Artykuły

Bez znieczulenia

"1946" Tomasza Śpiewaka w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

W Teatrze Żeromskiego w Kielcach powstał ważny spektakl o pogromie kieleckim. "1946" to teatralny esej łączący dokument z błyskotliwym przedstawieniem o zagrożeniu, które nienawiść niesie dziś.

Na scenie Teatru Żeromskiego grupa turystów - naszych, polskich, nie żadnych izraelskich czy amerykańskich. Ściszone głosy, lekkie skrępowanie. Przewodnik (Dawid Żłobiński) też jest nieco spięty. Oprowadza po kamienicy przy ul. Planty 7/9, gdzie 4 lipca 1946 r. miał miejsce pogrom.

Na widowni również czuje się napięcie i wyczekujące milczenie. W końcu będzie mowa o zabiciu - ulicę obok - 40 kielczan. O mordowaniu Żydów przez Polaków kilkanaście miesięcy po upadku Hitlera i końcu Holocaustu. O zbrodni, w którą zaangażowani byli funkcjonariusze milicji "socjalistycznego" państwa.

W 1946 r. w Kielcach polskiego chłopca mieli porwać i więzić żydowscy mieszkańcy kamienicy przy ul. Planty; trzymać go mieli w piwnicy, choć budynek nie był podpiwniczony. Plotka jako żywo przypominała mające wielowiekową historię opowieści o porywaniu chrześcijańskich dzieci przez Żydów i dokonywaniu na nich mordów rytualnych.

W XXI w. śledztwo w sprawie pogromu zostało umorzone - żaden dowód nie pozwalał przypisać konkretnemu sprawcy konkretnego czynu. IPN wskazał w 2006 r., że kieleckie wydarzenia miały "spontaniczny" przebieg. Odrzucił przy tym teorię o "ubeckiej prowokacji", którą po pogromie lansował m.in. biskup kielecki Czesław Kaczmarek, obwiniający "żydowskich komunistów". Ale w 2016 r. do Instytutu wpłynął wniosek o wznowienie śledztwa, podpisany m.in. przez wiceprezeskę kieleckiego Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego oraz sekretarza Brygady Świętokrzyskiej Obozu Narodowo-Radykalnego.

Żyd Samuel morduje dzieciątko

"1946" Remigiusza Brzyka i dramaturga Tomasza Śpiewaka to rzadkie połączenie scenicznego eseju z - typowym dla Brzyka - popularnym teatrem "dla każdego". To także spektakl mądry i mimo skomplikowanej struktury prosty w odbiorze. A przy tym - nie naiwny.

W próby rekonstrukcji zdarzeń z 1946 r., pokazane w kolejnych scenach w umownym nawiasie, wpleciona jest treść dokumentów z tamtych czasów. Są więc przyszłe ofiary - Żydzi przygotowujący się do wyjazdu do niepowstałego jeszcze Izraela. W przeddzień masakry uczą się hebrajskiego i ogrodnictwa. Przeniesiemy się też głębiej w przeszłość. Tuż przed finałem z offu słychać fragment "Żywotów świętych" ks. Piotra Skargi z 1577 r. w wersji audiobookowej.

Krzysztof Kowalewski piękną polszczyzną czyta szczegółowy opis męczeństwa chrześcijańskiego dziecka, którego krew wypijają perfidni Żydzi: "(...) i wziąwszy ono niewinne pacholę Żyd Samuel, szatki z niego zwlókł, i gardłeczko chustką zaciągnąwszy, i ustka, aby nie wrzeszczało, zatuliwszy, kazał go innym za nóżki i rączki rozciągnąć nad misą szeroką.

Dobywszy noża, przekłuł trochę gardła dziecinnego, i potem wziąwszy nożyczki, siekał twarz jego prawą, i wykroiwszy część mięsa, kładł na misę".

Jak szacował historyk Henryk Barycz, w przeliczeniu na liczbę osób piśmiennych w społeczeństwie "Żywoty" to najczęściej czytana polskojęzyczna książka w dziejach.

CZYTAJ TAKŻE. "Amnezja", czyli "The Act of Killing" po polsku. Znakomity film o pogromie kieleckim

Brzyk i Śpiewak w "1946" sięgają też do historii lokalnej, przede wszystkim teatru, w którym pracują. To w jego budynku 11 listopada 1918 r. zaczął się "pierwszy" pogrom kielecki - w trakcie zebrania miejscowej ludności żydowskiej miała się rozejść plotka, że Żydzi zamordowali polskiego oficera. Zabito czterech Żydów. To stąd w lipcu 1946 r. jedna z aktorek wysłała pismo do Związku Artystów Scen Polskich, chcąc usprawiedliwić nagłe opuszczenie miejsca pracy; bała się, bo niektórzy koledzy "oskarżali ją, że jest Żydówką" - dziś ta korespondencja, utrzymana w koślawym, oficjalno-urzędowym tonie, a zarazem emanująca strachem przed nadchodzącą przemocą, robi piorunujące wrażenie.

Zombi toksycznej pamięci

Także tu, w Teatrze Żeromskiego, w 1996 r. zmarły dwa lata temu dyrektor Piotr Szczerski zrobił poprzednie kieleckie przedstawienie o pogromie według tekstu Andrzeja Lenartowskiego "Spotkamy się w Jerozolimie".

Tamten spektakl sprzed 21 lat próbował opowiedzieć pogrom w sposób realistyczny. W "1946" udział w przedstawieniu Szczerskiego wspominają dwaj aktorzy: Edward Janaszek i Janusz Głogowski. Mówią o wczuwaniu się w psychikę zabójcy. U Brzyka jednak raczej się opowiada, niż inscenizuje.

Śpiewak zaznacza w swojej narracji punkty niepewne, nie ucieka od mówienia o faktach, nie eufemizuje i (prawie) nie sięga po metafory.

Najbardziej "realistyczna" jest scena szpitalna, w której lekarze identyfikują zwłoki ofiar pogromu - opisują stan ciał, mówią o problemach z rozpoznaniem zdeformowanych trupów. Aktorzy w białych kitlach biegają między łóżkami, a na scenografii wyświetlają się zdjęcia zmasakrowanych ludzi. Ktoś z ocalałych mówi, że boi się polskich pielęgniarek, i prosi, by przysłano żydowskie.

Nie ma tu - jak w "Naszej klasie" Tadeusza Słobodzianka, głośnej sztuce o zbrodni jedwabińskiej - katharsis, w którym spotykają się kaci i ofiary, a biblijny patos pozwala oczyścić się z traumy i winy. Nie ma klasycznych teatralnych postaci z ich konfliktem racji. Choć w "1946", tak jak u Słobodzianka, na scenie przenikają się różne plany czasowe, to nie o romantyczny seans z duchami tu chodzi. Zamiast poetyckich widm są zombi, "the walking dead" z eseju Joanny Tokarskiej-Bakir. To ludzie napędzani wyidealizowaną wizją dawnej wspólnoty, zatruci toksyczną mitologią, myślący, że nie mają nic do stracenia - więc w chwili wzmożenia gotowi na wszystko. Także na zabijanie sąsiadów.

Weź rurkę, widzu

Tak, "1946" mówi też o roku 2017, od rozważań, jak mowa nienawiści działa dziś, po przypomnienie narodowców, którzy kazali prawicowemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie tłumaczyć się z wiersza o pogromie kieleckim napisanego przez jego teścia Juliana Kornhausera ("Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku/ drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach/ dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew").

"Rurki", żeberka kaloryfera - które miały być narzędziem zbrodni - dostają do rąk widzowie "1946". To lekkie, styropianowe atrapy, wyglądają jednak przekonująco. Ale Brzyk i Śpiewak wykonują też w stronę kieleckiej widowni gesty empatii - jest tu np. scena z pracownicą salonu ślubnego opowiadającą o szybkim wyludnianiu się i nieciekawych perspektywach rozwojowych peryferyjnego miasta. Autorzy "1946" dbają, by do odbiorców nie przemawiać z katedry - to ważne w czasach, gdy każda próba otwartego rozmawiania o czarnych kartach polskiej historii nazywana jest przez prawicę "pedagogiką wstydu". Aktorzy opowiadają o swoim własnym doświadczeniu lat pracy w Kielcach, o tym, że kielecki teatr stał się ich domem. Czy uchroni to tych pracowników miejscowego sektora publicznego przed wyzywaniem od "wyalienowanej elity" czy "zdegenerowanych celebrytów" - co ostatnio regularnie spotyka na łamach prawicowej prasy artystów podejmujących niewygodne tematy?

Jednocześnie te empatyczne gesty Brzyka i Śpiewaka nie mają nic wspólnego z relatywizowaniem samej zbrodni.

To teatr, który jest ostrożny i radykalny zarazem; próbuje być wyrazistym głosem w publicznej debacie - a nie rocznicową celebracją. Terapią, a nie homilią czy aktem oskarżenia.

Niemniej terapia polega na nazywaniu rzeczy po imieniu. A to dzisiaj akt odwagi.

***

KIM JEST REMIGIUSZ BRZYK

Urodził się w 1970 r., studiował lalkarstwo na PWST we Wrocławiu i reżyserię w Krakowie. Do tej pory jego najbardziej dyskutowanym przedstawieniem była "Brygada szlifierza Karhana" z 2008 r. - teatralny esej o socrealizmie, pracy, uwiedzeniu ideologią i pamięci Teatru Nowego w Łodzi, gdzie powstał spektakl.

Lokalne historie to specjalność Brzyka. W Sosnowcu wystawił m.in. "Korzeńca" - miejscowy hit na podstawie zagłębiowskiego retrokryminału Zbigniewa Białasa.

Ostatnio Brzyk kojarzony był przede wszystkich z popularnymi i dobrze przyjmowanymi adaptacjami powieści współczesnych ("Siódemka" Ziemowita Szczerka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu) i klasycznych ("Ziemia obiecana" Reymonta w Teatrze Nowym w Łodzi).

Wcześniej, zaraz po debiucie, nagrodzony został Laurem Konrada - jedną z ważniejszych nagród dla młodych reżyserów - za "Czarownice z Salem" w łódzkim Teatrze Jaracza (2001). W 2014 r. otrzymał go ponownie - za spektakl "Koń, kobieta i kanarek" w Teatrze Zagłębia.

Współtwórcą "1946" jest dramaturg Tomasz Śpiewak. Z Brzykiem pracował już przy "Brygadzie", znany jest także ze spektakli Michała Borczucha (m.in. "Wszystko o mojej matce", "Moja walka" wg Knausgarda).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji