Artykuły

Pan Janusz ma rację

Teatr jest w polskiej kulturze życia publicznego ciałem nieco obcym i bardzo swojskim zarazem. Cechuje go typowe dla peryferyjnych społeczeństw łączenie elementów z różnych epok i porządków: współczesnego ultraneoliberalizmu umów śmieciowych i bezpłatnych staży, sarmackiego feudalizmu "panie kochanku" dyrektorów, starego "fordowskiego" świata bufetów pracowniczych, stabilnych etatów i biurokracji - pisze Witold Mrozek w nowym felietonie.

"Chamy chyba dopięły swego" - pisze na swoim Facebooku dyrektor olsztyńskiego teatru Janusz Kijowski o skonfliktowanych z nim pracownikach. To kolejna ekscentryczna wypowiedź pana (bo jakież jest inne przeciwieństwo "chama"?) dyrektora. "Teatr jest instytucją feudalną" - mówił w marcu Kijowski, gdy samorządowcy dyskutowali o ewentualnym konkursie na dyrektora kierowanej przez niego od 15 lat instytucji. Był to argument za tym, by "demokratycznej" procedury konkursowej nie przeprowadzać.

I, proszę państwa, Kijowski właściwie ma rację. Teatr jest wciąż instytucją zanurzoną w kulturze feudalnej. Nie tylko dlatego, że dyrektor wyzywa swoich pracowników od chłopów pańszczyźnianych - bo co innego znaczy "cham"? Chodzi też o to, że stosunki w polskim teatrze są klientelistyczne, jak na magnackim dworze w XVII wieku.

Wybitny historyk Antoni Mączak (1928-2003) w swoim klasycznym studium "Klientela" omawia różne układy władzy - w hiszpańskich pueblos, we włoskiej mafii, w dawnej Francji czy wreszcie w sarmackiej Rzeczpospolitej. Wszystkie opierały się na klientelizmie - czyli specyficznej więzi zależności, gdzieś między transakcją, "rodzinnym" pokrewieństwem i hierarchicznym, lojalnościowym podporządkowaniem, np. biedniejszego szlachcica (klienta) magnatowi (patronowi). Mączak zwraca uwagę, że patron-magnat, jako "udziałowiec państwa", pełnił funkcję dysponenta środków publicznych, do których dopuszczał klienta.

Kijowski chętnie dopuszcza też do tych środków siebie samego - poza pensją dyrektorską, podpisywał z teatrem (reprezentowanym wówczas przez partnerkę dyrektora, pełniącą funkcję jego zastępcy ds. produkcji) umowy. Za reżyserię spektaklu - 55 tysięcy. Za opracowanie adaptacji tekstu powieści do własnego spektaklu - 25 tysięcy. Za "konsultacje" przy spektaklach dyplomowym studentów z przyteatralnego studium aktorskiego, którego jest dyrektorem, reżyserowanych przez innych artystów - 20 tysięcy zł za spektakl. Owszem, Kijowski jest reżyserem, więc reżyseruje - ale czy choć część z powyższych zadań nie wchodzi w zakres obowiązków pełnionych przez niego jako dyrektora szkoły czy teatru?

Teatralny feudalizm jest ponadpartyjny. Kijowski - choć startował dwukrotnie do Sejmu RP z okolic śp. Lewicy i Demokratów, i również dwukrotnie poparł oficjalnie prezydencką kandydaturę Bronisława Komorowskiego - to dziś chętnie pomstuje na upadek teatralnych obyczajów w Belwederze, wraz z Wandą Zwinogrodzką, Antonim Liberą i innymi luminarzami sztuki narodowo-katolickiej. To okazanie lojalności najwyższym patronom opłaciło się - o tym poniżej.

Teatr jest szczególnie podatny na klientelizm. Powodów jest wiele. Z jednej strony dyrektorzy-magnaci bywają klientami władz, z drugiej strony - ludzie teatru bywają klientami dyrektorów czy siebie nawzajem, w skomplikowanej neofeudalnej piramidzie.

Usamorządowienie teatrów, które z jednej strony pomaga zachować mniejszą lub większą autonomię, z drugiej wiąże się z podległością dyrektorów własnym miejscowym patronom - prezydentom czy marszałkom, ostatnio ostentacyjnie okazywaną też ministerstwu. Konieczność okazania ostentacyjnego szacunku i podległości wobec feudała i jego dziedziny generuje czasem formy oratorskie godne sarmackiego baroku; wie to każdy, kto był na prowincjonalnym popremierowym bankiecie z udziałem lokalnych włodarzy. Czasem formy takie powstają jeszcze nawet zanim jeszcze dojdzie do objęcia dyrektorskiego stanowiska. "Bydgoszcz to miasto mego artystycznego rozwoju i rozkwitu, wręcz ziemia dziewicza - płodna i żyzna" - pisał w swojej koncepcji zwycięzca niedawnego konkursu na dyrektora tamtejszego teatru, każdą stronę podbiwszy pieczątką z tytułem "dr hab.".

Ale źródeł klientelizmu jest mnóstwo i wewnątrz teatru, a nie tylko w jego relacji z władzą lokalną czy państwową. Sam sposób awansu i wchodzenia do kolejnych kręgów zawodowego wtajemniczenia, pałeczka przekazywana przez kolejnych mistrzów i patronów; patrylinearna dynastyczność, w której Axer namaszcza Englerta na dyrektora Współczesnego, Nowak Klatę na symbolicznego lidera pokolenia - dynastyczna sztafeta nie przez krew, a przez nałożenie rąk, na podobieństwo biskupiej sukcesji. Albo - trzymania przez patrona dzieci klienta do chrztu setki lat temu.

Czołowi reżyserzy obrastają własnymi dworami. To w końcu reżyser forsuje dramaturga czy scenografa do danej produkcji - od niego zależy zatem jego honorarium, jego dobrobyt; to on stoi na drodze w dostępie realizatorów do publicznych pieniędzy. I znów - nie można, rzecz jasna, odebrać reżyserowi prawa doboru współpracowników. Ale warto pamiętać, że gdyby nie "nowa" neoliberalna niepewność jutra, także artystów, "stary" feudalny klientelizm nie miałby się tak dobrze.

Teatr jest w polskiej kulturze życia publicznego ciałem nieco obcym i bardzo swojskim zarazem. Jakby powiedzieli lewicowy socjolog albo Jadwiga Staniszkis - cechuje go typowe dla peryferyjnych społeczeństw łączenie elementów z różnych epok i porządków: współczesnego ultraneoliberalizmu umów śmieciowych i bezpłatnych staży, sarmackiego feudalizmu "panie kochanku" dyrektorów, starego "fordowskiego" świata bufetów pracowniczych, stabilnych etatów i biurokracji.

Teatr nie pasuje do liberalnej nowoczesności, jak i nie pasuje do niej tradycyjna polska inteligencja - upomina się o demokrację, a buduje hierarchie i pławi się w dystynkcjach. Politolog Rafał Matyja pisał niedawno, że jedną z porażek III RP było niewyłonienie grupy opiniotwórczych intelektualistów niezależnych od środków publicznych i w efekcie władzy. Pisarz Piotr Siemion nazwał to w swoim dzienniku ostrzej: "Tutejsza inteligencja od zawsze wisiała u cycka władzy i jest histeryczna z temperamentu, bo łączenie misji dziejowej z kolaboracją wprawia ją w drgawki". Miotają się więc, inteligencja i teatr, jak zasłużony dyrektor Maciej Nowak - od ściany do ściany, od rewolucyjno-lewicowych deklaracji do stwierdzeń, że bilet do teatru publicznego powinien być drogi, ponieważ instytucja sprzedaje w ten sposób swój prestiż.

To, na co nie godzimy się już w firmie czy urzędzie, w teatrze wciąż przechodzi. Teatr pozostał świątynią inteligenckiej egzotyki - obok uniwersytetu. Ich odrębność, te szlachecko-romantyczne złogi, czasem są siłą, tradycją i dziedzictwem - a czasem złogami właśnie. I nie umiemy tego splotu rozwikłać.

I nie, nie chodzi w tych wywodach o to, żeby wszyscy pozakładali kooperatywy, robili "egalitarne" spektakle bez głównych ról i konstruowali parytetowe obsady; nie chodzi też o to, by rozpisywać przetargi na premiery, scenografię czy dramaturgię, stosując mechanizmy z urzędów i firm. Teatr rządzi się swoimi zasadami i ma swoje prawa. Ale o "tych" sprawach trzeba przynajmniej próbować rozmawiać.

Tymczasem "my" - ludzie kultury, lewica, liberałowie itd. - wciąż nie umiemy tego robić. Przykładem może być sprawa zwolnionej przez wójta dyrektorki domu kultury w Nadarzynie - bo dyrektorka zorganizowała koncert Natalii Przybysz, która wcześniej udzieliła wywiadu o aborcji, a potem odmówiła (dyrektorka, nie Przybysz) lokalnemu prawicowemu działaczowi odpowiedzi na wniosek o informację, ile artystka na tym koncercie zarobiła. Było to oczywiście cyniczne ze strony wójta Nadarzyna - organ prowadzący, a takimż organem był pełniący obowiązki wójta pisowski komisarz, nie potrzebuje "obywatelskiego" wniosku o dostęp do informacji publicznej, by dowiedzieć się jakie kwoty (i na co) wydaje dyrektor podległej jemu samemu instytucji kultury. Może zrobić audyt, wezwać do złożenia wyjaśnień. Ale w Nadarzynie nie sięgnięto po półśrodki, pokazano za to, że komisarz stoi po stronie ludu, a dyrektorka po stronie niejasnych układów za publiczne pieniądze.

Tego bacika prawica będzie używać częściej, zwłaszcza gdy PiS przegra nadchodzące wybory samorządowe i postawi w miastach na wizerunek nieugiętej, walczącej z lokalnymi "układami" opozycji. Przejrzystość będzie tematem, którego teatr nie uniknie w najbliższych latach. Do tej pory sprawy procedur, stawek, transparentności decyzji - zostawiano w teatrze najchętniej internetowym trollom i wariatom, ewentualnie zdesperowanym związkowcom. Ale w końcu sięgną po nie dziarscy chłopcy z tego czy innego niepokornego tytułu prasowego albo miejscowego komitetu partii rządzącej. Warto więc, myślałem już wielokrotnie, by teatralne elity, mówiąc kolokwialnie, ogarnęły się - i nauczyły się czegoś z animowanej dziś w Polsce przez kawiorową prawicę pseudoludowej rabacji, zanim przyjdą po nie z widłami i sztachetami, albo choć z wnioskami o dostęp do informacji publicznej i nową ustawą o jawności życia publicznego.

Gdy mowa o teatrze i zarobkach, pojawia się z reguły nazwisko Krystiana Lupy. Sądzę jednak, mimo wszystko, że łatwiej wyborcy wytłumaczyć wysokie zarobki jednego z najwybitniejszych europejskich reżyserów niż dziesiątki tysięcy złotych wypłacane samemu sobie przez pana na Olsztynie, komicznie pokrzykującego w stronę swoich krytyków, że "jest Teatr w Olsztynie i świat o tym wie".

Ministerstwo zaopiniowało tymczasem pozytywnie przedłużenie Kijowskiemu kontraktu bez konkursu. Pisowska władza kolejny raz pokazała, że nie ma żadnej "dobrej zmiany", że prawo jest elastyczne, a sprawiedliwość jest inna dla swoich, albo przynajmniej dla tych, którzy złożą hołd i dobrze "swoich" udają.

Kijowski ma więc, powtórzmy, rację, teatr jest feudalny, teatr jest folwarkiem, teatr jest zagrodą - szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie; smród się roznosi, ale nikt nic głośno nie powie, bo nie wypada, a okien w posiadłości nie otwierano już bardzo dawno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji