Artykuły

"Klątwa" zmieniła teatr w Polsce

- Dla nas bardzo ważna jest odpowiedzialność społeczna, odpowiedzialność wobec widowni. Spotykaliśmy się z wątpliwościami, czy należy dolewać benzyny do ognia. Bierzemy je sobie do serca. Ale w "Klątwie" nie ma niczego, co nie istniałoby w naszej rzeczywistości społecznej - mówią Paweł Łysak i Paweł Sztarbowski, dyrektorzy Teatru Powszechnego w Warszawie.

Owacje na stojąco, ale też blokady teatru towarzyszyły pokazom "Klątwy" w reżyserii Olivera Frljicia w Teatrze Powszechnym. Spektakl otrzymał podwójną Wdechę - od redakcji i od czytelników jako najważniejsze wydarzenie 2017 roku.

Izabela Szymańska: Byłam wczoraj na spektaklu "Strach zżerać duszę". Przed wejściem ochroniarze dokładnie widzów sprawdzili; część publiczności była zaskoczona, że takie środki ostrożności wprowadziliście nie tylko na "Klątwie".

Paweł Łysak: Podjęliśmy je dla widzów i aktorów. Najważniejsze jest, żeby w Powszechnym było bezpiecznie.

Paweł Sztarbowski: Wcześniej ochrona była tylko na "Klątwie", ale kiedy w grudniu wylano cuchnącą substancję podczas spektaklu "Upadanie", zdecydowaliśmy, że będzie przy każdym przedstawieniu.

P.Ł.: Zwiększyliśmy zasięg monitoringu, ochroniarze czuwają także w trakcie spektakli. Oczywiście jest to utrudnienie dla wszystkich, są koszty, ale takie zabezpieczenie należy się od nas widzom.

Czy z dzisiejszej perspektywy, wiedząc, z czym wiązało się wystawienie i granie "Klątwy", zdecydowalibyście się wystawić ją jeszcze raz?

P.Ł.: Myślę, że to był dla nas bardzo dobry rok. Oczywiście wiązał się z wieloma trudami, ale "Klątwa" została świetnie przyjęta. Każdy ze spektakli, od premiery do teraz, kończył się owacją na stojąco.

P.S.: A kiedy przed teatrem trwały agresywne manifestacje ONR-u, odbyła się najdłuższa owacja na stojąco, jaką widziałem w życiu - trwała 12 minut. Niesamowicie euforyczne przyjęcie.

P.Ł.: Po machinie propagandowej rozkręconej przez telewizję narodową zależało nam na tym, żeby ludzie dowiedzieli się prawdy, żeby zobaczyli spektakl. Obowiązkiem dyrektora teatru jest opieka nad sztuką, artystami, ich wypowiedzią. "Klątwa" jest świetnie zagrana, wyreżyserowana, w zasadzie opinie krytyków są prawie zgodne - takie dzieło sztuki powinno mieć swoje miejsce, powinno być prezentowane, ci widzowie, którzy chcą, powinni mieć prawo je zobaczyć.

P.S.: Ten spektakl wywołał ożywienie środowisk skrajnie prawicowych, w dużej mierze dzięki niemu zobaczyliśmy, że te środowiska rosną w siłę, są bardzo niebezpieczne, hasła, które głoszą, zatruwają debatę publiczną. Na jednej z manifestacji pojawiały się np. hasła "Koniec Wesela, wracajcie do Izraela!" - niestety bardzo nośne dziś, pokazujące ideologiczne zaplecze tych grup. Wydawało się, że głównym kontekstem tematycznym "Klątwy" będą nadużycia władzy Kościoła. Okazało się, że to zaledwie jeden z tematów, w które ten spektakl uderza.

P.Ł.: Wielokrotnie pytano nas: Czemu prowokujecie? Sytuacja i tak jest trudna.

Jesteście teatrem, który się wtrąca, ale do czego to wtrącanie ma doprowadzić?

P.Ł.: Dla nas bardzo ważna jest odpowiedzialność społeczna, odpowiedzialność wobec widowni. Spotykaliśmy się z wątpliwościami, czy należy dolewać benzyny do ognia. Bierzemy je sobie do serca. Ale w "Klątwie" nie ma niczego, co nie istniałoby w naszej rzeczywistości społecznej. Pamiętam, jak Krzysztof Warlikowski powiedział o "Oczyszczonych", że to nie spektakl jest skandalem, tylko rzeczywistość jest skandaliczna. W przypadku "Klątwy" można powtórzyć te słowa. Teatr musi mierzyć się z rzeczywistością. To właściwe miejsce dla trudnych spraw.

Przychodzą do was widzowie, którzy dzielą się historiami podobnymi do opisywanych w spektaklu?

P.Ł.: Mieliśmy spotkanie z publicznością po pokazie w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Zostało na nim ponad 400 osób. Rozmowę rozpoczęła starsza pani, która przedstawiła się jako prababcia, była z mężem. Powiedziała, że w zasadzie nie lubi chodzić do teatru, żeby płakać, nie lubi ckliwych i romantycznych spektakli, ale na "Klątwie" bardzo płakała. Chciała opowiedzieć o swoim pierwszym razie - została zgwałcona przez księdza. Ja również miałem łzy w oczach, słuchając jej historii.

PS: Uznaliśmy, że to wręcz kolejna scena "Klątwy". Tego rodzaju głosów dociera do nas sporo; ludzie czują, że nagle ktoś głośno mówi o czymś, czego wstydzili się przez całe życie, o problemie, który do tej pory był wypierany z przestrzeni publicznej.

Jakie konsekwencje miał ten spektakl dla aktorów?

P.Ł.: Wszyscy zostaliśmy poddani ogromnej presji, oczywiście aktorzy szczególnie, ale też inni pracownicy teatru: mejle, telefony, bardzo agresywne reakcje.

P.S.: Pierwszy tydzień po premierze, kiedy TVP Info urządziło nagonkę na teatr, to było piekło. Wisiało na włosku, czy będziemy grać "Klatwę", czy to jest warte ceny, którą trzeba zapłacić. Jeszcze mało kto widział spektakl, było niewiele recenzji, byliśmy tu właściwie sami. Zastanawialiśmy się, jak reagować? Jak mierzyć się z hejtem? Czuliśmy wszyscy, że nas to przerasta. Nie mieliśmy środków, żeby sobie z tym poradzić. Dla aktorów zatrudniliśmy coacha, który pomagał przepracować ten temat.

P.Ł.: Do Julii Wyszyńskiej zadzwoniło kilkoro znanych aktorów, którzy przechodzili przez falę hejtu, i opowiedzieli, jak reagować, co się może wydarzyć, na ile groźby są realne, w jaki sposób współpracować z policją - to jest cała dziedzina wiedzy, której normalny człowiek nie posiada i lepiej, żeby nie musiał posiąść.

Jak prowadzić teatr po "Klątwie"?

P.Ł.: Myślę, że po "Klątwie" zmienił się nie tylko Powszechny, ale w ogóle teatr w Polsce. Z jednej strony "Klątwa" była punktem odbicia, powstał na przykład spektakl "Mefisto" w reżyserii Agnieszki Błońskiej, rodzaj appendixu. Ale mieliśmy też "Chłopów" Krzysztofa Garbaczewskiego, który otworzył zupełnie inną przestrzeń artystyczną. To zresztą było bardzo potrzebne aktorom, rzucili się w tę pracę z wielką przyjemnością. Myślę, że jesteśmy teatrem różnorodnym.

P.S.: Różnorodnym, ale też jednak świadomym, o jakich tematach chce rozmawiać ze swoją widownią. Właśnie więź z widownią i znakomity zespół aktorski wydają mi się naszym największym osiągnięciem w ciągu trzech sezonów dyrekcji w Powszechnym.

P.Ł.: Dzięki "Klątwie" ugruntowała się nasza pozycja międzynarodowa. Spektakl był uznany za wydarzenie miesiąca w Czechach, byliśmy na okładce "Theater der Zeit" w Niemczech, duże artykuły ukazały się w "The Guardian", "Die Zeit" czy "Frankfurter Allgemeine Zeitung", by wymienić tylko najważniejsze tytuły. Przed nami jeszcze wiele wyjazdów.

P.S.: Za chwilę czeka nas premiera spektaklu "Sprawiedliwość" Michała Zadary poświęcona Marcowi '68. Michał pracuje zarówno nad przedstawieniem, ale też, wspólnie z historykami i prawnikami, chce ustalić winnych wypędzenia Żydów z Polski i stworzyć realne zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez konkretną osobę lub grupę osób. Wiele osób mi mówi: "Po "Klątwie" nabraliście odwagi". A prawda jest taka, że Michał przyszedł do nas z tym znakomitym pomysłem kilka miesięcy przed rozpoczęciem prób przez Olivera Frljicia.

P.Ł.: W obecnym czasie teatr stał się bardzo ważnym miejscem wypowiedzi artystycznych, społecznych i politycznych. Dla nas ważne jest, żeby dalej myśleć, w jaki sposób ma mówić o świecie, w jaki sposób ma się wtrącać, bo tematów do podjęcia jest jeszcze wiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji