Artykuły

Teatr marzycieli

Zdaniem Pawia Mickiewicza i Doroty Sąjewskiej baśń reprezentuje tę osta­teczną mądrość, która opowiada człowieka i egzystencję. I o tym jest "Alicja" w Dramatycznym, spektakl przepełniony sub­telną filozofią i melancholią.

Artyści prowadzą nas tam, gdzie marzenia zastępują myśl. Z prozy Lewisa Carrolla wydo­bywają archetypowe zachowania i postawy, mitologem dzieciństwa, motyw życia jako wę­drówki, odwieczną opowieść, zagadkę świata Na osnowie teatralnych przygód Alicji każą nam zstąpić w nas samych. Dzięki scenografii Barbary Hanickiej wkra­czamy na pokład wędrownego pojazdu i rusza­my w imaginacyjną podróż tam, gdzie dostęp mają tylko marzyciele. Tam prowadzi Alicja. Tu­taj skomponowana jako sobowtórowa para. Klara Bielawka to dziewczynka wtajemniczana w świat poprzez dziecięce ceremonie i zabawę. Barbara Krafftówna, ta dojrzała, wie już wszyst­ko i na przekór wszystkiemu rozwija dziecko w sobie jako swoje prawdziwe "ja". Podwojona Alicja staje się przedstawicielem nas wszystkich. Jest Każdym. Symbolizuje wieczne dziecko. Ciągle żywą w nas ciekawość i zdolność dziwie­nia się, kreatywność, radość, dar fantazjowania I tajemniczą więź z kosmosem o której mówią nieodgadnione oczy dziecka Barbary Krafftówny. Oczy dziecka-marzyciela W oparciu o literacki pretekst Miśkiewicz i Sąjewska tworzą postmodernistyczną alegorię. Postaci i tematy Carrolla podejmują jako czysto bajkową potencję, którą trzeba odnawiać. Podej­mują grę. Puszczają w ruch marionetki mieszka­jące w naszej wyobraźni. A one już czekają po tamtej stronie lustra. Postaci bez właściwości. czekają na marzyciela. I oto zła i dobra królowa wznawiają swój odwieczny spór Czerwona królo­wa Katarzyny Figury jest niczym demon ruchu z fantasy. Biała królowa Joanny Szczepkowskiej uwodzi pięknem barbi z ograniczonym repertu­arem póz. Zastyga i śpiewa jak zacięta płyta kle­pie jakiś rozsypany tekst lub pokazuje skaleczo­ny palec, na którym nie ma krwi Jest niczym me­chanizm tęskniący za ludzkim ożywiającym uczuciem Grana na scenie sztuka wie o sobie, że jest sztuczna Tęskni za życiem za które płaci się prawdziwą krwią. Marionetki czekają na marzy­ciela, by oddał im swoją duszę i ciało.

Lustro opowiada irracjonalny czar świata. Jeśli potraktować teatralną czwartą ścianę, tę przezro­czystą ścianę oddzielającą widownię od sceny, ja­ko taflę lustra. Jeśli po tamtej stronie mieszka od­wrócona Leśmianowska baśń śniąca egzystencjalny sen, zabiegająca o swoją cząstkę życia?

Po tamtej stronie zamknięta w kolistym cza­sie nieskończoności wędruje Alicja. Bohaterka naszego egzystencjalnego mitu. Każdy znajdzie w niej swoje odbicie. Tutaj zagadki egzysten­cjalne przychodzą na kocich łapach. Krzysztof Dracz jako Kot z Cheshire spoglądający przez powiększające szkło daje lekcję innego patrze­nia na rzeczy. Gołąb (Łukasz Lewandowski) na­zywa dziewczynkę wężem daje lekcję niejedno­znaczności "ja". A Dee (Piotr Polak) i Dum (Marcin Bosak) przekomarzają się, że jest ona snem Kota z Cheshire, bo świat jest serią złu­dzeń, metamorfoz, pozorów. Alicja przeprowa­dzi nas do końca doświadczenia egzystencji. Jeszcze tylko Zając (Władysław Kowalski) i Suseł (Henryk Niebudęk) zaśpiewają sentymen­talną pożegnalną piosenkę. I oto za Alicją zatrzaskują się cztery spusty baśni i gasną światła tamtej stronie lustra. Postaci bez właściwości sceny. I już wiemy, że baśń jest zaświatem, na który marzyciel musi zasłużyć całym życiem. Czekają na marzyciela I oto zła i dobra królowa który marzyciel musi zasłużyć całym życiem.

Obrazy spektaklu Miśkiewicza i Sąjewskiej hipnotyczne, nadrealne, piękne, także autote­liczne zabiegi i poetyckie symbole, to wszystko składa się na osobiste i przejmujące wyznanie ar­tystyczne. Opowiada doświadczenie melancholij­ne. I to w tym najwyższym sensie, gdy melancho­lia ma rozmiar ontologicznych rozpoznań. Gdy rozpoznaje świat jako miejsce nierozwiązywalnej tajemnicy istnienia i żałoby. W uniwersum, które jest teatrem cudów i zagadek, o czym zwykliśmy mówić odwołując się do koncepcji gry - a gra jako symbol kosmosu wpisana jest w całą inscenizację, ale też podpowiada ją etiuda z artystami cyrkowy­mi czy gra w krykieta - pośród otaczającego nas piękna doznajemy skończoności, straty, przemija­nia. W Alicji interpretowanej jako archetyp kondycji ludzkiej marzyciele bronią idei dzieciństwa jako naszej najgłębszej wewnętrznej istoty. Sobowtóro­wa para Bielawka-Krafftówna to człowiek-dziecko. Oniryczny wędrowiec odczuwający nieustające zdziwienie wobec bytu. Dlatego szczególna funkcja w przedstawieniu przypada Krafftównie, osiemdziesięcioletniej Alicji. Gdy aktorka śpiewa "Speak Low when You Speak Love" słyszymy jak brzmi ciemna fala smutku w jej głosie. I żałujemy, że dobre rzeczy odchodzą zbyt szybko. Zdaniem autorów, poetów egzystencjalnego smutku, lustro śniące baśnie skrywa w sobie tajemnicę melancho­lijną. Mówi o zagadkowości życia, iluzjach psychi­ki, ulotności i nietrwałości rzeczy.

W poincie przedstawienia marionetki (Piotr Polak i Marcin Bosak) zamykające cztery spusty baśni spoglądają na nasz świat z tamtej strony lustra Opowieść znów czeka zaprasza do gry, do podróży wewnętrz­nych. W Dramatycznym postmodernistyczna baśń kusi do wędrowania i rozszyfrowania hieroglifów melancholii. Zaczarowane teatralne lustro mówi do nas: ktokolwiek umie marzyć, ten będzie zbawiony

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji