Artykuły

Człowiek faustyczny i doświadczony wojną na Walizce

Wystawa prac wybitnego scenografa Rajmunda Strzeleckiego oraz plenerowy spektakl "Silence. Cisza w Troi" poznańskiego Teatru Biuro Podróży były głównymi wydarzeniami pierwszego dnia 31. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Walizka - pisze Wojciech Chamryk w portalu 4lomza.pl.

- Mieliśmy nadzieję, że po "Carmen Funebre" nie będziemy już musieli do tego tematu wracać - mówi reżyser Paweł Szkotak. - Okazało się jednak inaczej i znowu postanowiliśmy opowiedzieć o ludziach, którzy muszą uciekać przed bombami... Dziś mieszkańcy Łomży mogą obejrzeć pięć kolejnych spektakli, w tym plenerowy "Peregrinus" krakowskiego Teatr KTO na Starym Rynku.

Rajmund Strzelecki (1940-1995) był synem słynnego scenografa Zenobiusza Strzeleckiego i jednym z najwybitniejszych polskich scenografów teatralnych okresu powojennego. W łomżyńskim Teatrze Lalki i Aktora bywał często na festiwalu Walizka, zrealizował też dwa przedstawienia: wznawianą do dziś "Ludową szopkę polską" w roku 1993 oraz "Szkaradkę" dwa lata później. Była to jego ostatnia realizacja w życiu, na premierze już nie był. Od lat marzeniem dyrektora Jarosława Antoniuka było pokazanie w Łomży innych prac wybitnego artysty, tym bardziej, że tego typu sytuacje nie są częste. Wystawa "Nienasycenie i lalki. Człowiek faustyczny w teatrze Rajmunda Strzeleckiego" w Galerii Pod Arkadami składa się z lalek, fragmentów scenografii i projektów trzech przedstawień: "Faust", "Don Kichote" i "Żywot Wowry wśród żywotów świętych".

Powstała dzięki współpracy z Teatrem Pinokio w Łodzi, Teatrem Lalek Rabcio w Rabce-Zdroju, Joanną Strzelecką i profesorem Henrykiem Izydorem Rogackim, kuratorem wystawy.

- Rajmund Strzelecki otoczony jest kultem i estymą w niewielkim kręgu swoich przyjaciół i zwolenników - mówił Henryk Izydor Rogacki. - Pamiętamy o nim, ale nie istnieje jego legenda, której być może zalążkiem stanie się nasze dzisiejsze spotkanie. Strzelecki uczynił lalkę wielką postacią teatralną. Potrafił sprawić, że aktor w teatrze stawał się funkcją lalki, a lalka była tak piękna, ekspresyjna, niezwykła i wyrazista, że była dziełem sztuki przyciągającym wszystkie zmysły widza i całą moc jego intelektu!

Cisza w wymordowanym mieście

Teatr Biuro Podróży gościł w Łomży wielokrotnie, prezentując publiczności efektowne i pełne rozmachu plenerowe przedstawienia jak: "Carmen Funebre", "Planeta Lem" czy "Mistrz głodu".

- Walizka to festiwal, na który bardzo chętnie przyjeżdżamy - nie kryje Paweł Szkotak. - Jest tu świetna publiczność, bardzo dobra atmosfera i zawsze cieszymy się, kiedy możemy tutaj zagrać.

Tym razem poznańscy artyści przyjechali ze swym najnowszym spektaklem, antywojennym "Silence. Cisza w Troi" [na zdjęciu]: zainspirowanym niedawnymi wydarzeniami w Syrii, będącym swoistą kontynuacją pokazywanego tutaj przed ośmiu laty "Carmen Funebre", osnutego na tle okrutnych wydarzeń podczas wojny w byłej Jugosławii. - To okropne, że ta historia się powtarza, a pracując nad tym spektaklem mieliśmy gdzieś pod powiekami te obrazy z Aleppo, ale ta historia tak naprawdę towarzyszy nam od wielu lat, stąd tytuł "Cisza w Troi", bo jest ona najbardziej znanym w literaturze miastem, które zginęło - mówi Paweł Szkotak.

Artyści pokazują stopniową zagładę 10-milionowego, tętniącego wcześniej życiem miasta, które oblężone i bombardowane stało się dla żyjących w nim ludzi pułapką. Walczą w niej o przetrwanie, starając się przede wszystkim ze wszystkich sił chronić dzieci: ryzykując życie, znosząc gwałty i upokorzenia, z reglamentacją żywności włącznie. Śmierć - szczudlarz w purpurowej szacie - krąży pomiędzy nimi nieustannie, pojawiają się też żołdacy oraz oprawcy na sczudłach, nawiązujący do "Carmen Funebre" choćby z racji wykorzystania tych samych kostiumów. Nie brakuje też odniesień do "Iliady" Homera, bo scena ciągnięcia ciała za motocyklem to uwspółcześniona wersja historii z Hektorem, którego zwłoki upodlono przywiązaniem do rydwanu, a słynny koń trojański pojawia się przed sceną z wytruciem ludzi gazami bojowymi.

Jedyną szansą na ocalenie jest więc ucieczka, emigracja gdziekolwiek, aby tylko do miejsca, gdzie nie ma wojny. Szansa na takie ocalenie jest jednak równie iluzoryczna, co uzmysławia widzom ostatnia scena spektaklu: aktorzy "puszczają" papierowe łódeczki, symbolizujące prawdziwe łodzie z uchodźcami szukającymi ratunku. Jednak już po chwili bezlitosny strumień wody dosłownie zmiata je z powierzchni placu, nader dobitnie uświadamiając widzom nie tylko to jak kruche jest ludzkie życie, ale też jak minimalne szanse na ocalenie ma większość emigrantów.

- Wojna najbardziej uderza w tych najsłabszych i dzieci oczywiście do nich należą - mówi Paweł Szkotak. - Bardzo długo zastanawialiśmy się jak o tym opowiedzieć, bo to jest trudny temat, a uchodźcy, nie tylko w Polsce, budzą różne emocje, czasem też negatywne. Pomyśleliśmy więc, że chcemy opowiedzieć o tym z perspektywy dzieci, czyli tych, którzy są jeszcze niewinni - przynajmniej wtedy, kiedy zaczyna się wojna, bo potem bruka ich ona tak samo jak dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji