Artykuły

Dajmy luz z "Kordianem"

Najlepsi aktorzy grają za bezcen w niskobudżetowych spektaklach, a na widowni trudno znaleźć wolne miejsce. Teatr niezależny przejmuje pałeczkę od tradycyjnych scen - pisze Olga Sobolewska w Metrze.

Warszawska Praga. Ciemne podwórka, zaułki, zakamarki, wśród których trudno znaleźć miejsce, gdzie odbywa się największe przedstawienie offowe w kraju "Bomba".

Przedstawienie zaczyna się już po przekroczeniu progów Centrum Artystycznego M25 - tłumaczy autor i reżyser przedstawienia Maciej Kowalewski. - Wchodzimy do fabryki, a dalej zdarzyć się może wszystko. Istotnie. Nie ma sceny ani widowni. Widz sam wybiera miejsce, z którego śledził będzie losy bezrobotnych mieszkańców małego miasteczka. W przedstawieniu, silnie osadzonym w realiach współczesnej Polski wzięło udział wielu znakomitych polskich aktorów, m.in.: Maria Seweryn, Ewa Szykulska, Anna Mucha i Rafał Mohr. Jedną z głównych ról odtwarza Marian Kociniak, który w tym roku obchodził 70. urodziny. Co pociąga aktorów tej klasy

w przedstawieniu zrealizowanym minimalną ilością środków? Dlaczego decydują się grać poza teatrami stacjonarnymi oferującymi etat i stabilizację?

- W przedstawieniach offowych panuje zupełnie inny rodzaj energii - tłumaczy Maria Seweryn, która gra jeszcze w "Miss HIV" autorstwa Kowalewskiego.

- Ludzie zbierają się, ponieważ mają na to ochotę, a nie by zarobić pieniądze czy z przymusu etatu. Tylko gdy przedstawienie tworzy się z miłości, jest szansa zrobić coś naprawdę ciekawego. Jej słowa potwierdzają inni aktorzy. - Zawsze lubiłam płynąć sobie gdzieś obok głównego nurtu, praca w teatrze etatowym to zupełnie nie dla mnie - śmieje się Ewa Szykulska. - Poza tym bardzo podoba mi się tekst napisany przez Macieja, nie mówiąc już o atmosferze panującej podczas prób. Zachwycony jest Marian Kociniak, który choć nie udziela wywiadów prasie, to na ucho szepcze, że nie wahał się ani chwili, by zagrać w przedstawieniu niezależnym. Zwłaszcza że tekst bardzo przypomina mu "Wesele".

Czy to schyłek teatrów stacjonarnych? Na razie nie - publiczność nadal wybiera się na lekkie komedyjki grane w Kwadracie czy klasyków w Narodowym. Ale ich dominacja jest poważnie zagrożona. Dyrektorowie teatrów sami to zauważają, szukając nowych twórców i zapraszając zespoły z kraju czy z zagranicy. Przy samym Teatrze Narodowym istnieje scena promująca młodych polskich dramaturgów, czyli Studio Dramatu. Gra jest warta świeczki, inaczej off przyciągnie publiczność do siebie.

- Klasycy się nam znudzili. Ja nie chodzę do teatru na kolejni interpretację Kordiana", który powstał ponad 150 lat temu - mówi Maciej Kowalewski. - Dajmy z tym luz, zwłaszcza że te przeklęte lektury programują nas jako naród na nasze nieszczęście. Pewne rzeczy straciły aktualność i nie da się ich uwspółcześnić. Za ileś lat, jak będzie się dezaktualizowała "Bomba", że tak nieskromnie powiem, to niech też ją wywalają do kosza!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji