Artykuły

Każdy z nas jest trochę Jurkiem Kukuczką

- To będzie mocno pojechany spektakl! Szukaliśmy takiej konstrukcji inscenizacyjnej, która byłaby z jednej strony bardzo interesująca dla widza, a z drugiej na tyle pojemna, by mogła opowiedzieć historię o Kukuczce w poetyce pełnej emocji i wizji - mówi o "Himalajach" w Teatrze Śląskim w Katowicach reżyser Robert Talarczyk.

W Teatrze Śląskim w Katowicach 19 maja odbędzie się prapremiera "Himalajów", pierwszego w historii polskiej sceny spektaklu o Jerzym Kukuczce. Reżyseruje Robert Talarczyk, dyrektor katowickiego teatru.

Autorami scenariusza, oprócz dramaturga Artura Pałygi, są dziennikarze katowickiej "Gazety Wyborczej": Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski. Bez nich ten spektakl nie mógłby powstać. To oni najpierw napisali świetną biografię himalaisty z Bogucic: "Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście". Zbierali materiały, przeglądali archiwa, oglądali filmy, rozmawiali z jego bliskimi i znajomymi. Książka ukazała się jesienią 2016 r. Po jej przeczytaniu Robert Talarczyk wpadł na pomysł zrealizowana spektaklu o Kukuczce.

Takiego bohatera teatr jeszcze nie miał. Przygotowania do premiery zajęły twórcom prawie dwa lata! Kortko i Pietraszewski najpierw pisali scenariusz, potem Pałyga dołożył swoje dramaturgiczne trzy grosze. Wreszcie tekst trafił do reżysera i aktorów. I był to początek kolejnego, najtrudniejszego etapu - stworzenia spektaklu.

***

Rozmowa z Robertem Talarczykiem [na zdjęciu], reżyserem "Himalajów":

Marta Odziomek: Wysokie góry są piękne, ale niebezpieczne. Tym, którzy się po nich wspinają, często niosą śmierć. W waszym spektaklu będzie mowa o ofiarach Himalajów?

Robert Talarczyk: Temat ten, owszem, jest obecny. Teatr przecież żywi się konfliktem, dramatem, więc śmierci nie mogło zabraknąć. Na tych ośmiotysięcznikach leży mnóstwo polskich wspinaczy, którzy zginęli w Himalajach. Wystarczy przypomnieć ofiary ostatnich lat: Tomasza Mackiewicza, Artura Hajzera, Tomasza Kowalskiego czy Macieja Berbekę. Polacy interesują się tym tematem, o wspinaniu i jego ofiarach dyskutują w mediach i internecie. Nie widzę więc powodu, dla którego również temat śmierci nie miałby być obecny w spektaklu.

Ale nie powiedziałbym, że śmierć w tym przedstawieniu dominuje. To przede wszystkim spektakl o determinacji, nieustannej konieczności dokonywania wyborów, o tym, co dla nas niedostępne, o... "odlotach", jakich na dużych wysokościach doznają himalaiści. Człowiek doznaje wtedy jakiegoś rodzaju oświecenia, czuje, że ma ogromną moc, doświadcza niesamowitych doznań. A dla mnie jest to przedstawienie o przerażającej samotności. Z wyboru i z konieczności. No i o Jurku Kukuczce. U nas jest nim Dariusz Chojnacki.

Jaka jest rama kompozycyjna tej opowieści?

- "Himalaje" opowiadają o ostatnich chwilach Kukuczki. Ogląda fragmenty swojego życia, które przelatują mu przed oczami tuż przed śmiercią. Niektórzy mówią, że tak się dzieje tuż przed tym, gdy gaśnie świadomość. Kukuczka zginął na południowej ścianie Lhotse, zerwała się zabezpieczająca go lina. Leci w dół i przypomina mu się jego własne życie. Dokonuje jego oglądu, zdaje sobie sprawę z tego, co było dla niego ważne, a co nie, co stracił, a co zyskał. Dokonuje takiej ostatecznej syntezy własnego losu. W naszym spektaklu umiera ze świadomością tego, czego dokonał, ale również tego, co stracił.

Jerzy Kukuczka to właściwie polski symbol Himalajów. Z jakiej perspektywy go pokazujecie?

- Nie chcemy dekonstruować jego legendy, ale ją uczłowieczamy. Patrzymy na życie zwyczajnego Jurka, a nie wielkiego Jerzego Kukuczki, zdobywcy 14 ośmiotysięczników. Pokazujemy faceta, który żył niedaleko, w Bogucicach, i marzył, że będzie się wspinał. Do końca nie wiedział, dlaczego to robi, nie stworzył sobie tej całej filozofii wspinania, o której na przykład mówi Wojciech Kurtyka, jeden z jego wspinaczkowych partnerów. Jurek mawiał: "Góra zapłacona, góra musi być zdobyta". I tyle. Reszta go nie interesowała. Zależy nam najbardziej na tym, aby pokazać, że Jurek był postacią z krwi i kości. I że był osobny, niejako odklejony od reszty środowiska. Zestawiliśmy sobie jego życie i życie jego kolegów ze środowiskiem teatralnym. I doszliśmy do wniosku, że jest w obu tych światach wiele podobieństw.

W jakim sensie?

- Mamy - i himalaiści, i ludzie teatru - osobny język, którym się komunikujemy. Stajemy często przed trudnymi decyzjami. Wszyscy jesteśmy, jak sądzę, egoistami. Dla tzw. kariery jesteśmy w stanie poświęcić bardzo wiele, najczęściej bliskich, rodzinę, przyjaciół. Ryzykujemy własnym życiem. Oczywiście mniej niż himalaiści, ale jednak często poświęcamy dla teatru czy filmu swoje zdrowie. W imię czego? Dla krótkotrwałego efektu, pięciu minut sławy. Potem, u schyłku życia, zastanawiamy się: a po co to było?

Jest też w spektaklu mowa o tym, że Kukuczka był w tym wyścigu o wszystkie ośmiotysięczniki nie pierwszy, a drugi. Pierwszy był Reinhold Messner. Kto - jeśli chodzi o jakieś zawody, rywalizację sportową - pamięta tego drugiego? Dla Polaków to może jest i będzie ważne, ale dla reszty świata? Nie sądzę. Czy my pamiętamy, kto jako drugi na przykład zdobył Mount Everest? No właśnie. Opowiadamy więc też poniekąd o pewnym pechu, który Jurka prześladował przez całe życie. W teatrze jest podobnie. Nazwiska najpopularniejszych aktorów są znane przez wszystkich, a tych mniej znanych, ale też nagradzanych, już niekoniecznie. Zatem te podobne problemy pomogły nam załapać temat obecny w "Himalajach".

W swoich spektaklach zestawiasz realizm z kryjącą się za nim magicznością. Tu do wydobycia owej magii pewnie posłużą wam mentalne odloty wspinaczy na wysokościach?

- To będzie - mówiąc wprost - mocno pojechany spektakl! Szukaliśmy takiej konstrukcji inscenizacyjnej, która byłaby z jednej strony bardzo interesująca dla widza, a z drugiej na tyle pojemna, by mogła opowiedzieć pewną historię o Kukuczce w poetyce halucynogennej, pełnej emocji i wizji. Nie mieliśmy zamiaru tworzyć opowieści dokumentalnej, a historię z elementami biografizmu roztrząsającą pewne problemy, o których już wcześniej mówiłem. Chcę, by widz, siedząc w fotelu, mógł mieć halucynacje przez półtorej godziny (śmiech)! By doznał tego na własnej skórze, ale też by się wzruszył. Bo każdy z nas jest trochę Jurkiem Kukuczką. O czymś marzy, do czegoś dąży. Ma swoją Lhotse do zdobycia.

Kogo Jerzy Kukuczka wspominać będzie w swoim ostatnim "przelocie"?

- Tych, którzy żyją do dzisiaj i są kojarzeni z polskim himalaizmem. Wskrzeszamy też na scenie duchy tych, którzy w górach zginęli. Wśród bohaterów są m.in. wspominany już Wojtek (Kurtyka), Tyrolczyk (Reinhold Messner), Wanda (Rutkiewicz), Rysiek (Pawłowski), który wszedł z Jurkiem na jego ostatnią górę, Celina (Kukuczka), czyli żona Jerzego, która dba o pamięć o swoim mężu. Jest ich całkiem sporo. Pojawiają się na scenie - w różnych konfiguracjach - ponieważ byli w jego życiu ważni. Chcemy pokazać, że tych wszystkich himalaistów wiele łączy, że nie są zaciekłymi wrogami, ale się kumplują, a jeśli nie, to mają do siebie szacunek. Takim szacunkiem darzyli się na przykład Kukuczka i Messner, choć ze sobą rywalizowali.

Z drugiej strony - wszyscy oni stają się półbogami, więcej niż ludźmi. Bo mieli szansę być tam, gdzie my nigdy nie dotrzemy. Świat na scenie będzie naszym wyobrażeniem o wspinaczach, którzy wielu z nas jawią się jako nadludzie, półbogowie właśnie.

Chciałbym, aby po obejrzeniu spektaklu ci, którzy górami się interesują, jak i ci, dla których będzie to pierwsze zetknięcie się z tą tematyką, pomyśleli sobie: "Wow, nie wiem co i dlaczego tych himalaistów tak w te góry gna, ale chciałbym choć raz poczuć to, co oni czują".

Czy śląskość jest w tym spektaklu ważna? Kukuczka i wielu innych himalaistów byli i są związani z tym regionem.

- Momentami tak, ale nie jest to temat dominujący. Jurek był góralem z Istebnej, ale urodził się i mieszkał całe życie w Bogucicach, spoglądał na familoki i kopalniane kominy. I na "wełnowieckie alpy" czyli hałdy, które w dorosłym życiu zamienił na prawdziwe góry. Śląskość w tym spektaklu będzie więc pewnym punktem zaczepienia, opowiedzenia o tym, skąd jest nasz bohater, jaką ma bazę, gdzie się wychowywał.

Chodzą słuchy po mieście, że góra Lhotse będzie mówiła ludzkim głosem.

- Tak, gra ją Grażyna Bułka. Interesowała nas relacja od strony góry. Zawsze słyszymy relacje od himalaistów - oni góry zdobywają. Nigdy nie mówiliśmy o tym, jak góra patrzy na ludzi. Czy ona ich widzi? Kim dla niej są?

Lhotse jest w tej opowieści jedynym partnerem dla Jurka, w sensie filozoficznym. Ona jest ponad życie. Góra ta też ma swoją opowieść, nie istniała od początku świata, kiedyś powstała, otaczają ją inne góry, łamie się i kruszy, też jest często samotna w swym majestacie. W spektaklu chwilami patrzymy na świat jej oczyma.

Odnosicie się do współczesnych wydarzeń w Himalajach?

- Wprost nie, ale chcemy pokazać pewną ciągłość tej historii. Ludzkich pasji i tragedii. To, że wspinanie nie działo się tylko w latach 80. i nie dzieje się tylko współcześnie. Bohaterem jest Kukuczka, ale himalaiści nadal się wspinają i giną. I tak będzie do końca świata.

Na scenie zobaczymy dość pokaźny zespół, obsada jest spora!

- Oprócz Grażyny Bułki i Dariusza Chojnackiego w spektaklu występuje ponad 20 aktorów. Są wśród nich i legendy tej sceny, takie jak: Adam Baumann i Bernard Krawczyk, aktorzy o długoletnim dorobku, czyli Krystyna Wiśniewska, Wiesław Sławik, Grzegorz Przybył i Barbara Lubos, jak i ci młodsi: Agnieszka Radzikowska, Bartłomiej Błaszczyński czy Michał Piotrowski. To jest wspaniała drużyna, która tworzy siłę tego spektaklu, ponieważ "Himalaje" to przedstawienie zespołowe.

Kto jeszcze pracował razem z tobą nad stworzeniem świata scenicznego?

- Autorem ruchu jest Kaya Kołodziejczyk. Wspólnie budowaliśmy świat na scenie, jego kształt i zasady funkcjonowania. Scenografię i światła stworzyła Katarzyna Borkowska. Jej pomysł plastyczny jest niesamowity - oglądamy jakąś dziwną imprezę w surrealistycznej przestrzeni, która może być metaforą gór, śniegu, natury. Postaci zaś w smokingach i wieczorowych sukniach biorą udział w przedziwnym, narkotycznym balu śnie, którego bohaterem jest Jurek Kukuczka.

Jest jeszcze muzyka Miuosha, który debiutuje w tym spektaklu jako kompozytor muzyki teatralnej. Ona właściwie przez te 90 minut spektaklu wypełnia go, wzbogaca planami i tematami muzycznymi. Grana jest na żywo przez samego autora, który jest cały czas na scenie, jako jeden z bohaterów tej opowieści.

No i nie byłoby, oczywiście, tego spektaklu bez autorów książki o Jerzym Kukuczce, czyli bez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, dziennikarzy katowickiej "Gazety Wyborczej", którzy na moje zamówienie napisali tekst sceniczny sztuki inspirowanej ich książką "Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście". Nad tekstem pracował także Artur Pałyga.

Mam nadzieję, że spełnimy oczekiwania autorów i spektakl, przynajmniej w pewnym stopniu, będzie się cieszył takim powodzeniem, jak książka Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego.

***

"Himalaje" w Teatrze Śląskim

Prapremiera prasowa "Himalajów" odbędzie się w sobotę 19 maja o godz. 19. Druga uroczysta prapremiera zaplanowana jest na środę 6 czerwca o godz. 19. Spektakl w tym sezonie będzie można zobaczyć jeszcze: 20 maja (dwukrotnie - o godz. 16 i 20) oraz 5, 12, 13 i 14 czerwca (godz. 19). Bilety: 25-60 zł (normalne), 20-45 zł (ulgowe).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji