Artykuły

Zapowiadało się świetnie

"Sztuka polityczna" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pod op. artyst. Adama Orzechowskiego. Pisze Andrzej Churski w Nowościach-Gazecie Pomorza i Kujaw.

Lubię pojechać czasem do Bydgoszczy. A lubię, bo bydgoski teatr ma ciekawe propozycje i choć dość jest architektonicznie paskudny, stoi w ładnym miejscu, na skraju parku, gdzie instytucje kulturalne ulokowały się tak dawno, że najstarsi dzisiejsi mieszkańcy Bydgoszczy nie mogą tego pamiętać.

Teatr Polski, wzorem zespołów z innych miast, urządza właśnie teatralne święto prezentując publiczności po cenach lekko zniżonych dorobek ostatniego sezonu, w tym aż trzy premiery przygotowane niemal równocześnie w ostatnich dniach. Premiery, dodajmy, sztuk współczesnych, mało albo nigdy jeszcze w Polsce nie granych. Z ciekawością, zanim się ta ich "Kumulacja teatralna" zacznie, wybrałem się więc na "Sztukę polityczną". Jej autorem jest młody Gruzin Łasza Bugadze porównywany przez krytykę z najciekawszymi autorami teatru absurdu.

Zapowiadało się świetnie, bo "Sztuka polityczna" jest o tym, co ważne: słychać w niej armaty ustawione gdzieś w górach, mówi się o radzeniu sobie w niepewnych czasach, ale też o skundleniu i zwyczajnej głupocie, które pienią się na wojennej pożywce. A najważniejsze, że mówi się o tym językiem absurdalnego kabaretu. Cytat: "Na Kaukazie jest wielu pasterzy. Pasterze ci na wiele miesięcy porzucają swoje rodziny i pasą owce w górach. Żony zostają z dziećmi a pasterze z owcami. Stąd wszystkie te biedy - zoofilia, wojna w Czeczenii, wojna na Kaukazie jako takim".

Zapowiadało się, zapowiadało i rechotem zaowocowało (jakaś śliczna panienka śmiała się w czasie premierowego wieczoru tak grubym basem, że wyglądało to jak jakie klakierstwo). Nie pomógł sprawny, zdyscyplinowany zespół aktorski, nie pomogła żwawa muzyka stamtąd, nie pomogły nawet mile odsłonięte nogi jednej z bohaterek (kasjerki w banku narodowym!), w przecudnie różowych rajstopkach. Bo dobry kabaret, także teatralny, musi (prócz oczywistych) spełniać jeszcze dwa warunki: mierzyć w silnego przeciwnika lub mocno zakorzenione poglądy oraz -jednak, jednak - choć trochę widzów wzruszyć i poruszyć. Wywołać wyraźny, zbiorowo odczuwalny rezonans.

Tymczasem okazało się, że nie ma nic śmiesznego w tym, że o wojnie w Czeczenii nikt nie chce pamiętać ani nie umie normalnie o niej mówić, więc ześlizgujemy się wraz z teatrem w rubaszną obyczajowość, w gagi o pedałach i śmichy z koszuli w rozporku onanisty. I w pięknej, dalekiej Gruzji robi się jakoś swojsko i kiepsko -jak wszędzie.

Wystarczy, że wojny robią z nami rzeczy straszne. Teatr już nie musi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji