Artykuły

Godard i aktorska gimnastyka

- Tworzymy formalny świat, gangstersko-romansowy, w którym odwiedza nas sam Godard, mamy obrońcę praw koali, a moja bohaterka, Monique, chce zostać Chinką - mówi Monika Frajczyk przed premierą "Chinki" w TR Warszawa w rozmowie z Izabelą Szymańską w Co Jest Grane 24.

Gra Pannę Młodą w "Weselu" Jana Klaty i Yogę Śmiechu w "Triumfie Woli" Moniki Strzępki. Do niedawna była aktorką Starego Teatru w Krakowie, od tego sezonu jest w zespole TR Warszawa. Monika Frajczyk zagra tytułową postać w spektaklu "Chinka" Klaudii Hartung-Wójciak. Premiera w piątek 29 czerwca

Izabela Szymańska: Przed PWST w Krakowie uczyłaś się w szkole muzycznej, dlaczego nie zdecydowałaś się zostać w tej dziedzinie?

Monika Frajczyk: Grałam na flecie poprzecznym i fortepianie, to było dziewięć intensywnych lat, które miały wpływ na całe moje życie. Ale pewnego dnia stanęłam przed pytaniem, czy naprawdę to chcę robić, i poczułam, że czas spróbować czegoś innego. Mój brat pozostał przy muzyce, rodzice pracowali w studiu filmów rysunkowych w Bielsku-Białej, a ja stwierdziłam, że chcę zostać aktorką.

Muzyczna smykałka przydaje mi się cały czas, reżyserzy chętnie wykorzystują te umiejętności w spektaklach. Bardzo mocno pozostała też we mnie samodyscyplina i zamiłowanie do pracy, może aż niezdrowe - jeżeli mam przed sobą zadanie, to staram się je wykonać w stu procentach, nie robię niczego na pół gwizdka. Nie był dla mnie zaskoczeniem tryb zajęć w szkole teatralnej, a pracując w teatrze, byłam nawet zdziwiona, że te osiem godzin tak się rozmywa, bo od dziecka pracowałam od 8 rano do 22.

Od razu po PWST trafiłaś do Starego Teatru w Krakowie. O ten etat musiałaś zawalczyć, czy Jan Klata sam cię znalazł?

- Wykonałam pierwszy krok, złożyłam papiery do teatru, ale umówić się na spotkanie z dyrektorem mi się nie udało, co jest regułą - pani z sekretariatu skrzętnie broni dostępu, bo pewnie tabuny młodych absolwentów okupowałyby go bez przerwy. Czekałam, że może los się do mnie uśmiechnie. W międzyczasie dostałam propozycję z Wrocławskiego Teatru Współczesnego i kiedy byłam gotowa ją wziąć, dostałam telefon ze Starego z zaproszeniem na rozmowę - Jan Klata widział mnie w spektaklu dyplomowym i zaproponował pracę. To było spełnienie marzeń - propozycja z takiego miejsca jak Stary Teatr i w takiej kondycji, w jakiej był trzy lata temu.

Mimo zmiany dyrekcji z prowadzącego z sukcesami teatr Jana Klaty na Marka Mikosa, który za program artystyczny jest bardzo krytykowany, cały czas gracie hity ostatnich sezonów, czyli "Wesele" i "Triumf woli".

- Tak, mimo że kilkoro aktorów odeszło, to wspólnymi siłami nas i osób koordynujących prace we wszystkich teatrach, do których trafiliśmy, staramy się, żeby grać jak najczęściej. Dzielę czas między Kraków i Warszawę. Budzę się w Krakowie o 5 rano, biegnę na pociąg do Warszawy, jestem na próbie o 10 w TR, a po próbie znowu wsiadam w pociąg, jadę do Krakowa i gram wieczorem spektakl w Starym. Tak jest przynajmniej kilka razy w miesiącu. Paradoksalnie przez to czuję się stabilnie, bo kiedy pracuję w różnych grupach, to przepływ doświadczeń pozwala mi w zdrowy sposób zdystansować się do każdej z nich. Pociąga to też za sobą współpracę z różnymi reżyserami: Strzępka, Klata czy Karasińska - miałam szczęście, że w trzech sezonach po szkole każda współpraca to był inny biegun. Udało mi się dotknąć różnorodnych przestrzeni teatru, mogłam wyrobić sobie zdanie o tym, co mnie interesuje bardziej, a co mniej, grać z różnymi partnerami. Dzięki temu doświadczeniu czuję, że się aktorsko gimnastykuję. Nie chcę pozostać w granicach bezpieczeństwa, lubię spotykać się z ludźmi, którzy mi te granice przesuwają, namawiają, żebym wychodziła poza strefę komfortu, nawet jeżeli można się sparzyć - to jest rozwijające i trenuje odwagę.

Jakie są dziś reakcje widzów na "Wesele" i "Triumf..."?

- Przez to, że premiera "Wesela" zbiegła się z tym feralnym "konkursem" na dyrektora, trudno mówić o odbiorze samego przedstawienia; wytworzyło się osobne zjawisko, sojusz między aktorami i publicznością. Widzowie łączą reakcje wywołane spektaklem z emocjami, które dzielą z aktorami będącymi w tej trudnej sytuacji; energia, którą publiczność daje na spektaklu, a potem na ukłonach, jest wyrazem wsparcia. Niezależnie, czy gramy w Krakowie, czy w innych miastach, sale są zawsze pełne, a odbiór euforyczny, czego nie można powiedzieć o nowych tytułach w Starym Teatrze, które zapełniają 1/3 widowni, co jest bolesne dla aktorów.

W lipcu zagramy "Wesele" na Open'erze i to będzie 50. przedstawienie - rzadko się zdarza, żeby w rok od premiery zagrać aż tyle razy, a nam się to udało pomimo tak trudnej sytuacji.

Właśnie kończysz swój pierwszy sezon w TR Warszawa. Od piątku będzie można zobaczyć cię w spektaklu "Chinka", który odwołuje się do filmu Jeana-Luca Godarda.

- Reżyserka Klaudia Hartung-Wójciak przyszła do nas z propozycją wejścia w świat postaci godardowskich, wątków z jego filmów. Oglądaliśmy obrazy Godarda, a "Chinka" ma dla nas szczególne znaczenie, bo tak jak tam, tak też w naszym przedstawieniu opieramy się na sytuacji salonu, fikcyjnego salonu, jego bywalcy - grupa badaczy w kryzysie egzystencjalnym - chce zrekonstruować strategie rewolucyjne, prowadzi dywagacje na ten temat. Wplatamy cytaty z jego różnych filmów, ale też inspiracje z "Biesów" Fiodora Dostojewskiego. Tworzymy formalny świat, gangstersko-romansowy, w którym odwiedza nas sam Godard, mamy obrońcę praw koali, a moja bohaterka, Monique, chce zostać Chinką.

Dlaczego?

- Motywy z filmów Godarda pracują u nas na zupełnie innym poziomie. To, że gram Chinkę, nie znaczy, że jestem kopią bohaterki z filmów Godarda, raczej pracujemy na aktualizacji tego motywu, można powiedzieć, że u nas Chinka staje się symbolem kapitalizmu, w swojej opowieści ma epizod pracowniczy w chińskiej fabryce. Monique jest pogrążona w smutku, z którego ciężko się wydobyć - podobnie jak postaci filmów Godarda i skład naszego fikcyjnego laboratorium - to jest coś, co łączy wszystkich bohaterów. Każdy próbuje radzić sobie ze smutkiem i apatią na swój sposób.

***

PREMIERA W TR WARSZAWA

"Chinka", reżyseria: Klaudia Hartung-Wójciak, dramaturgia: Daria Kubisiak, scenografia, światło, kostiumy: Agata Skwarczyńska, muzyka: Piotr Peszat.

Występują: Jan Dravnel, Monika Frajczyk, Natalia Kalita, Maria Maj, Paweł Smagała, Tomasz Trojanowski.

Premiera: 29 czerwca, godz. 20. Kolejne spektakle: 30 czerwca, 1 lipca, godz. 20.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji