Artykuły

Łysi są w modzie

Adam Ferency nie narzeka, że w filmie gra czarne charaktery. Jego żywiołem jest teatr.

Każde jego pojawienie się na scenie czy na ekranie nie pozostawia widza obojętnym. Adam Ferency przykuwa uwagę, czy to grając cynicznego gangstera, jak w komedii "Fuks" lub serialu "Ekstradycja", ubeka w "Przesłuchaniu", czy pisarza Witolda w "Pornografii". W tym aktorze jest jakaś tajemnica, bo i on sam bywa bardzo tajemniczy. W najbliższą sobotę będzie go można spotkać podczas II Pikniku Gombrowiczowskiego, organizowanego w dobrach tej rodziny koło Ostrowca Świętokrzyskiego.

Adam Ferency nie bywa i nie pokazuje się. Wiadomo, że ma żonę i dzieci, ale nie zamierza zdradzać na ten temat żadnych szczegółów. - Zbyt lubię swój dom i rodzinę, aby o tym mówić publicznie - wyjaśnił kiedyś.

Do środowiskowej legendy przeszła natomiast obecność Adama Frerencego na festiwalu w Locarno. Do Szwajcarii pojechał z filmem "Dziecinne pytania", w którym grał główną rolę. W tamtejszym "Grand Hotelu" uznano go za polskiego milionera. - Znajomi przywieźli mi trochę pieniędzy, więc postawiłem całej sali po drinku - opowiada aktor - a że na przyjęciu w "Grand Hotelu" wszyscy byli odwaleni jak cholera, a ja pojawiłem się w nocy w tenisówkach i podkoszulce, pomyśleli, że przyjechał nonszalancki ekscentryk z Polski. Potem wziąłem taksówkę, aby z jednej strony ulicy przejechać na drugą i bardzo mi się to podobało, czułem się jak na prawdziwym festiwalu. Uznano mnie za bardzo bogatego aktora z Polski. Było zabawnie.

Na pytanie, dlaczego zazwyczaj grywa typy spod ciemnej gwiazdy, odpowiada przekornie: - Może z moim wyglądem nie mogę grać profesora uniwersytetu?

Jest to oczywista prowokacja ze strony znakomitego aktora, który potrafi zagrać wszystko i każdego. - Tak na serio, to w polskim filmie obowiązują pewne klisze - dodaje. - Jest mi z tego powodu niezmiernie smutno. Bo oczywiście cały czas myślę, że mógłbym zagrać profesora uniwersytetu. Reżyserzy sobie wymyślili, że Ferency będzie grał szwarccharaktery i tak zostało. Moja zewnętrzność może kojarzyć się z kimś silnym, dlatego chętnie jestem obsadzany w rolach łobuzów i twardych osobników. Ale we wnętrzu jestem raczej sentymentalny, co chyba widać w moich oczach.

Mechanizm działania owej kliszy jest tak niezawodny, że kiedy kompletowano obsadę do polskiego dubbingu głośnego filmu animowanego "Shrek", to występnego i szpetnego księcia Farquarda zagrał - zresztą znakomicie - Adam Ferency.

A wracając do wątku profesora uniwersytetu, to Adam Ferency o mały włos - zamiast aktorem - zostałby naukowcem, a może nawet - kto wie - profesorem uniwersytetu. Jego pierwszy egzamin do szkoły teatralnej zakończył się totalną klęską. Zdążył zaprezentować komisji egzaminacyjnej tylko pierwszą zwrotkę wiersza Leopolda Staffa. Po tej porażce zdał do Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, gdzie studiował przetwarzanie danych i miał okazję pisać programy komputerowe na słynnej "odrze". Po czterech semestrach tych pożytecznych studiów Adam Ferency, ku rozpaczy rodziny, podjął kolejną próbę dostania się do szkoły teatralnej. Tym razem udało się. Studiował między innymi z Krzysztofem Kołbasiukiem, Dorotą Stalińską, Grzegorzem Wonsem i Wojciechem Wysockim. Po ukończeniu studiów nie rozstał się z uczelnią- pracował jako asystent, a potem był wykładowcą.

Jego zawodowym żywiołem jest teatr. Jak najwyższe odznaczenia wymienia z dumą nazwiska reżyserów, z którymi miał przyjemność pracować: Tadeusz Łomnicki, Kazimierz Kutz, Maciej Prus, Erwin Axer, Maciej Englert, Agnieszka Holland, Laco Adamik, Krystian Lupa. Ale wielkie kreacje stworzył nie tylko na scenie. Jego drugim żywiołem, a może raczej enklawą miejscem specjalnym, jest Teatr Polskiego Radia, w którym zagrał setki ról, za co został uhonorowany nagrodą Wielkiego Splendora.

Aktor, gdy mówi się o nim, że jest mistrzem drugiego planu, ripostuje: - W filmie, owszem, bywam w tle innych, pierwszoplanowych aktorów, natomiast w teatrze czuję się w pełni usatysfakcjonowany. Warunki fizyczne strasznie aktora determinują - mówi. - Na całym świecie łysy aktor może grać tylko określone role. Yul Brynner był jeden. Kojak to już rola specjalnie dla łysego wymyślona. Natomiast Ferency może grać dewianta, gangstera i innych. W filmie inne role trafiały mi się tylko do momentu, kiedy nie wyłysiałem ostatecznie. Na szczęście w teatrze jest inaczej, tam nie jestem skazany tylko na potworów. A w życiu? Łysi są teraz w modzie. Więc cieszy mnie, że dziesiątki facetów muszą się specjalnie golić, a ja nie!

Choć aktor niechętnie mówi o swoim życiu prywatnym, wiadomo, że najbardziej ceni sobie chwile spędzone w gronie rodziny i towarzystwie ulubionych kotów, które ceni za indywidualizm i fascynujące piękno. Poza tym jest zagorzałym kibicem piłki nożnej i boksu.

Adam Ferency - znakomity aktor charakterystyczny średniego pokolenia. Ma 52 lata. W teatrze zaczynał pod okiem Tadeusza Łomnickiego. W filmie i telewizji zagrał między innymi w " Przesłuchaniu", "Fuksie", "Złotopolskich", "Ekstradycji", "Bożej podszewce " "Pornografii".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji