Artykuły

Wróg miał ostrzec, ale nudził

"Wróg - instrukcja obsługi" wg Serge'a Blocha i Davide'a Caliego w reż. Justyny Sobczyk w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Teatr Zagłębia wystawił spektakl, który ma przekonać dzieci, że nie warto mieć wrogów. Z przestrogą, że łatwo się ich stwarza.

Przygotowania do premiery poprzedziły warsztaty pod hasłem "Laboratorium Wroga" - dzieci poproszono, by narysowały swojego wroga. Ten pomysł skrytykowali m.in. pedagodzy, bo - jak podkreślili - w dzieciach może zrodzić się przekonanie, że posiadanie wroga jest OK.

Teatr wyjaśniał, że chodziło o coś zupełnie odwrotnego - aby wspólnie z dziećmi wrogość zamieniać na tolerancję i akceptację innego. Przedstawienie "Wróg - instrukcja obsługi" w reżyserii Justyny Sobczyk prosto i bez metafor wyjaśnia młodym widzom, że stwarzanie sobie przeciwnika jest bez sensu.

Sobczyk, która w Warszawie prowadzi "Teatr 21", jest też specjalistką od pedagogiki teatru. Kontakty z młodą publicznością to dla niej codzienność, ale przedstawienie, które przygotowała w Sosnowcu, trochę zawiodło.

Scenariusz napisany został z pomocą dzieci biorących udział we wspomnianych warsztatach oraz z wykorzystaniem książki "Wróg" Serge'a Blocha i Davide'a Caliego. Klamrą kompozycyjną, w którą wpisano opowieść o pielęgnowaniu w sobie wroga, jest zdarzenie, do którego doszło pod Ypres podczas I wojny światowej. 24 grudnia 1914 roku żołnierze dwóch wrogich armii nie dość, że przestali do siebie strzelać, to wspólnie śpiewali kolędy, a nawet zagrali w piłkę. Przywołanie tego zdarzenia w spektaklu działa mocno na jego plus. Pierwsza scena z udziałem żołnierzy potęguje nasz strach, wzmaga naszą ciekawość, buduje atmosferę zagrożenia.

Potem jest dużo spokojniej i, niestety, nudno. "Wróg..." czerpie bowiem garściami z formuły zabawy. Aktorzy wcielają się tu w beztroskie dzieci z podwórka, prócz kilku scen, kiedy grają żołnierzy na froncie. Są kolorowo ubrani, niektórzy fantazyjnie uczesani, z plecakami wypchanymi swoimi skarbami. Zachowują się luzacko, przekomarzają się, bawią przy trzepaku. I instruują nas, co robić na wypadek ataku, w świetnej scenie, podczas której wymyślają kolejne funkcje obronne teatru - zarówno w żyrandolu, ozdobnej masce, jak i kurtynie ukryta jest broń. Teraz niebezpiecznie czują się już wszyscy!

Artyści dobrze odrobili lekcję przemiany i transformacji w młodocianych, którzy oglądają ich z pozycji foteli na widowni. Brawa dla nich. Notabene, ta osiedlowa paczka kumpli, a później -jak się okazuje - "śmiertelnych wrogów" też nie spędza na scenie zbyt wiele czasu. Większość akcji dzieje się równie na widowni. Każdy z szóstki bohaterów okopuje się bowiem w swoim bezpiecznym schronie, który znajduje właśnie poza rampą sceny - w lożach, w środkowych rzędach czy też na balkonie. To z jednej strony ciekawy zabieg formalny. Dzieci mają aktorów na wyciągnięcie ręki, zostają niejako wciągnięci w sam środek akcji. Z drugiej strony - to pomysł czasem niewygodny, ponieważ nasze głowy nieustannie kręcą się to w prawo, to w lewo, co powoduje pewne rozproszenie, a potem znużenie, zwłaszcza

u młodych widzów. Szukamy wzrokiem, często po ciemku, autorów wypowiadanych słów, próbujemy podpatrzeć, co dzieje się w ich bunkrach, a nie jest to łatwe.

Między bohaterami siedzącymi w bunkrach dochodzi do ostrzejszej wymiany zdań, po czym w dotychczasowych kompanach nagle dostrzegają wrogów. Sytuacja ta pokazuje, z jaką łatwością przychodzi ludziom, także dzieciom, ich wynajdywanie. Wrogość jest wszędzie. Na placu zabaw też. Ktoś wygra w podwórkową grę? Już jest wrogiem wszystkich przegranych! Jesteś z Sosnowca i kibicujesz nie temu klubowi sportowemu, co ja? Jesteś moim wrogiem! Lubisz robić coś innego niż ja? Nie może tak być, stajesz się wrogiem! To właśnie owa tytułowa instrukcja obsługi wroga, wraz z podaniem receptury na jego rozbrojenie, dokonuje się na naszych oczach. Okazuje się, że wróg może mieć także moją twarz.

Niestety, czasami nie ma w tym spektaklu czego oglądać i słuchać. Dorośli próbują rozglądać się po teatrze i wyłapywać kwestie szóstki aktorów, które padają zewsząd, ale dzieci, przynajmniej na tym spektaklu, które sama miałam okazję zobaczyć, nie mają tak dużo ciekawości i cierpliwości, by w skupieniu dotrwać do końca. Pomysł z "wyjściem" aktorów do widzów, umiejscowieniem części akcji wśród nich jest generalnie bardzo ciekawy, niemniej jego realizacja trochę kuleje.

Tempo spektaklu (rozwleczone) utrzymuje się przez cały czas. Pauzy między kolejnymi dialogami są zbyt długie. Teksty - czasem mocno infantylne, bo wzorowane na komunikacji, która dokonuje się wśród dzieci. Chwilami na polu gry zwyczajnie nic się nie dzieje, bywa, że aktorzy nic nie mówią i w ogóle ich nie widać. Poukrywani są za fotelami, więc młoda widownia się nudzi. Ale - miejmy nadzieję - że mimo to wyciągnie pożyteczną lekcję z wizyty w Teatrze Zagłębia. Justynie Sobczyk udało się w prosty sposób pokazać mechanizmy tworzenia wroga, które uruchamiane są właściwie wszędzie tam, gdzie jest drugi człowiek. Inny niż my.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji