Artykuły

O jednej takiej, co nie chciała być królewną

MONIKA BABULA od kilku lat lansuje nowy typ "bohatera dziecięcego". Teraz gra w "Złotowłosej" w Teatrze Lalka w Warszawie.

W "Królu Olch" w Teatrze Lalka zaniedbywany przez rodziców chłopczyk ucieka przed problemami w chorobę. Ma potarganą czuprynę, wielkie przestraszone oczy, spod nocnej koszulki wystają filigranowe stópki. Córki Króla Olch wabią go pieszczotami, a dorośli nie zauważają jego lęków. Temat trudny, więc po spektaklu reżyser rozmawia z małymi widzami: "Podobało wam się? Co myślicie o problemach tego chłopca?". Wstaje rezolutny dziesięciolatek: "Mnie się podobało, bo grał nasz rówieśnik. Dlatego łatwo mu było uwierzyć". "Rówieśnik?" - śmieje się reżyser, a z siedzenia kilka rzędów dalej macha do niego drobniutka rozbawiona pani. Jej włosy przykrywa kolorowa chusta, na palcu świeci obrączka. Sala wybucha okrzykami niedowierzania. To Monika Babula - aktorka, która rano zmienia się w kotkę Rudą z programu telewizyjnego "Budzik i Ruda", a wieczorami gra role skomplikowanych dzieciaków.

Zdając do szkoły lalkarskiej w Białymstoku, wiedziała, co robi. Teatr zawsze ją pociągał. Jeszcze w rodzinnym Jarosławiu uciekała z lekcji na próby i spektakle. - Ale dziesięć lat temu poszukiwano aktorek z buzią, a nie ze wzrostem dziecka. Raz tylko startowałam do Krakowa na wydział aktorski. Byłam już wtedy na pierwszym roku lalek i czułam się pewniej - opowiada Monika Babula. - Ale przed drugim etapem Anna Dymna złapała mnie na korytarzu, mówiąc: "Jeśli nie zrezygnuje Pani z lalek, będzie Pani dostawać świetne role. Tutaj do końca życia będą Panią obsadzać jako dziecko kucharki". Świetne role nadeszły, ale nie od razu. Nawet gdy w 1998 r. trafiła do Teatru Lalka, pierwszymi propozycjami były sowy i żyrafy. Raz nawet grała Czarną Rozpacz. - Ubrano mnie w wielki czarny stelaż z welonem i miałam być metaforą śmierci - opowiada aktorka. - Ale ze swoimi małymi rozmiarami musiałam wyglądać komicznie. Koledzy śmiali się, że to śmierć, która przyszła po chomika.

Zmiany przyniosło dopiero pojawienie się nowego repertuaru. Dopuszczono w nim do głosu bohatera dziecięcego, z którym mały widz mógłby się identyfikować. Po chłopcu w "Królu Olch" przyszedł więc czas na kapryśną Dinę ze "Sklepu z zabawkami" Alexandra Popescu (reż. Łukasz Kos, 2005). W tajemniczym sklepie każda nowa zabawka kosztuje rok życia. Dziewczynka okazuje się tak zachłanna, że zmienia się w staruszkę i cudem unika śmierci. Monika Babula nie ukrywa wad swoich postaci. W "Urodzinach infantki" (Marcin Jarnuszkiewicz, 2005) stała się brzydkim, niekochanym karłem. Najchętniej powraca do roli dziesięciolatka z "Króla Olch". - Grałam go nawet w trzecim miesiącu ciąży - opowiada. W najnowszym spektaklu Teatru Lalka, "Złotowłosej" Jakuba Krofty, po raz pierwszy zmienia się w królewnę. - Nie bardzo mi to leży; wyglądam jak beza. Ale moje dzieci będą zachwycone. Pięcioletnia Marcelina na pewno woli, by mama stała sztywno w pięknej sukni, niż żeby latała w łachmanach i "robiła obciach" - dodaje.

Monikę Babulę możemy zobaczyć teraz w Teatrze Lalka w "Złotowłosej" w reż. Jakuba Krofty. Najbliższe spektakle 4-6 maja.

Na zdjęciu: Monika Babula w spektaklu "Sklep z zabawkami" w Teatrze Lalka w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji