Pierwszy sezon
Z Katarzyną Deszcz, o jej pierwszym sezonie pracy dyrektorskiej w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie, rozmawia Tadeusz Piersiak.
TADEUSZ PIERSIAK: Jak Pani ocenia miniony sezon?
KATARZYNA DESZCZ: Artystycznie udało się zrobić bardzo dużo. Pokazaliśmy kilku aktorów dotychczas mniej eksponowanych. Wypaliły takie imprezy jak czytanie dramatu, salon poezji, salonik dla dzieci. Salon stał się przedsięwzięciem cyklicznym, walą na niego tłumy ludzi. To samo z czytaniem dramatu, na które za każdym razem przychodzi więcej słuchaczy. Myślę, że zaczyna się pojawiać w teatrze nowy widz, taki, dla którego nie było dotychczas repertuaru. Próbuję robić to, o czym mówiłam od początku sezonu. Budować repertuar, aby każdy znalazł w nim coś wartościowego dla siebie. Oczywiście to zadanie na lata. Przyznaję, że potrzebna jest komedia z klasą - dowcipna. Potrzeba nam kilku sztuk społecznych, bajki dla dzieci i tak dalej, i tak dalej. Jest promyk, który zaświecił, ale do pełnego światła jeszcze ho, ho.
- Jaką publiczność ma Częstochowa?
- Taką jak każde miasto w Polsce. Różną.
- Ale pojawiła się opozycja. Teatralna "Solidarność" twierdzi, że dużo spektakli wypada, bo brakuje publiczności, a więc zagranych przedstawień jest dużo mniej niż za Pani poprzednika.
- Do artykułu w "Gazecie Solidarnej" z powyższymi zarzutami, nie wiedziałam, że mam w teatrze jakąś opozycję. A przecież spotykaliśmy się z zarządem związku i negocjowaliśmy różne rzeczy dotyczące spraw pracowniczych. Szczerze mówiąc, kiedy usiłuję się dowiedzieć, na czym ta opozycja polega, wszyscy milkną. Nie ma osoby, z którą mogę siąść twarz w twarz i dowiedzieć się, o co chodzi. Czuję coś w rodzaju obrzydzenia do sytuacji opartych na plotkach i pomówieniach. Można różnić się w opiniach, ale w faktach?
- Jak to jest możliwe, że obie strony mówią o zupełnie różnych cyfrach?
- Ze statystyk wynika, że nasze wszystkie pozycje repertuarowe, plus to co graliśmy charytatywnie i inne działania, dają porównywalny wynik z poprzednimi sezonami. Bzdurąjest, że zamierzam wyrzucić ludzi na ulicę. Są działy, które trzeba odchudzić, ale są możliwości przesuwania pracowników, niektórzy odchodzą na emeryturę. Konieczna jest więc restrukturyzacja, ale nie chcę nikogo pozbawiać pracy. Jednak nie jest też tak, że ktoś ma dożywotnie miejsce w teatrze, jeśli źle pracuje. Pyta pan, dlaczego ktoś z zespołu robi złą atmosferę wokół teatru. Bardzo bym chciała pana o to spytać, bo nikt kogo pytam wprost nie chce mi powiedzieć, jakie ma pretensje. Ale nie twórzmy też atmosfery, że w teatrze jest źle, że są jakieś konflikty wewnętrzne. Jest cała masa świetnie pracujących ludzi, są znakomite pracownie, dobry zespół aktorski. Nie jest tak, że coś tam zrobiliśmy artystycznie, a wszystko się rozsypało od wewnątrz. Myślę, że mój pierwszy sezon w porównaniu z początkiem moich poprzedników, przebiega nieprawdopodobnie łagodnie.
- "Solidarność" zarzuca Pani, że wbrew deklaracjom teatr nie uczestniczył w festiwalach.
- To kolejne kłamstwo. Zgłosiliśmy nasze przedstawienia do wielu festiwali. Niektóre już potwierdziły zaproszenia. Na przykład wiemy, że jedziemy na Festiwal Prapremier do Bydgoszczy. A to jeden z najważniejszych festiwali w Polsce. Zostaliśmy zaproszenia na Festiwal Komedii "Talia" w Tarnowie. Pojedziemy ze "Skrzyneczką" i być może "Iwoną, księżniczka Burgunda". Na początku lipca wyjeżdżamy do Puli w Chorwacji na międzynarodowy festiwal. "Iwona..." jest zgłoszona na klasykę polską w Opolu. Jedziemy do Zabrza na "Rzeczywistość przedstawioną". Jak zostaniemy na nich ocenieni - nie wiem. Ale satysfakcją jest już rywalizowanie z najlepszymi teatrami w Polsce.
- Jest Pani dyrektorem, ma zastępcę Marka Ślosarskiego, a podobno ma dojść jeszcze trzeci dyrektor - do spraw ekonomicznych. Teatr na to stać?
- Teatr musi nie tylko grać, musi robić wiele innych rzeczy, np. akcje edukacyjne. Jest mnóstwo pracy. Na cztery ręce nie dajemy sobie rady. Jest jeszcze problem błyskawicznie zmieniających się przepisów, pojawiających się nowych funduszy i fundacji. Także w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Jeśli teatr ma być bardziej ekspansywny, ale działać ekonomicznie - musimy pracą podzielić się bardzo precyzyjnie. Po roku doświadczeń i błędów widzę, że to stanowisko jest bezwzględnie konieczne. Dziwi mnie pańskie pytanie. Skąd przekonanie, że dyrektorzy zarabiają horrendalne pieniądze? Jeśli znajdzie się ktoś, kto pomoże prowadzić teatr oszczędnie, a jeszcze zdobędzie pieniądze z organizacji unijnych, to na pewno zarobi nie tylko na swoje wynagrodzenie.
- Potwierdzi Pani, że zgłosiliście prezydentowi kandydaturę Małgorzaty Pączek-Haładyj, w przeszłości zastępcę dyrektora Banku Częstochowa?
-Tak.
Katarzyna Deszcz jest pierwszą kobietą kierującą częstochowskim teatrem. Absolwentka wydziału reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, skończyła też prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Reżyseruje od ponad 20 lat. Jest znana z przedstawień w teatrach krakowskich i w telewizji. Od lat realizuje różne projekty teatralne w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemczech, USA.
Teatr w liczbach
W kończącym się właśnie sezonie na afiszu pojawiło się osiem nowych tytułów:
"Panna Julia", August Strindberg - reż. Katarzyna Deszcz (przeniesienie ze sceny w filharmonii)
"Antygona", Jean Anouilh - reż. Bogdan Tosza
"Brzydkie kaczątko", wg H. Ch. Andersena - reż. Bogdan Ciosek
"Morze Corteza", tekst i reżyseria - John Stepplig
"Ca-sting", Rafał Kmita - reż. Maciej Sobociński
"Iwona, księżniczka Burgunda", Witold Gombrowicz - adaptacja i reżyseria Katarzyna Deszcz
"Piaskownica", Michał Walczak - reż. Tomasz Man
"Skrzyneczka bez pudła", wg opowiadania Wiesława Dymnego - reż. Andrzej Sadowski
Spektakle w siedzibie (tylko biletowane) do 31 maja:
268 przy średniej frekwencji 84,30 proc.
325 spektakli i imprez cyklicznych w siedzibie i na objeździe
miesiąc
spektakle
frekwencja
wrzesień
14
83,67 proc.
październik
31
92,55 proc.
listopad
38
93,92 proc.
grudzień
46
97,96 proc.
styczeń
34
93,36 proc.
luty
21
92,35 proc.
(przerwa 2 tyg.)
marzec
32
76,09 proc.
kwiecień
31
81,98 proc.
maj
31
65,78 proc.
czerwiec
25
Propozycje na nowy sezon
Duża scena:
"Kordian", Juliusz Słowacki - reż. Bożena Suchocka
"Lęki poranne", Stanisław Grochowiak - reż. Bogdan Michalik
"Makbet", William Szekspir - reż. Katarzyna Deszcz
"Odyseja", Homer/Sadowski - reż. Andrzej Sadowski
"Mały Książę" - adaptacja i reżyseria Piotr Ziniewicz
Mała scena:
"Mąż mojej żony", Miro Gawran (komedia) "Martwa Królewna", Nikołaj Kolada (dramat obyczajowy)
"Gąska", Nikotaj Kolada (komedia) "Gracze", Mikołaj Gogol (satyra społeczna) "Norway today", Igor Bauersima (dramaturgiczny zapis autentycznego zdarzenia) "Grają naszą piosenkę", Neil Simon (spektakl muzyczny)
"Królowa Piękności z Leenane", Martin McDonagh (dramat obyczajowy) "Pamięć wody", Shelagh Stephenson (komediodramat obyczajowy)
Zaplanowano też prapremierę polskiej sztuki współczesnej oraz spektakl muzyczno-kabaretowy i inicjatywy aktorów.