Artykuły

Dzienniki Łapickiego

Rozmowa z osobą inteligentną to sama przyjemność. Poznawanie tajemnic życia znanych osób również jest interesujące. Lektura dzienników Andrzeja Łapickiego daje nam i jedno, i drugie - pisze Piotr Łopuszański w Tygodniku Solidarność.

W pierwszych wzmiankach o dziennikach aktora podkreślano, że Łapicki "przywala" w nich Olbrychskiemu i Holoubkowi. To spłycająca interpretacja. To tak, jakby ktoś powiedział, że Sienkiewicz w "Trylogii" zamieścił dowcipy Zagłoby. Owszem, ale jeszcze wiele poza tym.

Człowiek wolny

Tekst dzienników liczy ponad 500 stron i obejmuje lata 1984-2005, czas rządów Jaruzelskiego, okres Sejmu kontraktowego, gdzie Łapicki dostał się, zwyciężając miażdżąco Jerzego Urbana, oraz pierwsze 15 lat III RP. Łapicki notował początkowo dla siebie. Pisał o porwaniu księdza Jerzego Popiełuszki (nazwał je "ruską specjalnością") i swym wcześniejszym przeczuciu, że "on nie umrze w łóżku", o pogrzebie kapłana: "Był wspaniały. Wolna Polska na pięć godzin. Nastrój podniosły, ale nie podniecony. Raptem oficjalnie się mówi: Krajowa Komisja S , Wałęsa, tłum krzyczy: Solidarność ". Omawiał proces zabójców księdza Jerzego oraz nominacje do Narodowej Rady Kultury. Pisał o działaniach podziemnej "Solidarności", o dążeniu do odzyskania niepodległości (list 62 z 1987 roku mówiący o prawie Polaków do niepodległości i suwerenności oraz do respektowania przez władze praw człowieka), o wezwaniu do MSW. Gdy esbecy mu podsunęli oświadczenie do podpisu, nie podpisał, gdy Wajda owszem. Gdy porównuje się dziennik Łapickiego z zapiskami ówczesnego wicepremiera, a potem ostatniego pierwszego sekretarza PZPR, Rakowskiego, to widać ogromną różnicę. Łapicki pisze jak człowiek wolny, choć należący do stłamszonego stanem wojennym społeczeństwa. Rakowski, członek władzy, ciągle myśli o tym, co powiedzą "radzieccy". Co zastanawiające, maszynopisy dzienników ostatni pierwszy sekretarz przekazał do amerykańskiego archiwum, jakby nie ufał polskim archiwistom.

Aktor polityk

Andrzej Łapicki sporo miejsca poświęca w swych zapiskach warszawskiej szkole teatralnej (PWST), której był rektorem i wykładowcą. Pisze o stosunkach z reżyserami i aktorami, o dwóch związkach aktorskich: podziemnym ZASP-ie i oficjalnym Związku, do którego zapisali się - jak pisze - "kolaboranci". Możemy też poczytać o rozmowach z Kazimierzem Dejmkiem, Tadeuszem Łomnickim, Gustawem Holoubkiem, Andrzejem Szczepkowskim. Łapicki notuje udział w mszach świętych i posiedzeniach Rady Prymasowskiej. To on "wychodził" pomnik Prymasa Tysiąclecia ("Dlaczego jest w pozycji siedzącej? Bo siedział").

Łapicki zanotował w 1984 roku słowa jednego z "aparatczyków": "Niech pan już skończy z tym Kościołem". Gdy Holoubek powoływał się na swój światopogląd religijny, Łapicki wypomniał mu, że od 15 lat nie widział go w kościele.

Notatki aktora zaprzeczają teorii, jakoby próby porozumienia elit "Solidarności" z komunistami to umowa w Magdalence w 1988 roku. Wcześniej dochodziło do takich prób co najmniej od 1984 roku, zresztą za aprobatą Kościoła.

29 listopada 1987 roku odbyło się referendum w sprawie reformy gospodarczej. Łapicki: "Oczywiście nie idę". O sierpniowych strajkach z 1988 roku: "Imitacja 81 roku. Wygląda jak wznowienie starej sztuki, ale w gorszej obsadzie, albo może reżyser gorszy". Po spotkaniu z Wałęsą w grudniu 1988 roku w sprawie Okrągłego Stołu: "Albo pojedziemy do Kołymy, albo będziemy w Sejmie".

O wyborach kontraktowych napisał ze szczegółami, w tym o zwycięskiej rywalizacji z Urbanem, ale też o kampanii mającej go zdyskredytować. W TVP i w prasie miały się ukazywać "rewelacje", że jest "agentem hitlerowskim", zdrajcą sprawy narodowej, że jest "antyradziecki" i że jest antysemitą. "Urban atakuje bez litości, wspomagany przez Passenta i KTT".

Po zwycięstwie "Solidarności" w 1989 roku: "Naród powstał. Wspaniale, że się tego dożyło". To on złożył w Sejmie interpelację w sprawie zbrodni katyńskiej i po raz pierwszy władza powiedziała publicznie, że dokonało tego ZSRR. Jednakże narrator dzienników szybko się rozczarował polityką, widział podziały wewnątrz Komitetu Obywatelskiego. W tym czasie opowiedział się za Mazowieckim przeciw Wałęsie, choć raziły go wypowiedzi Geremka i Michnika, popierających postkomunistów. W Sejmie zauważa, że nie jest potrzebny. "Byłem potrzebny, żeby wygrać bitwę. I wygrałem". "Wałęsa udaje Piłsudskiego. Opieprzył OKP jak Dziadek, że sam musiał [...] zdecydować o sojuszu z ZSL i SD, i o premierostwie. Pewnie miał rację, ale po co ci bracia Kaczyńscy?". Nie uzasadnił, dlaczego poparł frakcję Geremka, choć się do niej rozczarował, i czemu był przeciw braciom Kaczyńskim. Może nie miał argumentów, a tylko uległ presji środowiskowej?

Obawiał się prezydentury Wałęsy. Michnik zapewniał, że "Lechu" nie wygra. Pomylił się. Pół roku po wyborze Lecha Wałęsy na prezydenta: "Mam najwyższe obrzydzenie do takiej Polski, jaką nam proponuje Wałęsa z całą kliką". Gdy Łapicki głosował inaczej, niż chciała jego frakcja, "Michnik wściekły. Nie wolno mieć u nas swojego zdania". A był przeciwnikiem zbliżenia z postkomunistami.

"Unia prowadzi niezrozumiałą politykę. Wystąpiła przeciw uznaniu stanu wojennego za bezprawny i przeciw potępieniu UB i MBP".

Literat staruch

Andrzej Łapicki miał niewątpliwy talent literacki. W 1983 roku ukazał się zbiór felietonów pisanych u schyłku dekady Gierka "Przed lustrem". Później ukazały się "Rekwizytornia" i "Nic się nie stało". Łapicki w żartobliwy sposób, czasem z ironią i dystansem, pisał o swoim życiu i znanych aktorach. W publikacjach stosował ironię, rzucał anegdotami. W dzienniku jest bardziej szczery i złośliwy, mniej dowcipny. Ujawnia emocje, np. podczas spotkań z papieżem Janem Pawłem II, którego kilkakrotnie witał w czasie jego pielgrzymek do Polski. Wspominał rozwód córki z Danielem Olbrychskim, podział majątku. Zuzanna była jego oczkiem w głowie, podobnie wnuczka Weronika. O żonie zaś pisał mało. A jednak ostatni zapis pochodzi z 22 lipca 2005 roku i jest krótki: "Koniec". Tego dnia zmarła jego żona, Zofia Łapicka.

Dzienniki można podzielić na trzy części: z czasów podziemnej "Solidarności", wstąpienia do Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ "Solidarność" i późniejszej działalności w Sejmie. Łapicki ujawnia naciski ze strony Kuronia i Geremka, by działać w konkretny sposób, głosować na ich ludzi: "przysiada się Kuroń i dyktuje mi nazwiska".

Druga część dotyczy spraw teatru, jego regresu w latach 90., pracy w szkole teatralnej, reżyserii i odejścia od występów. Część trzecia to "zapiski starucha", gdy czuł się jak emeryt, zgorzkniały przypominaniem w telewizji stalinowskich kronik filmowych, które czytał jako lektor, gdy wylewał żółć na Konwickiego, zakochanego w Holoubku, na Holoubka, który miał zmarnować mu (Łapickiemu) życie ("To moja zmora. Nikt mi w życiu tak nie zaszkodził jak on"), o spotkaniach z oboma przy kawiarnianym stoliku, które porównywał do rozmów starców z "Muppet Show".

Późne notatki to zapis chorób, kwękania starca, inwektywy wobec rodaków. Polaków nazywał pijakami, chamami, a Warszawę... Mińskiem Białoruskim. W 1992 roku wyznawał: "Obrzydzenie na ten tłum na ulicach. Na chamów - otyłych Polaków z wąsami, potencjalnych bandytów. Chamstwo, bezczelność, arogancja". Nie miałem wówczas takiego wrażenia, że wszyscy Polacy to chamy, choć pojawił się wówczas bandytyzm, mafie etc.

Łapicki miał okresy depresji, gdy nic mu się nie chciało i nie widział żadnych perspektyw, a swoje dokonania oceniał krytycznie. Potem przychodził lepszy nastrój, zwłaszcza jak widzowie mówili mu, jak go cenią. Osobiście powiedziałem mu to, gdy podpisywał swą książkę "Po pierwsze: zachować dystans".

Dzienniki są zapisem prawie 21 lat z życia aktora. To zarazem ważny czas w historii Polski (najpierw PRL, potem III RP). Przedstawieni zostali w działaniu politycy (Jaruzelski, Wałęsa, Geremek, Michnik, Mazowiecki, ministrowie kultury), aktorzy i reżyserzy (Maciej Prus jako alkoholik znikający przed premierą na 3 tygodnie). Jak widać, dzienniki zawierają więcej treści, niż początkowo pisano.

Książkę poprzedza wstęp napisany przez córkę aktora, Zuzannę, i posłowie, w którym córka wyjaśnia zakończenie pisania dziennika 22 lipca 2005 roku: "Tego dnia w pewnym sensie skończyło się dla Niego życie". Tymczasem po okresie żałoby i odejściu Holoubka Łapicki nabrał chęci do życia. 5 czerwca 2009 roku ożenił się ponownie i to z młodszą o 50 lat dziewczyną. Kamila Mścichowska była o 4 lata młodsza od wnuczki Łapickiego, Weroniki. Poczucie humoru, wiedza i błysk inteligencji Łapickiego pozwoliły mu zdobyć młodą kobietę. Aktor został jej mentorem.

Należy żałować, że aktor nie powrócił do swego dziennika w czasie małżeństwa, a i Kamila nie opisała swych doświadczeń z Łapickim. Są natomiast zapisy rozmów małżonków, które ukazywały się w "Rzeczpospolitej" i w książkach "Nic się nie stało" oraz "Łapa w łapę". Córka aktora wyznaje, że szybko przyszło "nieuchronne rozczarowanie Ojca małżeństwem". Z rozmów Łapickiego z żoną to nie wynika. Ostatnią rozmowę przeprowadzili 5 lipca 2012 roku. Aktor zmarł jeszcze w tym samym miesiącu, w wigilię 7. rocznicy śmierci swej pierwszej żony.

Pisma plotkarskie doniosły wtedy, że Kamila Łapicka wyrzuciła na śmietnik pamiątki po mężu, wieczne pióro, zegarek. Część z nich uratował Emilian Kamiński. Sensacją stała się też zmiana testamentu. Łapicki początkowo chciał wszystko, co posiadał, np. mieszkanie przy Balladyny, przekazać żonie. Ostatecznie majątek aktora odziedziczyły córka i wnuczka. Kamila zniknęła z mediów nagle, choć w czasie małżeństwa lubiła być "celebrytką". Przestała publikować felietony w "Sieci" i prowadzić dział teatralny w "Pani".

Żałuję, że notować wydarzenia Łapicki zaczął tak późno - w wieku 60 lat, gdy najlepsze role filmowe ("Dziś w nocy umrze miasto", "Salto", "Wszystko na sprzedaż", "Jak daleko stąd, jak blisko", "Zazdrość i medycyna" i inne) miał już za sobą. W dziennikach nie ma więc anegdot z planu filmowego. Nawet słynne spotkania przy stoliku nie zostały dokładnie opisane. Łapicki notował tylko, że spotkał się z Kownickim i Holoubkiem, nie zaś, co panowie mówili. Wiemy więc, że Holoubek się powtarza albo że nie słyszy, a Konwicki ledwo mówi. Na wakacje wyjeżdżał bez zeszytu i brak zapisów rozmów w Juracie z Holoubkiem czy Szczepkowskim. Swoją drogą okazał się bardzo konserwatywny. Co roku jeździł do Juraty, a pomijał choćby Hel, Ustkę czy Świnoujście, nie mówiąc o innych regionach kraju. Za granicę jeździł na ogół służbowo. Początkowo wybór z zapisków miał być wydany za życia aktora. Łapicki podał nawet tytuł: "Końcówka - zapiski z lat 1984-2001" i wyjaśniał, że chodzi o koniec wieku XX i jego życia, ale zrezygnował z wydania. Uznał, że pisał zbyt szczerze i że mogłoby to zostać źle odebrane. Postanowił zostawić publikację na post mortem. Nosi ona tytuł "Jutro będzie Zemsta. Dzienniki 1984-2005". Tytuł słaby.

Zapiski Łapickiego uzupełniają biogramy osób (z wyjątkiem żony, córki i wnuczki). Nie wiem, czy warto było robić takie zestawienie. Wszak wielbiciele dorobku Andrzeja Łapickiego wiedzą, kim byli Tadeusz Konwicki, Gustaw Holoubek czy Daniel Olbrychski. O mniej znanych osobach można było dać przypisy. Poza tym należało wykorzystać opinie samego Łapickiego z jego felietonów.

***

Andrzej Łapicki, "Jutro będzie Zemsta. Dzienniki 1984-2005",

Agora, Warszawa, 2018.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji