Artykuły

Kamiński

"Czuwanie" w reż. Bogdana Augustyniaka w warszawskim Teatrze Na Woli. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Emilian Kamiński (na zdjęciu z Anną Milewską) należy do wymierającego gatunku aktorów teatralnych, którzy nie rozmieniają talentu w telenowelach. Od lat występuje nie tylko na scenie macierzystego Teatru Narodowego, ale także w niezależnych produkcjach. Przyznam, że pierwsza z nich - "W obronie jaskiniowca" - niespecjalnie mnie uwiodła. Siermiężny humor sztuki Roba Beckera wydał mi się zbyt banalny jak na aktora tej klasy. Ale jednocześnie podziw budziła odwaga Kamińskiego, który rzucił się na głęboką wodę, występując w mało popularnym w Polsce gatunku "one man show" (nie mylić z monodramem).

Ż tym większym zaciekawieniem obejrzałem spektakl z jego udziałem w Teatrze na Woli. Sztuka Kanadyjczyka Morrisa Panycha pod nieco pretensjonalnym tytułem "Czuwanie". Powiem szczerze, że nie dla tekstu warto jechać na Wolę, ani dla reżyserii Bogdana Augustyniaka, który najwyraźniej zakochał się w blackoutach. Używa ich tak często, że tytuł spektaklu należałoby zmienić na "Ciemnienie". Główną atrakcją jest sam Kamiński. Gra kuzyna, który przyjeżdża do chorej ciotki (Anna Milewska), by asystować przy jej śmierci. Kiedy po raz pierwszy wchodzi na scenę, trudno go rozpoznać- Ubrany w watowany płaszcz i za krótkie spodnie wydaje się cięższy o dwadzieścia kilo. Przylizana fryzura 1 drobne kroki dopełniają groteskowej sylwetki.

Buduje fascynujący portret samotnika, który czyha na spadek, a kiedy cioteczka zdrowieje zamiast umierać, wpada w depresję. Miewa komiczne napady wściekłości, to znów rozrzewnionym głosem śpiewa włoskie szlagiery. Mieszanina poczciwości i odrazy, komizmu i współczucia, miłości i nienawiści chwyta za gardło.

"Czuwanie" nie jest jedynym osiągnięciem aktora w tym sezonie. Niedawno w Teatrze Małym Kamiński zagrał świetny epizod w "Śmierci komiwojażera" w reżyserii Kazimierza Kutza. Z postaci Harolda, właściciela firmy, w której pracuje tytułowy bohater, zrobił syntezę wszystkich zimnych drani. Ten uśmiech, równie szeroki co fałszywy, ten lekceważący ton, z jakim zwraca się do człowieka, który mógłby być jego ojcem, ta pewność siebie - nie chcielibyście spotkać tego faceta na swojej drodze. Dwie różne role zagrane na najwyższym poziomie - dobrze, że są jeszcze aktorzy, którzy kochają teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji