Artykuły

"Pod presją" Mai Kleczewskiej to teatr jednej gwiazdy - Sandry Korzeniak

"Pod presją" wg scenar. Łukasza Chotkowskiego i Mai Kleczewskiej w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Maja Kleczewska w Katowicach reżyseruje "Pod presją" według filmu Johna Cassavetesa z 1975 r. Dzięki zainstalowanym kamerom przedstawienie oglądamy i ze sceny, i z ekranu. Sandra Korzeniak błyszczy w roli kobiety popadającej w szaleństwo.

Spektakl to przejmujący portret Mabel - wchodzącej w wiek średni kobiety, matki i żony cierpiącej na zaburzenia psychiczne, która zmaga się jednocześnie z rodziną i własnym stanem. To także obraz uprzedzeń i przemocowej psychiatrii sprzed lat.

W głównej roli wystąpiła gościnnie Sandra Korzeniak, do niedawna związana z warszawskimi Rozmaitościami, wcześniej - ze stołecznym Dramatycznym i Starym Teatrem w Krakowie.

Teatr jednej gwiazdy

Korzeniak kojarzona jest przede wszystkim z teatrem Krystiana Lupy i rolą Marilyn Monroe w spektaklu "Persona. Marilyn", za którą dostała Paszport "Polityki". Na dużym ekranie pojawiała się m.in. w "Sąsiadach" Grzegorza Królikiewicza i "Hiszpance" Łukasza Barczyka. Znana jest z kreowania postaci neurotycznych i mocnych zarazem.

To résumé jest tu jak najbardziej na miejscu, bo "Pod presją" to teatr jednej gwiazdy - właśnie Korzeniak. Reszta - choć gra tu wielu aktorów i statystów - to tylko tło dla aktorskiego popisu i jednostkowego dramatu. Nawet najbliższa osoba i antagonista zarazem - mąż Nick (Piotr Bułka) - przebija się tylko na chwilę w scenie furii, by znów wrócić do tła.

W zaadaptowanym przez Kleczewską i Łukasza Chotkowskiego scenariuszu Korzeniak/Mabel nie musi zbyt wiele mówić. Gra gestem, zapętlonymi tikami, nagłymi zmianami stanów emocjonalnych, energicznym rozmachem.

Chwilami to gęste skupienie przywodzi na myśl "Koncert życzeń", spektakl koprodukcję Łaźni Nowej i TR Warszawa w reż. Yany Ross sprzed paru lat. Tam grana przez Danutę Stenkę anonimowa kobieta bez jednego słowa krzątała się po scenicznym kwadracie kawalerki, spędzała samotnie wieczór, by wreszcie popełnić samobójstwo.

Film, ale na scenie

Ta intensywna obecność Korzeniak zwielokrotniona jest jej obrazem na ekranie nad sceną. Teatr Śląski promuje "Pod presją" jako "film powstający na scenie". To może nie najszczęśliwszy opis tego, jak używane są w spektaklu Kleczewskiej kamery, jednak filmowe chwyty są dla tego przedstawienia kluczowe. Trudno czasem odróżnić, kiedy kończą się ujęcia "na żywo", a zaczynają się nagrane gotowe sceny, budujące kontekst, nastrój czy poszerzające dramaturgiczne możliwości bliskiego realizmowi przedstawienia.

Bo Mabel wychodzi np. w przestrzeń Katowic. Korzeniak, "grając wariatkę", wywołuje drwiące czy gniewne reakcje przechodniów. To wzmacnia obraz przemocy, która w tym spektaklu wydarza się jednak przede wszystkim wśród najbliższych, w rodzinie.

"Pod presją", rozgrywające się w ostentacyjnie realistycznej "wnętrzarskiej" scenografii grupy MIKSS, nie jest spektaklem typowym dla Mai Kleczewskiej. Jej estetyka operuje przecież mniej lub bardziej świadomie przeteatralizowanym ekscesem, kiczem, nagością czy zalewaniem sceny dużą ilością czerwonej farby lub piany.

Niby to realizm, a jednocześnie jest w tym ciągle jakaś nadmiarowość: w gęstości emocji czy liczbie pojawiających się chwilami osób na scenie, która ma być przecież robotniczym mieszkaniem, w ekspresji Korzeniak, w wyrazistych zbliżeniach na twarz aktorki, w operowej muzyce.

"Pod presją" to z pewnością jedno z najciekawszych wydarzeń w Teatrze Śląskim w ostatnim czasie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji