Artykuły

Jerzy Stuhr: Rzucić sztukę po to, żeby ruszyć na barykady?

Dzieło, jeśli w ogóle ma być dziełem, musi rodzić się z niezgody. Tak było zawsze... Daj mi rząd dusz - krzyczał Gustaw-Konrad w "Dziadach", wadząc się z Bogiem o Polskę. I to wadzenie się w sztuce jest stanem naturalnym. A więc nie jestem jeszcze na etapie, żebym powiedział, że zawieszam działalność, bo sztuka nie ma już sensu - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Gratuluję Panu nagrody aktorskiej w "Obywatelu" na tak poważnym włoskim i chrześcijańskim festiwalu w Temi. To zaskakujące, że Włosi tak dużo zrozumieli z naszych zmian politycznych. Ale niedawno fiński reżyser Aid Kaurismald powiedział, że przestaje robić filmy, bo sztuka nic nie może. Trzeba zawiesić tworzenie i... ruszyć na barykady. Co Pan na to?

- Jeszcze nie jestem na etapie aż takiego zwątpienia w sztukę, żeby się z tym zgodzić. Awantury wobec niektórych spektakli w Polsce ostatnio i histeria polityków świadczą raczej o tym, że sztuka wciąż budzi emocje. Nawet teatr, który ma stosunkowo najmniejszy zakres rażenia. O czym to świadczy? Raz - że siła żywego słowa i żywego obrazu ciągle jest duża. Jak również, paradoksalnie, że nie wszyscy muszą rzecz zobaczyć, żeby protestować.

To pewnie nie jest wynalazek najnowszy, że protestuje się "na wyrost", "na wszelki wypadek", albo dlatego, że ktoś coś skojarzył, że to przeciw "wartościom". To daje asumpt i jednej, i drugiej stronie do snucia albo legendy, albo protestu. Zawsze tak było. Ja sam pamiętam sprzed lat różne teatralne protesty! Teatr się do tego nadaje, bo jest "żywy". Ale już "Ucho Prezesa" ma potężną siłę rażenia, nawet politycy mogą się czuć dotknięci. Dawniej by się mówiło, że jest jakieś medium poza obiegiem państwowym, a ma taką siłę!

Ale, na szczęście, ta władza w ogóle nie docenia Internetu! Oni jeszcze ciągle wierzą w telewizję. A nawet dzieci, a więc widownia, na którą za chwilę będą liczyć, w ogóle telewizji nie ogląda. Nie mówiąc o młodzieży, która w mieszkaniach nawet nie ma telewizyjnych aparatów.

Ale propagandowe protesty przeciw spektaklom czy filmom nie są zależne nawet od ilości widzów. Taka "Ida" ile miała widzów? Sto tysięcy, dwieście? A ile narobiła szumu, ile wzbudziła protestów jednej, określonej partii, jak mocno zadrażniła, choć głównie tych, którzy filmu nie widzieli.

Niedawno u pana Morozowskiego odpowiadałem na pytanie, czy kultura może zostać ugłaskana? Wprawdzie, co do całej kultury trudno by mi było się wypowiedzieć, bo nie jestem kulturoznawcą ani socjologiem. Ale mogłem mówić o sztuce. Otóż nie! Sztuka nie może się dać okiełznać. Musi być z buntu. I mądra władza o tym wie!

Nawet komuniści to wiedzieli, więc stwarzali czasem takie "wentyle", bo wiadomo było, że artysta się nie uspokoi. A jak się uspokoi, to oni sami będą nim gardzić. Byli tacy, co się uspokajali i byli w pogardzie. Stawali się politrukami, a nie artystami. Przykładów "z poprzednich lat" mamy sporo, wszyscy pamiętamy.

Dzieło, jeśli w ogóle ma być dziełem, musi rodzić się z niezgody. Tak było zawsze... Daj mi rząd dusz - krzyczał Gustaw-Konrad w "Dziadach", wadząc się z Bogiem o Polskę. I to wadzenie się w sztuce jest stanem naturalnym.

A więc nie jestem jeszcze na etapie, żebym powiedział, że zawieszam działalność, bo sztuka nie ma już sensu. Zresztą, i tak nie zmieniłbym się w "barykadowca". Bo barykady, to jest też kwestia temperamentu. A ja takiego nie mam. Przecież nawet wśród polityków się rozróżnia, że ten jest polityk gabinetowy, a ten jest trybunem ludowym. Jeden i drugi spełnia swoją rolę, ale są od siebie różni. Wszak w każdej rewolucji był i "Danton", i "Robespierre".

Tak więc na barykady nie pójdę, ale jak czytam w zachodniej prasie, że na moście Poniatowskiego pojawił się transparent "Holocaust dla Muzułmanów", jak czytam we włoskiej prasie, że to "Czarna Polonia" doszła do głosu, to nie tylko się wstydzę, ale zaczynam się bać. A wszystko dokładnie przetłumaczono w prasie włoskiej. I dobrze przetłumaczono, te najgorsze sformułowania też. Zaczynam się bać nawet nie tych 60 tysięcy uczestników marszu, choć to też jest porażające. Ale oficjalnego przyzwolenia na to, tego bagatelizowania, opętańczego, prymitywnego zacietrzewienia i podlizywania się każdemu wyborcy! Nawet tak groźnym... Tłumaczenie w rodzaju, że tam były rodziny z dziećmi, jest niczym. Bo widocznie mogły być to rodziny, które sympatyzują i może te dzieci też będą wychowywane na wszech-Polaków. A tłumaczenie, że to jest patriotyzm?

Pan prezydent się wreszcie obudził... Mógłbym się z nim zgodzić, że patriotyzm to jest praca dla tego kraju, a nie ganianie z biało-czerwona flagą i transparentami... To oficjalne zaślepienie u nas poszło tak daleko, że ja nawet nie chcę podejrzewać, że to jest jakaś zakorzeniona ideologia.

Moim zdaniem, to jest ślepota. Kompletna ślepota i lekceważenie historii. Albo nieznajomość historii. A podobno pan Błaszczak jest historykiem? Dlaczego nie wierzy się, że to się może powtórzyć.

A może ktoś tu liczy, że się "farsą powtórzy"? Albo, jak w "Szewcach" - groteską, wielką groteską, nieraz nawet przerażającą, bo sporo w niej faszystowskich akcentów, wyciągamy z aktorami coraz to nowe: że kapitalizm przekształca się w faszyzm i rozlewa się na społeczeństwo.

Tak np. Sajetan mówi: "jak tu porównać dwa mózgi? Nie porównać - bo o to trudno, ale zrównać. Otóż... trzeba im dać tę samą pracę. Jak się zarobią w tej samej pracy, to się zrównają. Tym draniom się na razie nie udaje całkiem, bo jest twórczość. A i ja mogę nowy fason buta zrobić. Ino po co?" i płacze).

No właśnie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji