Artykuły

Próba pierwszej premiery za rządów dyrektora Mikosa w Starym Teatrze

Sztuka o przemocy wobec kobiet polsko-argentyńskiego reżysera Alejandro Radawskiego. "Dom Bernardy A." Federica Garcii Lorki to pierwsza premiera Narodowego Starego Teatru za rządów nowego dyrektora Marka Mikosa. Byliśmy świadkami próby dla mediów. W roli głównej Ewa Kolasińska, jedyna aktorka Zespołu Artystycznego NST, która przyjęła propozycję dyrektora, oraz gościnnie Ilona Buchner i trzy absolwentki Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Autorem wideo i reżyserem światła jest ceniony filmowiec Marcin Koszałka.

To chyba najbardziej wyczekiwana premiera Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Nie ze względu na wielkie nazwiska, ale z ciekawości.

Nikt z reżyserów w Starym reżyserować już nie chce, dlatego nowy dyrektor Marek Mikos zaprosił do współpracy twórcę z innego kraju, Alejandro Radawskiego. To polskiego pochodzenia reżyser i dramaturg z Argentyny. Na deskach Teatro Tadron w Buenos Aires zrealizował m.in. "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza oraz "Smugę cienia" Josepha Conrada.

- Od wielu lat pracuję z kulturą polską w Argentynie. Ambasada polska zleca mi przygotowanie 2-3 sztuk rocznie. Pierwszą była w 2013 roku adaptacja jednego z opowiadań Stanisława Mrożka, wyreżyserowałem m.in. "Ferdydurke" Gombrowicza, przygotowałem recital poezji Wisławy Szymborskiej - opowiada Radawski.

O konflikcie w Starym Teatrze reżyser dowiedział się tydzień po podpisaniu umowy.

- Nikt nie był w stanie wytłumaczyć mi, o co chodzi. Poza tym, podpisując umowę z dyrektorem, miałem już aktorki, kostiumolożkę, wszystko było przygotowane. Rozumiem, że w zaistniałej sytuacji jestem na linii ognia, ale muszę przyznać, że dla mnie Marek Mikos to osoba bardzo otwarta, która słucha i daje twórcy narzędzia i wolną rękę do pracy. To ja wybrałem tekst, zrobiłem casting i wybrałem aktorki. Zdaję sobie sprawę z konfliktu panującego w Starym Teatrze, ale wobec mnie dyrektor zachował się bardzo dobrze i nie mam się na co skarżyć - mówi reżyser.

Podkreśla, że konflikt go nie zajmuje, bo skupia się na tym, co chce zrealizować na deskach teatru. "Dom Bernardy A." to tekst jednego z najwybitniejszych hiszpańskich poetów Federica Garcii Lorki. Dramat opisuje historię zniewolenia trzech córek przez despotyczną matkę, Bernardę Albę.

- Interesuje mnie teatr, który nie trzyma się kurczowo tekstu dramatycznego, szuka innych dyscyplin, mobilizuje ciało aktora. Dlatego "Dom Bernardy A." to wynik wspólnej pracy z aktorkami. Napisałem tekst Lorki, ale podczas prób zmieniliśmy prawie 50 procent tekstu, tworzyliśmy go razem - mówi Radawski. I dodaje: - Najbardziej zależy mi na tym, by przez tę sztukę pokazać opresję, w jakiej znalazły się kobiety, ale jestem pewien, że każdy widz zobaczy w niej coś innego.

Tytułową rolę Bernardy A. gra Ewa Kolasińska [na zdjęciu]. - Moja bohaterka to postać despotyczna, ale mimo wszystko niepozbawiona ludzkich uczuć. Tak przynajmniej chciałabym ją pokazać. Nasza sztuka jest bardzo uniwersalna - problemy dotyczące kobiet i władzy mogą zdarzać się zawsze i wszędzie - mówi artystka.

Aktorka zdecydowała się na udział w spektaklu bez względu na konflikt zespołu artystycznego z Markiem Mikosem. Razem z nią na scenie Ilona Buchner z Teatru Groteska oraz trzy debiutantki, absolwentki Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie: Aleksandra Nowosadko, Alina Szczegielniak oraz Maja Wolska.

- Wspaniale współpracuje się z debiutantkami, bardzo się polubiłyśmy, na scenie żyjemy w symbiozie. Reżysera też odbieram bardzo pozytywnie - przyznaje Kolasińska.

Na pytanie o decyzję innych aktorów, którzy zrezygnowali z udziału w pierwszej premierze sezonu 2017/2018, odpowiada: - Nie występują w tej sztuce, nie chcieli, ich sprawa. Nie będę o tym mówić.

Co ciekawe, autorem wideo i reżyserem światła w "Domu Bernardy A." jest Marcin Koszałka, ceniony filmowiec, operator, reżyser i scenarzysta.

- Stary Teatr jest mi bliski od dziecka - jestem z Krakowa, poza tym często przesiaduję na placu Szczepańskim w Bombie. Czuję się filmowcem, ale lubię eksperymentować w różnych przestrzeniach, dlatego wielką satysfakcję sprawiło mi zmierzenie się z medium, jakim jest teatr. To kolejne wyzwanie i doświadczenie - opowiada Koszałka.

Dodaje, że ze współpracy z Radawskim jest bardzo zadowolony. - Alejandro jest dość stanowczy. Wiele moich pomysłów mu się spodobało, ale nie zgodziliśmy się we wszystkim. Cieszy mnie ta współpraca, bo obcowanie z ludźmi z innego kraju bardzo rozwija. W ubiegłym roku robiłem film z rumuńskim reżyserem, teraz pracuję z Alejandro. Dla filmowca komunikacja z twórcą, który inaczej myśli, jest bardzo rozwijająca - podkreśla artysta.

O sporze w Starym Teatrze mówi otwarcie: - Jestem sceptycznie nastawiony do budowania atmosfery konfliktu. Podobnie jak w PISF-ie - my jeszcze nie wiemy, co będzie. Krzyczenie, że nie ma wolności, będzie miało sens tylko wtedy, gdy faktycznie się o tym przekonamy. W sytuacji, gdy złożymy scenariusze filmowe, komisja je poodrzuca, a my będziemy czuli się spacyfikowani - wtedy można krzyczeć. Jestem zwolennikiem negocjacji, dopiero w ich wyniku można przekonać się, czy ktoś mnie ogranicza. W PISF-ie ewidentnie rządzi polityka, w Starym Teatrze nie jest czarno-biało. Poprzedni dyrektor, Jan Klata, też popełnił wiele błędów na początku swojej kadencji, pozwalniał ludzi... Z rozmów z dyrektorem Mikosem zorientowałem się, że w Starym Teatrze nie ma cenzury, nie czuć aury pacyfikowania możliwości. To nie ta sama sytuacja, co w Teatrze Polskim we Wrocławiu - zaznacza Koszałka.

Premiera "Domu Bernardy A." 20 stycznia na Nowej Scenie Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Pozostałe spektakle 16, 17, 18 i 21 stycznia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji