Artykuły

Każdy ma swoją Anię

"Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery w reż. Mirosława Siedlera w Teatrze im. Sewruka w Elblągu. Pisze dk w portalu Portel.pl.

Ruda, piegowata, romantyczna, impulsywna, spontaniczna. Tę małą, chudą dziewczynkę pokochał cały świat. Postać stworzona przed laty przez Lucy Maud Montgomery wydaje się nie do podrobienia, a zagrać ją to trudne wyzwanie. Udało się to Megan Follows w kultowym filmie Kevina Sullivana. Aktorka zawiesiła poprzeczkę naprawdę wysoko. Czy Patrycja Baczewska na deskach elbląskiego teatru wypadła równie dobrze jako Ania z Zielonego Wzgórza? Zobacz zdjęcia.

Oglądanie spektaklu z nastawieniem, że nikt nie przebije roli filmowej Ani, wydaje się trochę niesprawiedliwe. Wszak świat teatru i filmu znacznie różnią się od siebie. Ten, kto jednak pokochał małą Anię graną przed laty przez Megan Follows, wie, że trudno wyzbyć się porównań.

A jednak Patrycji Baczewskiej udaje się zyskać sympatię widza, choć chyba nie od pierwszego wejrzenia. Zagranie kochanej na całym świecie Ani to niemałe wyzwanie. Bo jak wcielić się w postać, której wnętrze jest tak bogate, w postać tak skomplikowaną, nadwrażliwą, marzycielską, temperamentną, skłonną do uniesień, a jednocześnie trochę próżną, gadatliwą i nieokrzesaną?

Aktorka włożyła w swoją postać ogrom pracy i serca. Można więc rzec, że prawie sprostała wymaganiom trudnej do zagrania Ani. Przerysowana wydaje się jednak porywczość i nieobliczalność postaci, choć może to jedynie subiektywny odbiór? To, co nie podoba się jednemu, innemu przypada do gustu. Mnie w tej Ani akurat to trochę przeszkadzało. Mówimy tu o scenie, gdy Ania wpada w rozpacz, dowiadując się, że nie zostanie na Zielonym Wzgórzu. Również scena pierwszego posiłku z Marylą i Mateuszem wydaje się być przerysowana. Albo scena przeprosin Małgorzaty Linde, podczas której porywcza Ania biega tam i z powrotem chcąc wyrazić udawany żal, że wcześniej zachowała się niestosownie.

Jedno jest pewne. Miło było powrócić do bohaterki, którą niegdyś pokochałam, powrócić do lat dzieciństwa, przypomnieć sobie, jak wiele znaczyła dla mnie ta ruda, piegowata, wygadana dziewczynka, jak wiele wniosła do mojego dziewczęcego świata i ile niezapomnianych wspomnień i wzruszeń jej zawdzięczam. Choć każdy nosi w sobie inny obraz Ani z Zielonego Wzgórza i ma inne o niej wyobrażenie, jestem szczęśliwa, że mogłam przeżyć jedyny w swoim rodzaju wieczór z tą niezwykłą bohaterką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji