Artykuły

Mirosław Bieliński: Malowanie słowem jest dla mnie najważniejsze

- Kiedyś bardzo chciałem zagrać Szwejka i nawet pojawiła się taka propozycja, ale ostatecznie nie doszło do realizacji spektaklu. Dziś myślę, że jestem na tę rolę trochę za stary - mówi Mirosław Bieliński, aktor Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, wyróżnionym w plebiscycie "O Dziką Różę" przez redakcję "Echa Dnia".

Czytelnicy "Echa Dnia" bardzo Pana cenią - to nie pierwsza nagroda od redakcji. Jak Pan myśli, z czego wynika ta sympatia?

- Przede wszystkim dziękuję za pamięć, bo na deskach teatru widać mnie coraz rzadziej z uwagi na profil, jaki przyjął teatr. Jestem tym bardziej wdzięczny, że ta jedyna rola, jaką zagrałem, została dostrzeżona. Serdecznie dziękuję.

Czy wcielenie się w postać Franciszka Gamciewicza w spektaklu "Prędko, prędko" było wyzwaniem?

- Każda nowa rola jest dla mnie wyzwaniem. Każda niesie coś nowego. Nie wystarczy nauczyć się bowiem tekstu, lecz należy stworzyć nową postać. W swojej pracy zawsze walczę o to, by nie powielać schematów, by w każdej kolejnej roli dać od siebie coś innego. Co więcej, praca nad tą rolą była ciekawym wyzwaniem, ponieważ współpracowałem z innym reżyserem. Takie spotkania są zawsze interesujące, pozwalają zetknąć się z inną wrażliwością, znaleźć pole wspólnego porozumienia. Ta współpraca cieszy mnie o tyle bardziej, że mocny nacisk położono na słowo, które w sztuce jest dla mnie zawsze najważniejsze.

A spojrzenia, gesty?

- Oczywiście też są one ważne, ale nie możemy zapominać

o słowie. A to, mam wrażenie, dziś w teatrze ma coraz mniejsze znaczenie, że zaczyna być elementem dodatnim do tego, co realizuje się na scenie. To stara szkoła aktorska, której sam jestem wyznawcą. Malowanie słowem jest najważniejsze. Tekst musi być dla aktora, a przez niego dla widza. Jeśli nie słyszy się aktora, nie rozumie się spektaklu, a to zwyczajnie zniechęca do teatru w ogóle.

Jest rolą, którą chciałby Pan szczególnie zagrać?

- Kiedyś bardzo chciałem zagrać Szwejka i nawet pojawiła się taka propozycja, ale ostatecznie nie doszło do realizacji spektaklu. Dziś myślę, że jestem na tę rolę trochę za stary. Przyjmuję wszystko, co przyniesie mi los. Teraz próbujemy z żoną tworzyć teatr TeTaTeT, czyli teatr rozrywki, czego się zupełnie nie wstydzę. Widzowie potrzebują takiego teatru, co pokazała nam premiera.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji