pisał o sobie pomysłodawca Paszportów "Polityki".
Zdzisław Pietrasik ukończył filologię polską na Uniwersytecie Łódzkim i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Był publicystą i krytykiem filmowym, pisał też o teatrze i innych wydarzeniach kulturalnych. Publikował m.in. w tygodnikach "Kultura" i "itd", ale potem związał się na stałe z tygodnikiem "Polityka", w którym kierował działem kulturalnym. To on był pomysłodawcą prestiżowej nagrody - Paszportów "Polityki" przyznawanej co roku młodym artystom z różnych dziedzin.
W 2011 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski "za zasługi w promowaniu i upowszechnianiu kultury", wcześniej otrzymał Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
ed
***
Jerzy Pomianowski (13.01.1921 - 29.12.2016)
Od zawsze był antysowieckim rusofilem; kochał kulturę rosyjską i nie cierpiał sowieckiego despotyzmu - pisał o nim Adam Michnik.
Wybitny eseista, publicysta polityczny i absolwent moskiewskiego Instytutu Medycznego, był wspaniałym tłumaczem literatury rosyjskiej: Czechowa, Tołstoja, Bułhakowa, Achmatowej, Mandelsztama, Puszkina czy Sacharowa. Przetłumaczył niemal wszystkie powieści i dramaty Izaaka Babla, był autorem eseju "Żyd z Odessy" (2000) o Bablu i sztuki "Sodoma i Odessa" (1993).
Jerzy Pomianowski urodził się w Łodzi, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego ojciec Stanisław Birnbaum był włókiennikiem, a matka Janina - nauczycielką języka polskiego (nazwisko na Pomianowscy zmienili po II wojnie).
Zachęcony przez Stanisława Ignacego Witkiewicza w 1937 r. zadebiutował pod pseudonimem "Dyonizy Aczkolwiek" w "Próbach" tekstem "Na śmierć Leśmiana". Pisał felietony do "Młodzi idą" (organie Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego), fraszki i przekłady do "Szpilek", współpracował z awangardowym teatrem Cricot I. Maturę zdał w 1938 r., później zaczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim. Po wybuchu II wojny znalazł się w rosyjskiej strefie emigracyjnej. Pracował w kopalni na Ukrainie, a w 1941 r. wyjechał do Tadżykistanu, gdzie zaczął studia medyczne (dyplom uzyskał w 1947 r. w Moskwie).
W latach 1944-46 był redaktorem Agencji Prasowej Polpress (poprzedniczki PAP), publikował w "Nowych Widnokręgach" (organie Związku Patriotów Polskich).
Po repatriacji do Polski pracował w Referacie Prasy i Propagandy Zdrowia Ministerstwa Zdrowia, w latach 50. w tygodniku "Nowa Kultura" i jako wykładowca na Wydziale Dziennikarstwa UW, w latach 1958-61 był kierownikiem literackim Teatru Narodowego, a do 1968 r. - Zespołu Filmowego "Syrena".
Wystąpił z PZPR w 1966 r. po usunięciu z niej prof. Leszka Kołakowskiego.
Po Marcu '68 wyjechał na przymusową emigrację do Włoch, gdzie wykładał polską literaturę na uniwersytetach w Bari, we Florencji i w Pizie. Tłumaczył na włoski utwory Aleksandra Fredry i Karola Wojtyły. Podjął też współpracę z paryską "Kulturą" Giedroycia jako tłumacz i publicysta. Pod pseudonimem "Michał Kaniowski" opublikował przekłady "Kręgu pierwszego" i "Archipelagu Gułag" Sołżenicyna, zakazanych w krajach komunistycznych.
Już w wolnej Polsce (wrócił z emigracji w 1994 r.) wydał zbiory esejów: "Biegun magnetyczny" (1995),"Ruski miesiąc z hakiem" (1997), "Na wschód od Zachodu. Jak być z Rosją?" (2004), "Wybór wrażeń" (2006). W 1999 r. został redaktorem naczelnym powstałego z inicjatywy Jerzego Giedroycia pisma "Nowaja Polsza". Pisał też dla "Tygodnika Powszechnego", "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej".
W 2005 r. otrzymał Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski.
Mateusz Borończyk, jś
***
Aleksiej Batałow (20.11.1928 - 15.06.2017)
Jego role stawały się symbolami kolejnych epok w historii ZSRR. Zapamiętamy go głównie z filmów "Lecą żurawie" i "Moskwa nie wierzy łzom".
Aleksiej Batałow był także aktorem teatralnym, reżyserem, scenarzystą, wykładowcą sztuki aktorskiej w szkole filmowej WGIK oraz uwielbianym przez Rosjan lektorem.
Uważał, że jego przeznaczeniem jest teatr, bo pochodził z rodziny aktorskiej, dzieciństwo spędził za kulisami MChAT-u, gdzie potem ukończył studia aktorskie i pracował na etacie w latach 1953-56. Wyrzucono go stamtąd za zdradę teatru z filmem (właśnie za rolę w "Lecą żurawie").
Batałow nie grał często w filmach, bo lekarze zabraniali mu stawać w świetle reflektorów z powodu choroby oczu. Ale miał szczęście - niemal każdą postać w jego wykonaniu uznawano za symbol epoki. W latach 50. byli to światli robotnicy: ślusarz w socrealistycznym produkcyjniaku "Żurbinowie", szofer w kryminale "Spraw Rumiancewa".
W epoce odwilży Chruszczowa: inteligent ("Dziewięć dni jednego roku" - napromieniowany fizyk) czy wręcz czechowowski inteligent z "Damy z pieskiem" w reżyserii Josifa Chejfica, filmie uznanym za jedną z najlepszych światowych ekranizacji Czechowa. "Dama" trafiła do konkursu w Cannes w 1960 r. wraz z "Balladą o żołnierzu" Grigorija Czuchraja, ale wygrało "La dolce vita" Felliniego.
Batałow był w ZSRR tak popularny, że gdy pojechał z zaprzyjaźnionym Marcello Mastroiannim do Leningradu, by mu pokazać miasto, łowcy autografów nie dawali mu przejść, zupełnie nie zwracając uwagi na słynnego Włocha.
Nagrywał też klasykę literacką dla radia - bohaterowie Tołstoja, Dostojewskiego, Lermontowa, Kuprina, Szekspira kojarzą się Rosjanom z jego głosem. Jako lektor był uwielbiany jak nasza Krystyna Czubówna, więc pod koniec lat 70. otrzymał zaszczytną propozycję nagrania wspomnień Breżniewa "Mała ziemia". Odmówił.
O Leninie i Stalinie mawiał "stado bandytów", ale przyjął wszystkie możliwe zaszczyty totalitarnego państwa. Był ludowym artystą ZSRR, Bohaterem Pracy Socjalistycznej, nosicielem dwóch orderów Lenina, ale zarazem odmówił akceptacji najazdu na Czechosłowację w 1968 r. i zagrania roli Lenina. Za to w 2014 r. opowiedział się za polityką Putina wobec Ukrainy i Krymu.
Zmarł w szpitalu, gdzie przebywał od pół roku z powodu skomplikowanego złamania.
Anna Żebrowska
***
Jan Triska (4.11.1936 - 25.09.2017)
Aktor znany z filmów Formana i Sveraka zginął tragicznie - spadł z mostu Karola w Pradze. Z Wełtawy wyłowiło go dwóch Polaków, ale po kilkudziesięciu godzinach zmarł w szpitalu.
Jan Triska, który skończył 80 lat, prowadził niezwykle aktywny tryb życia - codziennie biegał, poza tym pływał. Uważał, że obowiązkiem każdego aktora jest być w dobrej formie.
Triska studiował aktorstwo w prestiżowej praskiej szkole DAMU. W roku ukończenia studiów został najmłodszym aktorem Teatru Narodowego w Pradze. Pojawiał się w licznych spektaklach teatralnych i filmach. W 1977 r. wyemigrował do Kanady, a następnie do Stanów Zjednoczonych. Po upadku komunizmu wielokrotnie odwiedzał Czechy, na stałe mieszkał jednak w USA.
Swoją historię wspominał w marcu tego roku na festiwalu FebioFest, gdzie odebrał Nagrodę Kristiana za wkład w światową kinematografię. - Świat jest pełny okrucieństwa, ludzie muszą uciekać ze swoich domów. I ja jestem jednym z uciekinierów w kraju, który jest pełen uciekinierów, a mój Kristian należy do wszystkich, którzy muszą uciekać - mówił.
Rolą aktora, która szczególnie zapadła w pamięć Czechom, była postać nauczyciela Igora Hnizdo w nominowanym do Oscara filmie "Szkoła podstawowa" Jana Sveraka z 1991 r. Triska grał również w takich filmach, jak "Skandalista Larry Flynt" Milosa Formana, "Ronin" Johna Frankenheimera z Robertem De Niro czy "Na złamanie karku" Jana Hrebejka. Premiera ostatniego obrazu, w którym wystąpił - "Po strnisti bos" (po polsku "Boso po rżysku") Jana Sveraka - odbyła się 17 sierpnia.
Maciej Grzenkowicz
***
Zdzisława Solska (1929 - 15.01.2017)
Słynna krakowska wróżka znana jako Dzidzianna na swoim facebookowym profilu napisała: "Za każdym razem, kiedy jakieś dziecko powie: Nie wierzę we wróżki, jedna wróżka umiera".
Krakowianie wierzyli w nią od lat. Ustawiali się w kolejce do Sukiennic, gdzie miała swój stolik z kartami i stawiała im pasjanse. Czekali na nią w restauracjach przy Rynku Głównym. Bardziej wtajemniczeni odwiedzali w mieszkaniu przy Gromadzkiej.
Nie była nieomylna. W 2010 r. przewidywała, że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski nie wygra kolejnych wyborów. Wygrał. Ale wierzący w Dzidziannę tę wpadkę jej wybaczyli.
- Kakadu, rajski ptak - mówił o niej profesor krakowskiej ASP Sławomir Karpowicz. Dzidzianna lubiła się chwalić, że na uczelni wychowała pokolenia studentów malarstwa, rzeźby i grafiki. Pozowała im jako "Rubens klasyczny, twarz tycjanowska". W ciągu 20 lat powstało tam kilkadziesiąt jej aktów. Potrafiła bić ich twórców linijką po rękach, jeśli któryś się jej nie spodobał.
Statystowała w filmach ("Nocach i dniach", "Trzeba zabić tę miłość", "Sanatorium pod Klepsydrą", "Szwejku") i występowała w zakopiańskim Teatrze Witkacego. - Odpowiadał mi, bo jestem jak on szalona. W momencie mogę się rzucić we wszystko, w najgorszy wir. Idę w przepaść, szukam wrażeń, szukam skrzydeł, Ikarów! Nigdy ich nie znajduję, bo Ikar jest tylko w wyobraźni człowieka - mówiła w wywiadzie dla "Wyborczej".
os