Artykuły

Wizja Masłowskiej się ziściła

- Ten tekst napisany kilka lat temu - wydawałoby się, że doraźny, bo przecież Dorota komentowała ówczesną sytuację społeczno-polityczną - otworzył się jeszcze bardziej. Myślę, że może mieć dziś pewnego rodzaju działanie terapeutyczne - Grzegorz Jarzyna mówi o nowej wersji "Między nami dobrze jest" w swojej reżyserii.

Na afisz TR Warszawa wraca - w nowej wersji - teatralny przebój "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej w reżyserii Grzegorza Jarzyny. W roli Osowiałej Staruszki, którą grała niezapomniana Danuta Szaflarska, zobaczymy teraz Lecha Łotockiego.

Przedstawienie grane będzie w TR Warszawa/ATM Studio (Wał Miedzeszyński 384). Najbliższe spektakle od 15 do 18 marca oraz od 20 do 22 marca. W obsadzie m.in.: Aleksandra Popławska, Maria Maj, Magdalena Kuta, Agnieszka Podsiadlik, Roma Gąsiorowska, Adam Woronowicz i Rafał Maćkowiak.

Dorota Wyżyńska: "O spektaklu Grzegorza Jarzyny lepiej byłoby jak najszybciej zapomnieć. Nie gubi może wszystkich walorów tekstu Doroty Masłowskiej, ale pokazuje polski teatr jako anachroniczny i pretensjonalny...". To cytat z recenzji, która ukazała się w "Gazecie Wyborczej" zaraz po berlińskiej premierze "Między nami dobrze jest" w 2009 roku. Tymczasem o spektaklu nie tylko nie zapomnieliśmy, ale stał się on teatralnym przebojem. Pamiętasz tę chlaszczącą cię recenzję?

Grzegorz Jarzyna: Najbardziej zdziwiło mnie w tej recenzji sprzed lat zdanie, że spektakl niekorzystnie wpływa na stosunki polsko-niemieckie, że działa negatywnie na relacje między krajami. A miałem wrażenie, że było kompletnie odwrotne. Myślę, że ten rodzaj autoironii, sąsiedzkich napięć i uprzedzeń rozładowanych śmiechem, ta szczera, bezkompromisowa gra polskimi i niemieckimi stereotypami zrobiły zdecydowanie więcej dobrego dla stosunków między krajami niż niejedno oficjalne, urzędowe spotkanie. Na premierze w Berlinie mieliśmy wtedy bardzo dobre przyjęcie, zresztą potem w Warszawie - jak pamiętasz - również.

Przypomnijmy, że sztuka Doroty Masłowskiej powstała na zamówienie TR Warszawa i berlińskiej Schaubuehne. W Berlinie odbyła się premiera, potem spektakl trafił do TR Warszawa i szybko stał się hitem.

- Bardzo wierzę w ten tekst, od początku miałem świadomość, że obcuję z istotnym dramatem, który ma szansę wpisać się w historię polskiego teatru. Jest w nim spora dawka mistyfikacji, kreacji, ale też niezwykła szczerość.

Tak krytycznego, błyskotliwego i ironicznego tekstu nie było w polskim dramacie od czasów Gombrowicza.

Tekst Doroty Masłowskiej w niezwykły sposób diagnozuje świadomość polskiego społeczeństwa, naszą mentalność. W 2009 roku - w momencie premiery nawet nie zdawaliśmy sobie do końca z tego sprawy. Moim zdaniem ta sztuka jest taką sondą do badania, w jakiej kondycji jest społeczeństwo.

Ciekawy był odbiór spektaklu na świecie. Publiczność zdecydowanie lepiej reagowała w krajach, które wiedzą, co to znaczy być społeczeństwem drugiej kategorii. Widzowie w Finlandii, Białorusi czy Turcji o wiele bardziej emocjonalnie, intuicyjnie odbierali problem braku porozumienia pomiędzy różnymi grupami i warstwami społecznymi.

Nie byłoby tego spektaklu bez Danuty Szaflarskiej, która zagrała rolę Osowiałej Staruszki.

- Od pierwszej lektury "Między nami dobrze jest" nie miałem wątpliwości, kto powinien zagrać Staruszkę. Pamiętam, że kiedy podczas pierwszych prób z aktorami mieliśmy kłopot ze zrozumieniem, odczytaniem tego tekstu, Danusia mówiła: "A ja tu wszystko rozumiem, on jest dla mnie klarowny". I tłumaczyła nam, że dla niej to są strzępy obrazów, które ciągle ma w głowie; wciąż słyszy stukot samolotów bombardujących Warszawę. Są takie doświadczenia, których nie da się zapomnieć. Jako pierwsza z zespołu aktorskiego nauczyła się tekstu na pamięć. Kiedy mówiła: "Pamiętam dzień, w którym wybuchła wojna", wszyscy mieliśmy łzy w oczach.

Nie miałeś wątpliwości, że "Między nami dobrze jest" trzeba nagrać, zrobić z tego materiału film. Choć tuż przed zdjęciami w ostatniej chwili wycofała się telewizja. Kręciliście na własne ryzyko?

- Wtedy mieliśmy dylemat, czy to robić ze względu na to, że straciliśmy poważnego partnera, ale jednocześnie wiedziałem, że jeśli zapisywać, filmować ten spektakl, to właśnie trzeba to zrobić teraz, z Danusią, która była spiritus movens tej inscenizacji.

Dla nas było ważne, żeby filmowa wersja zaistniała w różnych formach: nie tylko w kinach studyjnych, ale też na platformie w przestrzeni publicznej; żeby mieli do niej dostęp odbiorcy, którzy z różnych powodów nie dotrą do teatru.

Pamiętam, jak przed ostatnim "Bzikiem tropikalnym" podkreślałeś, że przychodzi czas, by spektakl zszedł z afisza. A "Między nami dobrze jest" postanowiłeś wznowić i pokazać widzom w nowej wersji.

- Zdejmując z afisza "Bzika", miałem poczucie, że to już przeszłość - że ten spektakl, który kiedyś był, powiedzmy, kultowy, działał na widzów swoją energią i bezczelnością, zaczął odstawać od nowej rzeczywistości.

Z "Między nami..." było zupełnie inaczej. Pamiętam, że kiedy kilka lat temu pojawił się pomysł na wersję filmową, słyszałem od wielu osób, że jest to wyjątkowy spektakl, ale tekst już jest chyba nieaktualny. Tymczasem zaledwie po roku od premiery wersji filmowej okazało się, że sztuka Doroty nie tylko się nie zestarzała, ale jest jeszcze bardziej aktualna. Myślę, że dopiero teraz opowiada nam o naszej rzeczywistości jeden do jednego. Wizja Doroty sprzed lat nie tylko się ziściła, ale rozwinęła. Bo tekst mówi o tym, jak bardzo jesteśmy rozdartym i zakompleksionym społeczeństwem. Wtedy interpretowaliśmy, że chodzi o podział ekonomiczny: dostępu do pieniędzy, do władzy, wpływu na rzeczywistość, dzisiaj widać, że chodzi o genotyp Polaka, który odsyła nas do naszych narodowych traum i nie pozwala spojrzeć w przyszłość.

Ten tekst napisany kilka lat temu - wydawałoby się, że doraźny, bo przecież Dorota komentowała ówczesną sytuację społeczno-polityczną - otworzył się jeszcze bardziej. Myślę, że może mieć dziś pewnego rodzaju działanie terapeutyczne. Bardzo ciekawe, jak odbierze go publiczność.

Danutę Szaflarską w nowej wersji spektaklu zastąpi Lech Łotocki. Nie będzie to łatwe zastępstwo?

- Leszek przyjaźnił się z Danusią, opiekował się nią, wspólna była ich miłość do gór, często się odwiedzali w swoich domach w Piwnicznej.

A wpadłem na to, kiedy Leszek przygotowywał się do roli Króla w "Dwóch mieczach" - spektaklu w mojej reżyserii, który w styczniu miał premierę w Pekinie. Ania Axer Fijałkowska, kostiumografka, wymyśliła dla Leszka niezwykłą białą perukę, w której wyglądał jak niesamowity, androgeniczny stwór, postać z przyszłości, kosmita. Wtedy pomyślałem o nim w kontekście postaci Staruszki z "Między nami...". Jak bowiem wiedzą ci, którzy oglądali spektakl, ta wielopokoleniowa, kobieca rodzina, o której opowiada sztuka, nie istnieje. Postać Osowiałej Staruszki jest abstrakcyjna, to avatar młodej kobiety, która umarła podczas bombardowania Warszawy w 1939 roku. Więc Leszek-kosmita jest tu jak najbardziej na miejscu.

Zespół zaakceptował mój pomysł, zwłaszcza że Lech Łotocki jest przy tym projekcie od początku. W pierwszej wersji "Między nami dobrze jest" słyszeliśmy jego głos w radiu, w wersji filmowej widzimy już jego wizerunek.

Leszek jest bardzo ostrożny we wchodzeniu w postać Osowiałej Staruszki. Jest tak bardzo empatyczny, że co chwila zastanawia się, jak Danusia by to zrobiła, co by powiedziała. To aktor, który umie ważyć słowo i temat. A tylko taka osoba może zastąpić Danutę Szaflarską. Nie mam wątpliwości, że Danusia nie miałaby nic przeciwko temu zastępstwu. My cały czas w teatrze czujemy jej obecność. Ten pomysł na pewno by ją rozbawił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji