Artykuły

Szczepkowska zaprasza do piwnicy, czyli rzecz o empatii

"Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu" Joanny Szczepkowskiej w reżyserii autorki w Teatrze Na Dole w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.

Wiedzieliście, że Joanna Szczepkowska ma w Warszawie własną scenę? W piwnicy, w podwórku old-skulowej knajpy na tyłach Żurawiej. Teatr Na Dole czynny jest w każdą środę.

"Pelcia, czyli jak żyć i nie odnieść sukcesu" nie jest spektaklem nowym. Premierę miał prawie trzy lata temu w krakowskiej Nowej Hucie, w miejskim Teatrze Łaźnia Nowa. Dziś - podobnie jak np. "ADHD i inne cudowne zjawiska" z Instytutu Teatralnego w Warszawie, coś między tradycyjnym monodramem a autobiograficznym wykładem per-formatywnym - dostał w piwnicy nowe życie. Szczepkowska gra główną rolę w spektaklu, który sama wyreżyserowała na podstawie własnoręcznie napisanego tekstu.

Bohaterka "Pelci", Marta Morska, to pianistka z przeszłością. Komornik właśnie zabrał jej fortepian marki Steinway. W zagraconym, zrujnowanym mieszkaniu mówi do jakiejś przebywającej za drzwiami, niewidzialnej koleżanki - tytułowej Pelci. Wspomina koncerty sprzed lat, przeżywa dawne traumy, utratę rodziców czy przemocowy trening do roli artystki. Czyhające na nią zagrożenia są za to całkiem współczesne: starość w nędzy czy czająca się w tle reprywatyzacja - zagrożeniem dla spokoju starszych pań jest pojawiający się w rozmowach groźny "spadkobierca".

Tymczasem w mieszkaniu Morskiej niespodziewanie pojawia się młody człowiek. W miarę rozmowy okaże się, że wyrzucili go kiedyś ze szkoły muzycznej, że prowadzi niszowy zespół muzyczny, że boi się tego, że wróci na prowincję, i jednocześnie wmawia sobie, że odniesie sukces. Razem z kolegami z grupy cierpi los prekariusza, ma problemy z mieszkaniem, podejmuje niskopłatne i niepewne prace przy wciskaniu ludziom ubezpieczeń czy w kawiarni, gdzie obsługa zmuszona jest jeździć na wrotkach. A jak ktoś się wywróci, no to leci. Morska już poleciała.

Dla niektórych to może być niespodzianka. Spektakl Szczepkowskiej - niegdysiejszej felietonistki "Wysokich Obcasów", dziś konserwatywnego "Plusa Minusa" - jest na wskroś lewicowy, i to w najbardziej deficytowym dziś rozumieniu. Bo "Pelcia, czyli jak żyć i nie odnieść sukcesu" to przedstawienie o empatii, o przełamywaniu uprzedzeń i szukaniu porozumienia między ludźmi z różnych pokoleń, obdarzonych różnymi gustami artystycznymi i uprawiającymi zupełnie odmienne style życia.

Jednocześnie to teatr z fabułą, klasycznymi "psychologicznymi" postaciami i realistyczną scenografią, teatr, na który możecie zabrać nieprzepadającą za eksperymentami mamę albo babcię z małego miasteczka.

Czy za drzwiami faktycznie ktoś mieszka? Czy starsza pani trzyma tam trupa? A może niewidoczna przyjaciółkajest urojeniem? Szczepkowska gra "starą wariatkę" przepełnioną frustracją i obdarzoną licznymi natręctwami, ale i z ciętym dowcipem.

Teatr familijny? Może, ale w dobrym wydaniu, dowcipny i oparty na porządnym aktorstwie. Czarny humor i ironiczny rys postaci stworzonej przez Szczepkowską nie pozwalają przedstawieniu osunąć się w sentymentalizm czy czułostkowość. Jan Jurkowski w roli niespodziewanego gościa dotrzymuje jej kroku. A domyślam się, że nie jest to łatwe.

Najbliższe pokazy "Pelci, czyli jak żyć i nie odnieść sukcesu" - 28 marca o godz. 17 i 20. Club Boho, ul. Żurawia 22.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji